Drugi beniaminek pokonany 3:0. Zwolennikom różnych teorii przypominam, że Cracovia nim nie jest, a mecz drugiej kolejki został przełożony. Zresztą rok temu Legia zaczęła od meczu z beniaminkiem i w tym meczu padł remis, a w całym sezonie z każdym z nich zanotowała zwycięstwo i remis. Najczęściej wcale tak łatwo nie było.
Dodałbym wręcz, że pierwsze kolejki sezonu to najczęściej nie jest najlepszy moment na grę z beniaminkami, kiedy są jeszcze niesieni entuzjazmem po awansie. Zwykle mają one udane pierwsze kolejki czy pierwszą rundę, ale wiosną już spuszczają z tonu. Przykładami takich zespołów były w ostatnich latach Widzew czy Radomiak. ŁKS czy Ruch wcale nie zagrały nie wiadomo jak źle. Oczywiście na koniec okazały się dużo słabsze od Legii, ale potrafiły też nawiązać walkę. Naprawdę nie ma w Ekstraklasie łatwych meczów, tak jak rzadko kiedy mają one miejsce w europejskich pucharach.
Nie ma co przesadzać, żeby nie robić z tego fikołków. Legia takich rywali powinna pokonywać i oczekiwanie tego od niej jest całkowicie normalne. Tym bardziej jednak nie zasługuje na krytykę za to, że wykonała swoje zadanie. Owszem, zawodnicy Ruchu popełniali bardzo poważne błędy w defensywie, ale trzeba było je wymusić, a potem wykorzystać. To nie było tak, że Legia nie ostrzegała. Ruch wyszedł dość odważnie, ale Legia była w stanie skoncentrować grę bliżej lewej strony, aby potem przenieść ją na prawą, gdzie jak zwykle świetnie atakował przestrzeń Wszołek. Były minimalne spalone (albo i nie), ale za którymś razem musiało się udać. Czerwona kartka to spryt nie tylko Guala, ale i Pekharta, dzięki któremu ta piłka przeszła we wcześniejszej fazie. Drugi gol nie padłby, gdyby nie strzał (wreszcie jakaś próba podjęta przez Celhakę) i właściwe zachowanie Pekharta pod bramką. Nikt nie ruszył, a on zachował się tak, jak powinien to robić napastnik.
Jestem
Dodałbym wręcz, że pierwsze kolejki sezonu to najczęściej nie jest najlepszy moment na grę z beniaminkami, kiedy są jeszcze niesieni entuzjazmem po awansie. Zwykle mają one udane pierwsze kolejki czy pierwszą rundę, ale wiosną już spuszczają z tonu. Przykładami takich zespołów były w ostatnich latach Widzew czy Radomiak. ŁKS czy Ruch wcale nie zagrały nie wiadomo jak źle. Oczywiście na koniec okazały się dużo słabsze od Legii, ale potrafiły też nawiązać walkę. Naprawdę nie ma w Ekstraklasie łatwych meczów, tak jak rzadko kiedy mają one miejsce w europejskich pucharach.
Nie ma co przesadzać, żeby nie robić z tego fikołków. Legia takich rywali powinna pokonywać i oczekiwanie tego od niej jest całkowicie normalne. Tym bardziej jednak nie zasługuje na krytykę za to, że wykonała swoje zadanie. Owszem, zawodnicy Ruchu popełniali bardzo poważne błędy w defensywie, ale trzeba było je wymusić, a potem wykorzystać. To nie było tak, że Legia nie ostrzegała. Ruch wyszedł dość odważnie, ale Legia była w stanie skoncentrować grę bliżej lewej strony, aby potem przenieść ją na prawą, gdzie jak zwykle świetnie atakował przestrzeń Wszołek. Były minimalne spalone (albo i nie), ale za którymś razem musiało się udać. Czerwona kartka to spryt nie tylko Guala, ale i Pekharta, dzięki któremu ta piłka przeszła we wcześniejszej fazie. Drugi gol nie padłby, gdyby nie strzał (wreszcie jakaś próba podjęta przez Celhakę) i właściwe zachowanie Pekharta pod bramką. Nikt nie ruszył, a on zachował się tak, jak powinien to robić napastnik.
Jestem
Dziś to Wasza kolej, aby opowiedzieć mi, co się działo.
Tym samym kończę serię wpisów po kilku latach, po tym jak jeszcze dłuższa seria meczów obejrzanych przeze mnie została przerwana.
#kimbalegia #legia
Odnośnie wczorajszego meczu, do tej pory szło zbyt dobrze i w końcu musiało się tak skończyć. To bardziej Legia straciła bramki (zwłaszcza pierwszą) niż Austria strzeliła. Szanse na awans są niskie, pomimo przycisnięcia przez Legie w końcówce. Na początku meczu atakowaliśmy głównie prawą strona przez piłki na Wszołka. Austria to przeczytała i w drugiej połowie
@Kimbaloula: