Słaby dzień. Tygodnie stresu i niepokoju pozostawiły swoje piętno. Siedzę przy swoim biurku i jak robot sortuję pocztę. Jeden list na tę ulicę, drugi na inną, o, ten na zwrot, ten na trzecią. Z nikim słowa nie zamieniłem. Tylko tak siedzę i układam. Wszedł Naczelnik, ogłosił jakąś nowinę. Nowina nigdy nie zwiastuje nic dobrego. Wybuchła dyskusja. Ja siedzę i słowem się nie odzywam. Po wielu zmarnowanych słowach podczas takich rozmów, stwierdziłem, że szkoda moich nerwów. Dyskusja przerodziła się w sprzeczkę. Listonosze kontra Naczelnik. Pracownicy kontra System. Oprócz jednej nowiny doszło kilka kolejnych, takich, które w załodze wywołały furię. We mnie również. Nie wytrzymałem. Wstałem, powiedziałem, co o tym myślę, usiadłem i dalej mechanicznie układałem pocztę.
Kłótnia trwała nadal. Rozejrzałem się z niedowierzaniem, wszyscy dookoła mnie się kłócili. Popatrzyłem na ludzi wokół, popatrzyłem na stertę listów na biurku, wlepiłem pusty wzrok w już ułożone przesyłki. Złapałem się za głowę i niczym na filmach, wymamrotałem pod nosem:
"Co ja tu #!$%@? robię... co ja tu robię"
Coś
Kłótnia trwała nadal. Rozejrzałem się z niedowierzaniem, wszyscy dookoła mnie się kłócili. Popatrzyłem na ludzi wokół, popatrzyłem na stertę listów na biurku, wlepiłem pusty wzrok w już ułożone przesyłki. Złapałem się za głowę i niczym na filmach, wymamrotałem pod nosem:
"Co ja tu #!$%@? robię... co ja tu robię"
Coś
Kontynuacja
#zwiazki