Zostało mi jeszcze pół roku życia, nawet nie wiecie jaka to ulga. Mam nadzieję że nie będzie dużo cierpienia. #nowotwory #depresja #dziendobry #zalesie
@masieg: Współczuję, jednak doskonale cię rozumiem. Życie przeciętnego człeka nie jest łatwe i nie każdemu jest dane zaznać szczęścia. Wykorzystaj pozostały czas najlepiej jak potrafisz, powodzenia.
#dzienniczekmatthewv3 Rozmawiałem wiele razy z rodziną, głównie mamą i lekarzami na temat samobójstwa. Najbardziej mnie #!$%@?ą te teksty typu: "ty masz 22 lata, całe życie przed sobą, musisz żyć", "czemu ty chcesz się zabić?", "samobójstwo to nie jest wyjście". Jak to nie jest wyjście? Oczywiście, że jest. "Mam całe życie przed sobą", heh, tak jakby to życie zapowiadało się bardzo optymistycznie. Przegrywam w każdym aspekcie tego życia.
Zawodowym - próbowałem studiów 2 razy. Jedne rzuciłem po miesiącu, na drugich wytrzymałem do końca pierwszego semestru ale ostatecznie nie wyrobiłem psychicznie z powodu głównie samotności, izolacji społecznej i odstawania poziomem rozwoju od moich rówieśników. Ktoś pisał tutaj, że aspekt społeczny to jedno, a na studia idzie się głównie po to, żeby mieć lepszą pracę niż tyranie w kołchozie. No dobra, tylko że problem polega na tym, że studia i tak wymagają tych kontaktów społecznych. Przecież tam były prace w grupach, trzeba było się do kogoś dołączyć, później napisać na FB, dogadać, kto co robi, na kiedy przygotowujemy projekt itp. Znaleźć pracę mieszkając na wsi to jest jakaś tragedia. Prawie codziennie przeglądam oferty pracy i dochodzę do wniosku, że paradoksalnie nawet gdybym skończył te studia (zarządzanie, logistyka) to miałbym trudniej znaleźć pracę w tych okolicznych miasteczkach niż nie mając wykształcenia wyższego, bo 70% ofert pracy to jest praca fizyczna, a jeśli znajdzie się jakaś praca w biurze, to prawie zawsze jest wymagane przynajmniej 2 letnie doświadczenie. Pozostaje mi tylko jakaś produkcja, czy magazyn za niecałe 3k.
Towarzyskim - moje życie towarzyskie, jeżeli można to tak nazwać, skończyło się 7 lat temu, kiedy zakończyłem edukację w gimnazjum. Od tamtej pory nie mam kontaktu z nikim oprócz członków rodziny. Miałem jakichś 3 kolegów, z nimi gadałem w szkole, czasem się spotykaliśmy itp. ale potem każdy poszedł swoją drogą. Teraz wszyscy z nich mają dziewczyny i swoje grono znajomych. W technikum, przez całe 4 lata miałem nauczanie indywidualne ze względu na fobię społeczną, więc nie nawiązałem żadnych znajomości, tyle co mogłem tylko czasem pogadać z nauczycielami. Przez pierwsze 2 lata chodziłem normalnie do szkoły i miałem zajęcia sam na sam z nauczycielem, później zmieniły się przepisy i nauczyciele musieli przychodzić do mnie do domu na lekcje. Maturę też pisałem w domu, podobnie jak egzaminy zawodowe. Na studiach, nietrudno się domyślić jak to wyglądało. Szedłem pełen nadziei na powrót do życia społecznego, a skończyło się jak zwykle. Stałem gdzieś na uboczu, podpierałem ściany, gapiłem się w telefon, podczas kiedy inni się integrowali i korzystali z uroków życia studenckiego. Jeżeli w szkole/studiach nie udało się nawiązać znajomości, to później jest bardzo trudno.