# 413 #pratchettnadzis
Po godzinie usłyszała, jak mąż wychodzi do holu.
Nucił coś niemelodyjnie pod nosem i miał na twarzy odległy wyraz zaabsorbowania, który oznaczał, że jakaś Ważna Myśl wymaga zamknięcia nieistotnych procesów. Znowu otaczała go aura gniewnej niewinności, która dla niej przynajmniej była elementem jego zasadniczej Vimesowatości.
- Wychodzisz, Sam?
- Tak. Mam zamiar skopać parę tyłków, kochanie.





















Zbrojni
;)