Tyle mądrych głów, które chętnie omawiają każdy problem i rozwiązują go dyrektywą na 600 stron, z pewnością znajdą setki obszernych sposobów, by wesprzeć państwa członkowskie.
Wsparcie finansowe, czyli de facto oddanie trochę kasy wpłaconej do budżetu, to jedno z tych działań. Wspólny przetarg też jest całkiem spoko, ale jak na organizację, która ma ambicje stworzenia mocarstwa europejskiego zarządzanego przez rząd centralny, to te działania nie są jakieś szczególnie widoczne.
UE mogłaby choćby stworzyć wspólną platformę naukową i zaangażować poszczególne państwa do udziału w niej, by w tym konkretnym temacie wszyscy pracowali wspólnie i dzielili się doświadczeniami. Uwolnić wyniki badań od patentów, lecz zapewnić odpowiedni zysk firmie, której uda się opracować leki czy szczepionki.
Można stworzyć listę firm wykorzystujących do swojej produkcji materiały potrzebne do produkcji sprzętu medycznego i zachęcić do przekierowania ich na pilniejsze cele (zapewniając odpowiednie rekompensaty). Usprawnić kontrolę przepływu ludzi, opracować system monitorujący choćby w oparciu o lokalizację w telefonach. Tych częściej podróżujących zaopatrzyć w odpowiednie środki ochrony i na podstawie tej samej lokalizacji prowadzić analizy dostępne dla służb państwowych, ułatwiające prześledzenie kontaktu z zarażonym - te dane i tak istnieją, wystarczy ich dobra analiza i sprawny przepływ między państwami. Można zachęcić państwa do wydzielenia obszarów mniejszych obszarów, które w tej chwili są bezpieczne. Zachęcić do ogólnoeuropejskiej kwarantanny całego społeczeństwa, zatrzymać wszystko na 2-3 tygodnie i zapewnić wsparcie rekompensujące straty z tego tytułu. Zorganizować obowiązkowe testy dla całej ludności w Europie i zamknąć granice z krajami spoza UE i schengen.
Obawiam się, że za te 2 tygodnie, gdy testy ruszą masowo i będą badać wszystkich