Ja takie podejście całkowicie rozumiem. Pracuję w branży usługowej, owszem mam stałych kontrahentów dla których udzielam rabatów w ramach stałej współpracy, jednak większość mojego zysku generują klienci jednorazowi. I to tacy najczęściej pytają o rabat, jakby nie wiadomo za co im się należał. Śmiem twierdzić, że 50% klientów potrafi pytać o rabat, mimo że widzę tego klienta pierwszy raz w życiu.
Jeśli ma się takich "rabatowych natrętów" kilka-kilkanaście razy w tygodniu, można
Moje cool story jest takie, że nim kupuję coś droższego, to sprawdzam cenę w necie, a potem negocjuję. Oczywiście nie będzie ona taka sama jak w necie, ale często znacznie niższa.
Jak kupowałem pokrowiec na instrument, to np. się okazało, że zapłaciłem tyle samo, ile gdyby kupować przez neta, a nawet lepiej, bo minus koszty przesyłki (i mimo wszystko sklepowi się opłacało). Warto jednak się może nie targować, ale delikatnie podpytać o
Co to w ogóle moda na rabaty? Ja nie udę na żebry po upust, tylko negocjuję cenę. Jak mi nie odpowiada to idę gdzie indziej. A negocjować można wszystko. Nie dajcie się robić w konia na maślany wzrok handlowców. To najbardziej dochodowa branża.
Komentarze (73)
najlepsze
Jeśli ma się takich "rabatowych natrętów" kilka-kilkanaście razy w tygodniu, można
Jak kupowałem pokrowiec na instrument, to np. się okazało, że zapłaciłem tyle samo, ile gdyby kupować przez neta, a nawet lepiej, bo minus koszty przesyłki (i mimo wszystko sklepowi się opłacało). Warto jednak się może nie targować, ale delikatnie podpytać o