Miejscowość była widoczna na Mapach Google, ale w rzeczywistości nic tam nie było. Był to tzw. paper town, czyli pułapka zastawiona na plagiatorów. W ten sposób Google mogło sprawdzić, czy pozostali twórcy map również umieszczą fikcyjne miasto w swoich usługach i w ten sposób udowodnić im kradzież.

Doskonałe samozaoranie. Widać, że wbrew temu co twierdzą ich głównym przeciwnikiem jest po prostu logika. "Histeria Bez Dystansu"

Ku przestrodze #189

Duży pies dogorywał w budzie w kojcu, drugi chodził sobie po terenie. Oba cierpiały bardzo i od dawna, stąd wniosek, że chyba nikomu to nie przeszkadzało w rekreacji na koniach

Wakacje nie powinny zwalniać nas z myślenia. Chyba że ktoś nigdy tego nie robił.

Seba w Renault wjeżdża na chodnik i pluje na mnie Miejsce zdarzenia: Warszawa, ul. Stańczyka

Źródło może i nie cieszące się popularnością na wykopie, ale materiał ciekawy.

Rzygam hasłem o tym, że stadion to nie teatr. To puste usprawiedliwienia dla buractwa i skrajnego chamstwa, jakiego dopuszczają się ludzie, którzy na te stadiony przychodzą – kibice, piłkarze, czasami trenerzy. Najłatwiejszym celem ataków jest sędzia. On nie ma swoich kibiców. Nie obroni...