A tak się cieszyli węgierscy kibice po zdobyciu bramki w 100 minucie, która daje im szanse na wyjście z grupy.
Z drugiej strony to jest jednak dołujące, że nawet takie małe kraje potrafią dać swoim kibicom 5 minut autentycznej radości. A w Polsce to jest jakaś klątwa rzucona na piłkę nożnę, co turniej to kompromitacja. I jak już sobie myślisz, że - ok, może i są dziadami, ale może tym razem w końcu odwróci się karta? Tyle razy kompromitowali się, że nawet ze zwykłego rachunku prawdopodobieństwa wynika, że teraz musi być w końcu inaczej, nie można wiecznie dawać dupy, to jest po prostu niemożliwe. Ale nie, wtedy nasi piłkarze na swój patologiczny sposób udowadniają, że niemożliwe nie istnieje i śrubują kolejne antyrekordy.
Ehh i tak sobie myślę, że w tym swoim smutnym żywocie kibicowskim tylko raz miałem okres autentycznej dumy z reprezentacji. Były to eliminacje do euro 2008. Gdy faktycznie jako dosyć słaba kadra stawaliśmy do równej walki z silniejszymi od siebie i potrafiliśmy ich ogrywać w naprawdę dobrym stylu. Polska 2 - 1 Portugalia to chyba będę wspominał jak starsze pokolenie wspomina Wembley 1974. Potem już takiego efektu wow nie było. Albo zgrzytanie zębami, albo brak zgrzytania zębami. Ale dużo częściej jednak zgrzytanie zębami niestety.
PS.
Z drugiej strony to jest jednak dołujące, że nawet takie małe kraje potrafią dać swoim kibicom 5 minut autentycznej radości. A w Polsce to jest jakaś klątwa rzucona na piłkę nożnę, co turniej to kompromitacja. I jak już sobie myślisz, że - ok, może i są dziadami, ale może tym razem w końcu odwróci się karta? Tyle razy kompromitowali się, że nawet ze zwykłego rachunku prawdopodobieństwa wynika, że teraz musi być w końcu inaczej, nie można wiecznie dawać dupy, to jest po prostu niemożliwe. Ale nie, wtedy nasi piłkarze na swój patologiczny sposób udowadniają, że niemożliwe nie istnieje i śrubują kolejne antyrekordy.
Ehh i tak sobie myślę, że w tym swoim smutnym żywocie kibicowskim tylko raz miałem okres autentycznej dumy z reprezentacji. Były to eliminacje do euro 2008. Gdy faktycznie jako dosyć słaba kadra stawaliśmy do równej walki z silniejszymi od siebie i potrafiliśmy ich ogrywać w naprawdę dobrym stylu. Polska 2 - 1 Portugalia to chyba będę wspominał jak starsze pokolenie wspomina Wembley 1974. Potem już takiego efektu wow nie było. Albo zgrzytanie zębami, albo brak zgrzytania zębami. Ale dużo częściej jednak zgrzytanie zębami niestety.
PS.
W nawiązaniu do tego wpisu https://wykop.pl/wpis/76435405/lato-za-pasem-wiec-troche-o-klimatyzatorach-przeno
Dorzucę swoje trzy grosze odnośnie klimatyzatora przenośnego bo używam już tego sprzętu 3 rok.Poza przeróbką z dołożeniem rury o której wspomniał autor warto oszukać również czujnik temperatury na skraplaczu.Po ściągnięciu tylnej kratki macie przymocowany po lewej stronie czujnik na klips(jak na zdjęciu).Odczepiacie go i staracie się wyciągnąć mocniej ten kabelek i przyklejacie przy rurze wyrzucającej gorące powietrze-byc może trzsba będzie naciąć plastikową kratkę by przeciągnąć kabelek w pobliże wylotu rury gorącego powietrza.Ewentualnie kupcie na allegro "kabel grzejny USB" i owińcie ten czujnik przy skraplaczu tak żeby go dogrzewał.
Dlaczego? Klimatyzator przenosny jest o wiele mniej wydajny niż split i powinien być ustawiony na maksymalne chłodzenie-17 stopni.Jeżeli dołożycie do niego rurę,która zaciąga powietrze z zewnątrz to wieczorkiem może być już te owe 17 stopni i odczyta tą temperaturę jako panującą w mieszkaniu i wyłączy sprężarkę.Podgrzewając czujnik sprężarka będzie nam chodziła cały czas z krótkimi przerwami na odpoczynek.
źródło: blt_mbs1111e_zdj_cie7_1_2-1
Pobierz