od dawna wiadomo, że uczy się jeździć dopiero po kursie, a wynik egzaminu to zwykle widzimisie pana z WORDu - sam zdałem bez stresu za drugim razem(15 minut na mieście, jedno parkowanie), bo instruktor był zmęczony.
Z tego co pamiętam to nie robi się to na włączonym silniku, tylko na włączonym zapłonie, podobnie jak wszystkie światła, oprócz światła hamowania. W tym przypadku prosimy egzaminatora aby powiedział czy wskazane przez nas elementy świecą. Nie wiem czy tak jest w każdym ośrodku, w moim tak było.
Pan się mógł zwrócić sprawę do sądu administracyjnego po nieuwzględnionym, drugim odwołaniu. Ah, jak dobrze znać Kodeks Postępowania Administracyjnego. ;-)
Powinna pojawić się wyższa kwota za egzamin np. z 500 zł ale płacona jednorazowo niezależnie od ilości podejść, zamiast wspierać fikcje, która obowiązuje w tej chwili gdzie i tak każdy zapłaci swoje po kilku razach.
"jeżdżę szybciej, niż przepisy pozwalają. Nie szaleję, ale, przyznaję, przepisy o ograniczeniu prędkości nie zawsze traktuję z należnym szacunkiem."
Ten człowiek powinien sobie odpuścić to prawo jazdy. Przekraczanie dozwolonej prędkości to poważne wykroczenie. Argument, że nie miał przez tyle lat wypadku jest żaden, bo jeżeli będzie pędził na złamanie karku i przydaży się wypadek, to bardzo prawdopodobne, że będzie on dla niego zarówno pierwszym jak i ostatnim.
06.12.2004 - pierwszy egzamin, miałem kłopoty ze "zdezelowanym" sprzęgłem w puncie ale jakoś poradziłem sobie na placu. Na mieście już było dużo gorzej, oczywiście niezaliczony.
21.01.2005 - plac idealnie, na mieście wymusiłem pierwszeństwo, oczywiście niezaliczony. W tym momencie nastąpiła zmiana samochodów egzaminacyjnych z punto na aveo. 2h jazd wykupiłem przed samym egzaminem.
18.02.2005 - z "oszczędności" nie wykupiłem żadnych godzin przed egzaminem co było kompletnym błędem. Poległem na placu.
27 sierpnia mam egzamin, a wyjeździłem tylko 4 godziny, bo miałem obie ręce w gipsie :D Będę musiał się ostro postarać, żeby się do tego czasu zrehabilitować, wyjeździć 26 godzin i chociaż raz zajrzeć do testów... Słuchając tych wszystkich opowieści zaczynam wątpić, żebym miał szanse zdać za pierwszym razem. Trzeba będzie do skutku...
Bardzo prawdziwy tekst i świetnie napisany, aż mi się przypomniało jak zdawałem egzamin (do 3 razy sztuka jak mawiają), za pierwszym razem egzaminator (nazwałbym go dość brzydko) oblał mnie na hamowaniu awaryjnym zaraz po wyjeździe z placu, nawet 40 nie miałem na liczniku krzyknął "hamuj" to oczywiście depnąłem jak najmocniej samochód w miejscu staje, kolesiem aż zarzuciło i gada, że źle bo mu hamulec nie zapiszczał, druga próba mniej więcej ta sama
Zapraszam w takim razie na wieś, do Częstochowy, przed przystąpieniem jednak wstąp na potańcówkę na Jasną Górę, obowiązkowo, po zdanym egzaminie również.
lol ten artykul to jakis dowcip i stwierdzam to po przeczytaniu polowy 1 strony w ktorej koles zali sie nad tym, ze go oblali za to, ze nie pokazal swiatka cofania ;o
egzaminator zawsze pyta czy zna pan zasady egzaminu i kryteria, a widac ten "doswiadczony" kierowca ich nie znal, co do tekstu wstepnego o tym, ze nieliczni zdaja za 1 razem, a reszta za 4,5,6 razem to tez jakas bajka wyssana
W ogóle ten fragment: W ubiegłym roku straciłem je, bo jeżdżę dużo, nierzadko z jednego końca Polski w drugi. Drogi jakie są, każdy wie, korki, roboty drogowe, niczego zaplanować się nie da, więc żeby się nie spóźnić, czasami jeżdżę szybciej, niż przepisy pozwalają. Nie szaleję, ale, przyznaję, przepisy o ograniczeniu prędkości nie zawsze traktuję z należnym szacunkiem.
Niczego zaplanować się nie da, ale żeby się nie spóźnić jeździ szybciej.
Najlepsze jest jak płaczą po egzaminie... bo się egzaminator uwziął... i tak ściemniają prawie wszyscy którzy nie zdali. Kolega Łukasz którego pozdrawiam , bo pewnie to przeczyta nie zdał chyba z 12 razy. Jednak zawsze mówił, oblałem bo wymusiłem, oblałem bo wjechałem pod prąd, bo mi zgasł dwa razy na górce... a nie farmazony " jechałem prawidłowo, a on mnie oblał"
Osoby, takie jak ten miły pan co się wyżala, po prostu najwidoczniej nie potrafią jeździć i nie zdają, jakoś praktycznie wszyscy moi znajomi, którzy zdawali, zdali najdalej za drugim razem. Sam w kwietniu 2004 roku rozpocząłem kurs, a w lipcu miałem już plastik. Zdałem za pierwszym razem, pomimo tego, że egzaminator miał dwa zastrzeżenia - pierwsze to niby wymuszenie, drugie to niby
Widzisz mój drogi, nie każdy jest takim omnibusem jak ty i nie zdaje prawka za pierwszym razem. I wcale nie musi jeździć gorzej od ciebie. Sam podałeś że popełniłeś dwa błędy (albo błędy których nie było ale egzaminator je widział) i uwierz mi że jakby miał zły humor to już niekoniecznie zdałbyś za drugim razem. Dlaczego? Bo przed pierwszym egzaminem jest 30 godzin jazd i tutaj ciągłość jest ważna. Drugi egzamin i
Politycy mają to do tego, że to oni uchwalają prawo, dzięki któremu byle urzędas to pan i władca, dla którego obywatel to śmieć. Tak było ze skarbówką, gdzie urzędas wydawał decyzję i zdzierał kasę z firmy często doprowadzając ją do updałości, i dostawał za to premię, nawet jeśli potem okazało się, że decyzja była błędna (napisałem było, bo nie wiem czy dalej tak jest) i tak jest z WORD-ami i egzaminatorami, którzy
A co mają do tego politycy Panie rebel? Tu króluje raczej chciwość ludzka, a nie żadni politycy... Na oblewaniu i kolejnym zdawaniu zarabia ten ośrodek, czy jak to się nazywa, a nie politycy (no chyba, że mówimy o vat'cie i tych pierdołach....)
Komentarze (177)
najlepsze
od dawna wiadomo, że uczy się jeździć dopiero po kursie, a wynik egzaminu to zwykle widzimisie pana z WORDu - sam zdałem bez stresu za drugim razem(15 minut na mieście, jedno parkowanie), bo instruktor był zmęczony.
jak można sprawdzić "światełko wsteczne" ?
wrzucić wsteczny i ręczny i iść zobaczyć czy świeci, czy już jest jakaś nowa technologia, której nie było jak ja zdawałem :)
Jedyne światło, którego nie sprawdzisz sam to światło stopu na hamulcu roboczym.
"jeżdżę szybciej, niż przepisy pozwalają. Nie szaleję, ale, przyznaję, przepisy o ograniczeniu prędkości nie zawsze traktuję z należnym szacunkiem."
Ten człowiek powinien sobie odpuścić to prawo jazdy. Przekraczanie dozwolonej prędkości to poważne wykroczenie. Argument, że nie miał przez tyle lat wypadku jest żaden, bo jeżeli będzie pędził na złamanie karku i przydaży się wypadek, to bardzo prawdopodobne, że będzie on dla niego zarówno pierwszym jak i ostatnim.
21.01.2005 - plac idealnie, na mieście wymusiłem pierwszeństwo, oczywiście niezaliczony. W tym momencie nastąpiła zmiana samochodów egzaminacyjnych z punto na aveo. 2h jazd wykupiłem przed samym egzaminem.
18.02.2005 - z "oszczędności" nie wykupiłem żadnych godzin przed egzaminem co było kompletnym błędem. Poległem na placu.
Po 3 próbach
Powodzenia wszystkim zdającym.
Wiem wiem, też tak robiłem.
Zapraszam w takim razie na wieś, do Częstochowy, przed przystąpieniem jednak wstąp na potańcówkę na Jasną Górę, obowiązkowo, po zdanym egzaminie również.
egzaminator zawsze pyta czy zna pan zasady egzaminu i kryteria, a widac ten "doswiadczony" kierowca ich nie znal, co do tekstu wstepnego o tym, ze nieliczni zdaja za 1 razem, a reszta za 4,5,6 razem to tez jakas bajka wyssana
W ogóle ten fragment: W ubiegłym roku straciłem je, bo jeżdżę dużo, nierzadko z jednego końca Polski w drugi. Drogi jakie są, każdy wie, korki, roboty drogowe, niczego zaplanować się nie da, więc żeby się nie spóźnić, czasami jeżdżę szybciej, niż przepisy pozwalają. Nie szaleję, ale, przyznaję, przepisy o ograniczeniu prędkości nie zawsze traktuję z należnym szacunkiem.
Niczego zaplanować się nie da, ale żeby się nie spóźnić jeździ szybciej.
Osoby, takie jak ten miły pan co się wyżala, po prostu najwidoczniej nie potrafią jeździć i nie zdają, jakoś praktycznie wszyscy moi znajomi, którzy zdawali, zdali najdalej za drugim razem. Sam w kwietniu 2004 roku rozpocząłem kurs, a w lipcu miałem już plastik. Zdałem za pierwszym razem, pomimo tego, że egzaminator miał dwa zastrzeżenia - pierwsze to niby wymuszenie, drugie to niby
Tutaj mam ochotę pojechać naszych pięknych polityków.
k$%$a, p!$%!%%one ch$%e i cwele poj##ane !
Albo trzeba zdawać w inny ośrodku, albo dać w łapę, albo mieć znajomego i tez mu dać w łapę.
Co za psychole i palanty robiły tą ustawę.
ja zdałem za 1 razem, chociaż za to jak jechałem to sam siebie bym uwalił po 5 minutach.... loteria i gówno się ma do umiejętności.