Obawiałem się, że tak może być. Minimalizm doprawiony niewytłumaczalną passą z Piastem musiał skutkować stratą punktów. Mimo zagrania dobrego meczu dominuje wkurzenie.
Piast stał się drzazgą, która strasznie uwiera. W ciągu ośmiu miesięcy zagraliśmy z nimi trzy razy u siebie, mam wrażenie, że za każdym razem coraz lepiej, a i tak startowaliśmy z wysokiego pułapu. Choćbyśmy nie wiem co zrobili, nie jesteśmy w stanie go pokonać. Dziś Piast nie musiał zrobić prawie nic, żeby wywieźć stąd punkt. Może nie strzeliliśmy sobie goli dosłownie sami, ale były one praktycznie z niczego.
Kolejny raz w meczu u siebie prezentujemy się kapitalnie w początkowych minutach. Siadamy na przeciwnika tak, że ten nie wie, co się dzieje. Dopiero teraz poparliśmy to strzeleniem gola w tym okresie. Jestem w stanie zrozumieć, że potem nie byliśmy w stanie grać tak przez cały mecz, ale to jest w pewien sposób robienie nadziei, a potem jej odbieranie. W takiej sytuacji przydałaby się ławka, żeby zmienić tych, którzy grają słabiej lub mają mniej sił. Niestety pod kątem ofensywy wartościowych opcji było niewiele i tym bardziej stało się jasne, że mecz z Widzewem niczego w tej hierarchii nie zmienił – takich zawodników jak Cholewiak, Valencia czy Lopes należy trzymać jak najdalej od boiska.
Poza
Piast stał się drzazgą, która strasznie uwiera. W ciągu ośmiu miesięcy zagraliśmy z nimi trzy razy u siebie, mam wrażenie, że za każdym razem coraz lepiej, a i tak startowaliśmy z wysokiego pułapu. Choćbyśmy nie wiem co zrobili, nie jesteśmy w stanie go pokonać. Dziś Piast nie musiał zrobić prawie nic, żeby wywieźć stąd punkt. Może nie strzeliliśmy sobie goli dosłownie sami, ale były one praktycznie z niczego.
Kolejny raz w meczu u siebie prezentujemy się kapitalnie w początkowych minutach. Siadamy na przeciwnika tak, że ten nie wie, co się dzieje. Dopiero teraz poparliśmy to strzeleniem gola w tym okresie. Jestem w stanie zrozumieć, że potem nie byliśmy w stanie grać tak przez cały mecz, ale to jest w pewien sposób robienie nadziei, a potem jej odbieranie. W takiej sytuacji przydałaby się ławka, żeby zmienić tych, którzy grają słabiej lub mają mniej sił. Niestety pod kątem ofensywy wartościowych opcji było niewiele i tym bardziej stało się jasne, że mecz z Widzewem niczego w tej hierarchii nie zmienił – takich zawodników jak Cholewiak, Valencia czy Lopes należy trzymać jak najdalej od boiska.
Poza
Właściwie mecz był bez większej historii, choć nieco zaskakujący może być fakt, że wygraliśmy z Lechią u siebie po raz pierwszy od czasów Jozaka. Pewnym rozwiązaniem tej zagadki jest to, że ostatnio gramy z nimi u siebie tylko raz na sezon, a w rundzie finałowej zwykle wypadały wyjazdy. Zresztą właśnie od tamtego meczu trzy lata temu ani razu gospodarz nie był w stanie wygrać meczu w tej rywalizacji.
Przez długi czas można było mieć wrażenie, że jest gorzej niż z Piastem. Nie tylko wynik, ale też problemy z zepchnięciem przeciwnika do defensywy. Lechia wyszła dość ofensywnie, a i tak nie byliśmy w stanie wykorzystać tego, że była odkryta. Jednocześnie ona sama za bardzo nam nie zagroziła. Z naszej strony było podobnie, ale i tak znów było wystarczająco dużo dobrych sytuacji, aby już na przerwę schodzić z bezpiecznym wynikiem. Choć strzałów było mniej niż z Piastem, to nie można było narzekać na otwierające podania – tutaj przede wszystkim strzelcy znowu się nie popisali. Już nawet nie chodzi o to, że marnują, albo że nie trafiają w bramkę, tylko jak bardzo piłka mija cel… Nie mówiąc o tym, że zawodnicy bez przerwy się ślizgali. Murawa się i tak poprawiła, a Lechia nie miała aż takich problemów z utrzymaniem się na nogach. Zatem pech albo słabe przygotowanie pod nawierzchnię.
Przełamanie
- Pekhart znowu strzela wazna bramke i jest najlepszym strzelcem ekstraklasy
- Lopes znowu strzela po wejsciu z lawki
- Legia ma najlepszy wynik punktowy od sezonu 2013/2014
Osobny temat to sedziowanie. Kolejny raz o tym pisze, chociaz kiedys jakos nie zwracalem na to uwage, ale to co robil sedzia Gil to byl kryminal i nie rozumiem czemu portale go dobrze ocenily. Mial on fure szczescia, ze mecz byl ogolnie latwy do sedziowania wiec nie wypaczyl wyniku meczu, ale czasami to juz serio zaczynalem sie zastanawiac, czy PZPN nie chce odplacic Legii te lata korzystnego gwizdania(patrz: wywiad prezesa FIlipiaka):) Kilka fauli bylo absurdalnych, raz nawet po faulu na Karbowniku zagwizdal w druga strone. Razil kompletny brak konsekwencji, czasami dwie takie same sytuacje ocenial calkiem inaczej. Lubie jak ktos sedziuje w ten sam sposob caly mecz, tzn albo pozwalamy na ostrzejsza gre i przepychanie sie, albo gwizdzemy po kazdym mniejszym lub wiekszym kontakcie. Tutaj Gil wyraznie nie mogl sie zdecydowac co doprowadzalo do rwania