Wpis z mikrobloga

Coś się nie zgadza. Jest lipiec, a Legia ma wygrany Superpuchar Polski i udany okres przygotowawczy za sobą. Polecam wszystkim iść spać, zanim na dobre w to uwierzymy.

Czekam tylko, aż wszystko się rozsypie, bo za dobrze to wygląda. Wzmocnienia jeszcze przed końcem czerwca, na wszystkich pozycjach, które tego wymagały. W sparingach z dobrymi zespołami gra się kleiła, poza pojedynczymi przypadkami nie było kontuzji, trener ma za sobą już trzeci okres przygotowawczy z drużyną, co w Legii jest sytuacją bardzo rzadką. Teraz jeszcze, wprawdzie po nie najlepszym meczu, zdobył Superpuchar i przełamał kolejną fatalną serię klubu. Jest po prostu za dobrze.

Na wszystko da się też znaleźć kontrargumenty, bo wzmocnienia mogą się okazać tylko papierowe, sparingi nie mają znaczenia, kontuzje jeszcze przyjdą, a trener zostanie zwolniony. Tak może być, ale jak na Legię jest wyjątkowo normalnie, patrząc na to, co dzieje się w polskiej piłce. Nie ma nawet za bardzo żadnych afer wokół zespołu, bo nawet jak ktoś kręcił nosem na zachowanie w serii rzutów karnych, to i tak trudno to porównywać z tym, co było po finale Pucharu Polski.

Granica między bohaterami a przegrywami potrafi być bardzo cienka i równie dobrze Legia mogła znowu przegrać serię rzutów karnych i wskazane byłyby niewygodne pytania: dlaczego nie jest w stanie pokonać zespołu zaaferowanego walką w eliminacjach Ligi Mistrzów, z trenerem debiutantem i z połamanym najlepszym zawodnikiem. Dlaczego znowu w takim meczu gra na 0:0, bo powinna jednak każdego klepać już po 45 minutach. Trzeba przyznać, że było w tym meczu sporo ryzyka, bo prosiła się Legia o gola w końcówce, a w rzutach karnych trudno być pewnym czegokolwiek. Na plus powinno być to, że takie mecze jak Puchar czy Superpuchar, wygrane w trudnych okolicznościach, podbudowują zespół i podtrzymują dobrą atmosferę.

Mogły się podobać fragmenty z wysokim pressingiem, ale niestety nie wykorzystaliśmy błędów, które dzięki temu się pojawiły, a Raków odpowiadał tym samym, więc bilans wyszedł tak jak przez całe 90 minut, na zero. Podobnie w groźnych sytuacjach, bo Raków wprawdzie miał poprzeczkę w doliczonym czasie, ale Legia miała słupek Pekharta z bardzo bliskiej odległości. Była też jedna sytuacja z jego udziałem w pierwszej połowie, ale wydaje mi się, że wtedy się cofał i dopiero w ostatniej chwili zdążył zmienić kierunek biegu i wyskoczyć do piłki, ale już było za późno, żeby ją odpowiednio uderzyć.

Za wcześnie na ogólne wnioski, ale nowe ustawienie Legii to nie jest wielka rewolucja. Bardziej widać je w bronieniu, pomaga przy wspomnianym pressingu i widać to zwłaszcza przeciwko drużynom takim jak Raków, gdzie dobrze pasuje ono do ustawienia przeciwnika. Josue nadal często schodzi głęboko po piłkę, a blisko prawej strony to grywał już z rok temu i dawniej. Muci prawdopodobnie będzie miał więcej zadań z lewej strony, bo Kun nie da w ofensywie tak dużo jak Mladenović, a idealnie byłoby, gdyby częściej robił takie rajdy jak ze Spartakiem w Moskwie czy w reprezentacji z Wyspami Owczymi. Na zgrupowaniu wyglądał znakomicie, tutaj trochę słabiej, ale i tak wydaje mi się, że szczególnie kiepsko wypadł Josue. Nie można było mówić o zbyt wielu piłkach na nos, raczej były kierowane do nikogo, większość stałych fragmentów przekombinował, a na koniec chyba jeszcze nie popisał się przy wyborze kolejności strzelania karnych.

Z nowych zawodników, którzy wyszli w podstawowym składzie, można wstępnie powiedzieć tyle, że Kun zrobił swoje na lewej stronie, można na plus zaliczyć mu pracowitość. Elitim może być pierwszym zawodnikiem w środku pola Legii od czasów Antolicia, który będzie aż tak wyróżniał się inteligencją boiskową i nie straci głowy w żadnej sytuacji. Dziś tak było przez długi czas, pod koniec przytrafiła mu się strata, której powinien był uniknąć, ale ogólnie imponuje łatwością utrzymania się przy piłce lub oddania jej we właściwym momencie. Teraz można powiedzieć, że mamy w środku co najmniej trzy-cztery różne profile zawodników i może to dawać dużo możliwości pod kątem układania naszej gry. Pewnie będzie potrzeba trochę czasu, żeby ci bardziej zyskujący przestrzeń rajdami z piłką przy nodze, czyli Kapustka i Strzałek, byli gotowi, ale na razie nie ma pośpiechu. Kadra jest na tyle szeroka, że na razie możemy dać sobie radę bez nich, zwłaszcza że terminarz jest na razie korzystny i gramy co sześć dni.

Na dobre środkowym obrońcą w trójce stał się Augustyniak i zbiera pozytywne recenzje. Wciąż obowiązuje stan, w którym dwóch z trzech stoperów Legii to defensywny pomocnik i lewy obrońca, ale teraz mają za sobą dwa okresy przygotowawcze i jedną rundę w ten sposób zagraną. Te eksperymenty w miarę się sprawdziły i chyba nie ma co mieszać w czymś, co działa. Legia trochę uporządkowała się w defensywie, a na pewno porównując wiosnę do jesieni w poprzednim sezonie. Przyjęty styl gry wciąż niesie za sobą ryzyko błędów i tworzenia bardzo groźnych sytuacji dla przeciwnika, ale stabilizacja w tej formacji powinna pomóc. Jeżeli niezbyt wielu zawodników z niej odejdzie, to może ona być naszą mocną stroną w najbliższym sezonie.

Generalnie staram się szukać pozytywów, choć ciężko uciec od tego, że mecz był trudny do oglądania. Taktycznie jeszcze ok, wydaje się, że zawodnicy obu zespołów są dość zdyscyplinowani i prawdopodobnie spełnili większość swoich założeń. U nas widać na przykład, że Kun dobrze rozumie grę na pozycji wahadłowego i nie trzeba go wprowadzać nie wiadomo jak długo, bo sporo już nauczył się u Papszuna. Jeżeli były u niego jakieś błędy, to wynikały one raczej z braku zgrania czy komunikacji, niż niezrozumienia założeń, gdzie ma się poruszać. Jedyny problem to brak konkurencji na tej pozycji, wciąż trzeba tam posiłkować się Makaną Baku i to chyba jedyne miejsce w kadrze, które przydałoby się jeszcze wzmocnić. Wrzucanie tam młodych z innych pozycji może być niezłym pomysłem na uzupełnienie luki oraz zbieranie minut młodzieżowców czy punktów do Pro Junior Systemu, ale na dłuższą metę to może być trudne do przeprowadzenia. Któryś z nich musiałby okazać się nowym Michałem Karbownikiem, który zagrał z konieczności na lewej obronie w meczu, gdzie była potrzebna rotacja i potem już na żadnej pozycji nie grał tak dobrze jak właśnie na tej.

Po raz pierwszy od bardzo dawna początek nowego sezonu wypada nieźle. Wcześniej albo zaczynało się od przegranego Superpucharu, albo od męczarni w Europie, albo jak rok temu od remisu w lidze. Nie powiem, że wszystko działa, ale przynajmniej na razie są powody do optymizmu i można robić sobie nadzieję. Niby zawsze początek sezonu jest do tego okazją, ale tutaj są przynajmniej jakieś podstawy. Wcześniej trzeba było jednak postawić na odpowiednich ludzi i dać im pracować. Dlatego jak co jakiś czas ten sam apel: dajmy im dalej wykonywać swoją pracę, nawet jeżeli przyjdzie kryzys, a kiedyś przyjdzie. Na razie są pierwsze efekty w postaci mniej ważnych trofeów, ale przyszedł czas wrócić na dobre do gry o mistrzostwo. Choć z oceną szans, tak jak pisałem dwa miesiące temu, wstrzymam się do sierpnia, gdy okaże się, które z naszych klubów zagrają w fazie grupowej europejskich pucharów.

#kimbalegia #legia
  • Odpowiedz