No i poszła dziś pierwsza rozgrywka w New Angeles. Gra jest dla mnie fenomenalna. Najważniejsza część rozgrywa się nad stołem. Każdy gracz ciągnie linę w swoją stronę, ale przy okazji trzeba pilnować, żeby lina nie pękła. Bo jak pęknie, tzn. licznik zagrożenia wzrośnie za bardzo, to wszyscy oprócz federalisty (który jest ukryty) przegrywają.
Na początku wygrała chciwość i nikt nie martwił się o miasto, a jak zorientowaliśmy się, że miasto jest zagrożone, było już za późno i federalista wygrał.
Jest to gra, która wymaga odpowiedniej ekipy. Nie każdemu podejdzie, nie każdy lubi takie gry, ale jak już się uda zebrać właściwych ludzi, to New Angeles rozkwitnie. Na pewno zyska po kolejnych rozgrywkach i poznaniu kart. Dla mnie osobiście po pierwszej grze 10/10. Uwielbiam takie gry i czuję, że w New Angeles mógłbym grać bez przerwy.
@Jednobrewy - może masz chęć dodać coś od siebie? :)
@Stefol - wołam, bo byłeś ciekawy opinii
Na początku wygrała chciwość i nikt nie martwił się o miasto, a jak zorientowaliśmy się, że miasto jest zagrożone, było już za późno i federalista wygrał.
Jest to gra, która wymaga odpowiedniej ekipy. Nie każdemu podejdzie, nie każdy lubi takie gry, ale jak już się uda zebrać właściwych ludzi, to New Angeles rozkwitnie. Na pewno zyska po kolejnych rozgrywkach i poznaniu kart. Dla mnie osobiście po pierwszej grze 10/10. Uwielbiam takie gry i czuję, że w New Angeles mógłbym grać bez przerwy.
@Jednobrewy - może masz chęć dodać coś od siebie? :)
@Stefol - wołam, bo byłeś ciekawy opinii
Niestety, jak się później okazało, wylosowałem kartę federalisty i zostałem ograny. Fakt, że walczyłem do końca i gdyby weszła w ostatniej rundzie inna karta eventu to bym wygrał, no ale... nie weszła.
Rozgrywka inna niż za pierwszym razem, bo nie wygrała chciwość. Byłem mocno zaskoczony, bo nikt ze współgraczy nie grał na siebie. Wszyscy grali tak, żeby utrzymać miasto przy życiu. Normalnie jakbym grał w Robinsona. Wszyscy przeciwko grze i tylko jeden federalista patrzący na to z boku i właściwie niewiele mogący. Wszystkie wymagania produkcji zawsze były spełnione, mapa była w dużej mierze czysta bo wszyscy pilnowali żeby za dużo złych rzeczy nie weszło i wskaźnik zagrożenia rósł bardzo powoli. Ja z kolei nie mogłem się za szybko zdemaskować więc udawałem, że gram ze wszystkimi, jednocześnie próbując lekko szkodzić. Skończyłem z zagrożeniem na 27 punktach.
Zaskoczyła mnie ta rozgrywka, a gra jeszcze bardziej zyskała. Federalista wcale nie ma łatwiej i musi się nieźle napocić żeby wygrać. Oczywiście zależy to od graczy, ale zwycięstwo nie jest oczywiste.
Jak ktoś lubi grę nad stołem, wbijanie noża w plecy, ma odpowiednią ekipę i zastanawia się nad zakupem to może brać w ciemno.
Wolam
grałeś tez może w martwą zimę?