Delikatnie przeredagowane zgodnie z zasugerowaną prośba, mam nadzieje, że teraz<br />wygląda to trochę bardziej czytelnie :)<br /><br /><br />Pisze to wszystko po wpływem emocji jakie wezbrały się we mnie przeczytaniu:<br /><a href="//www.wykop.pl/artykul/702061/nie-oplaca-sie-mowic-prawdy" rel="nofollow" >//www.wykop.pl/artykul/702061/nie-oplaca-sie-mowic-prawdy</a> .<br />Chodzi głownie o działanie naszego sądownictwa oraz ich rewelacyjny przepływ informacji<br /><br />W czym rzecz?<br /><br />Sprawa tyczyła się niezapłaconych mandatów z racji jazdy bez ważnego biletu komunikacji<br />miejskiej w Poznaniu. "Teoretycznie" otrzymałem takowe mandaty, w ilości sztuk 3.<br />w 2005 roku. Jednak w 2004 skradziono mi portfel ze wszystkimi dokumentami, takimi<br />jak dowód, prawo jazdy (świeżo zdobyte), dowody rejestracyjne i inne pierdoły. Zaginięcie<br />dokumentów zostało oczywiście zgłoszone policji oraz innym instytucją, ale to nie zmienia<br />faktu, że ktoś i tak jeździł dalej "na mój koszt" wraz z moimi dokumentami. Skąd wiem, <br />że to nie ja dostałem te mandaty? Wszelkie tego typu papiery archiwizuje, pamiętam<br />praktyczniej każdy mandat który dostałem wraz z ilością punktów karnych, a tych nie dość, <br />że nie mogłem sobie przypomnieć, to ich także nie znalazłem, w dodatku od kiedy zdałem<br />prawo jazdy komunikacją miejską poruszałem się może dwa lub 3 razy i nie pozostawiło to<br />we mnie dobrych wspomnień. Stąd wiem, że to nie moje kary.<br />O mandatach nic nie wiedziałem, w końcu dostałem informacje od komornika sądowego<br />z zaoczym wyrokiem, ze jestem zobowiązany do zapłaty ok 700 zł plus jakieś inne pierdoły<br />związane ze sprawą, która toczyła się pomiędzy mną "zaocznie bez mojej wiedzy i świadomości"<br />(wiem, że niestety prawo na to pozwala) a MPK w Poznaniu. Straszenie zablokowaniem kont<br />wpisaniem do rejestru dłużników i inne cuda wianki. Jako że był to okres świąteczny, bardzo<br />nie pasowało mi się stawić w kancelarii komorniczej, tak jak napisali w ciągu 3 dni, więc<br />grzecznie zadzwoniłem, ze przyjadę po świętach...<br /><br />i pewnego dnia:<br /><br /><br />Przyjechałem do roboty, ładnie się rozsiadłem i spostrzegłem na biurku list<br />patrze, a tu wezwanie od komornika te co dostałem po świętach. Mowie: "Ojj<br />trzeba się zbierać i sprawę wyjaśnić"<br /><br />Pojechałem na druga stronę miasta, podjeżdżam pod wille<br />nowe bmw 7 przed chata... kancelaria komornicza.<br />Wchodzę, do sekretariatu i pytam się czy mogę z kimś rozmawiać w tej<br />sprawie<br />(są oczywiście jego godziny urzędowania) Pani na to:<br /><br />Pani: Pana komornika teraz nie ma bo musiał wyjechać<br />Ja: Dobrze, a co ja mogę zrobić w tej sprawie, bo prawdopodobnie to nie<br />są moje mandaty<br />P: No ja nie wiem... Może Pan spróbować jechać do MPK i sprawę wyjaśnić<br />J: Dobrze, ale ja prowadzę działalność gospodarcza i nie mogę pozwolić<br />sobie na<br /> zablokowanie kont, cz da się do jakoś wstrzymać.<br />P: Nie, my możemy tylko wstrzymać gdy dostaniemy pismo z mpk ze sprawa<br />umorzona bądź z sądu.<br />J: To może ja do sądu pojadę, wkoncu jestem stroną w sprawie<br />P: A no widzi Pan, może Pan tak spróbować, a ma pan sygnaturę sprawy?<br />J: A skad mam mieć, przecież mi nie napisaliście<br />P: Ah no faktycznie, to prosze, niech pan przepisze.<br /><br />Poszedłem w p---u, dostałem informacje, ze mam jechać do sądu na grunwald.<br />Krążyłem po okolicy, wkoncu trafiłem. Idę do biura podawczego i pytam<br />się czy mogę zrobić wgląd do akt. Pani w-----------a ze smakiem pączka, z pełnym<br />pyskiem, plując cukrem pudrem, bierze sygnaturę, myśli, analizuje i mówi:<br /><br />P: Ale przecież to jest stara sygnatura, my je zmienialiśmy, a w ogóle to<br />my tutaj nie mamy tych akt, przecież musi Pan jechać na ulice Młyńską.<br /><br />Grzecznie podziękowałem i delikatnie w-------y wsiadłem do auta i jadę,<br />z junikowa na stare miasto. Ledwo znalazłem miejsce do parkowania, stanąłem w poprzek,<br />ale udało się W sądzie remont! wejście od innej strony... Szukam, chodzę po tym zimnie<br />i znalazłem, wejście takie, ze anorektyk się zmieści, ale nic po za tym, a działa to<br />dwu kierunkowo. Poprzeciskalem się przez chołote i jestem w środku.<br />Podchodzę do okienka, a tu mi nagle jakaś zawszała opryskliwa baba<br />zaczyna drzeć pyska<br /><br />P: To nie te okienko, Pan nie wie co Pan robi, to okienko obok!<br /><br />Myślałem, że napluje na nią przez ten lufcik...<br />Podchodzę do drugiego, g---o słyszę, bo oczywiście im głośniki wysiadły.<br /><br />J: Proszę, skierowali mnie tutaj z sądu na grunwaldzie, prosił bym o<br />wgląd do akt<br />P: Juz juz... chwilkę, tylko zadzwonię<br /><br />Czekam, czekam...<br /><br />P: Wie Pan co, ale to jest stara sygnatura, my nie mamy tych dokumentów!<br />J: (???) Jak nie macie, to gdzie one są? Przecież z innego oddziału mnie<br />tutaj skierowali<br />P: No przecież te dokumenty leżą w archiwum, przed chwilą do niech<br />dzwoniłam, musi Pan jechać na Szyperska 14, na pierwsze piętro.<br /><br />Dość mocno podirytowany zabrałem papiery wyszedłem, wypchnąwszy jakiegoś<br />dziada z tych wąskich drzwiczek, wsiadłem w auto i jadę...<br />Dojechałem na szyperska, wchodzę idę na pierwsze piętro, jest...<br />Archiwum! Mowie sobie rewelacja, teraz to wszystko załatwię.<br />Pukam... chce wejść, a tu drzwi zamknięte (??), następne, tak samo i<br />następne tez!! Ja p------e, przecież przed chwila tutaj dzwonili z młyńskiej.<br />Dobra, po ósmej probie, znalazłem otwarte drzwi, powietrze ze mnie<br />trochę zeszło.<br />Panie bierze papiery, patrzy, patrzy i mowi<br /><br />P: Ale ta jest stara sygnatura, i tutaj jest wydział XVIII, czyli teraz,<br />hmm... teraz to jest wydział piąty. Czyli to nie tutaj (!!)<br />J: Przepraszam ślicznie, to gdzie ja mogę się udać żeby to załatwić?<br />P: Musi Pan przecież iść na drugie piętro!<br /><br />Krew mnie zalała! ale dobra, chociaż nie muszę wsiadać w samochód... idę<br />na te drugie piętro. Podchodzę już do normalnego okienka podawczego, a tym siedzi<br />tępa do granic możliwości blondyna (nie obrażając ale ona naprawdę nie wyglądała na rozgarniętą)<br /><br />P: Słucham Pana?<br />J: Przysłali mnie tutaj z młyńskiej chciał bym zrobić wgląd do akt,<br />które są w archiwum<br />P: No jak tutaj? Przecież archiwum jest na pierwszym pietrze!<br /><br />K---A!!!!!!!! Sobie myślę, gdzie ja żyje, o co tu k---a chodzi?<br /><br />J: Tak, ale przysłali mnie tutaj (będę parł, już ni chce mi się<br />chodzić), i chce mieć wgląd do tych akt!<br />P: No ja nie wiem... niech Pan idzie do pokoju 205<br /><br />Pokornie poszedłem z nadzieją, że to już koniec, ze ten koszmar się już<br />kończy. Wchodzę do pokoju, podchodzi do mnie Pan<br /><br />P: W czym mogę pomóc?<br />J: (Bla bla bla)<br />P: Hmm... ale to jest ta stara sygnatura i wie Pan co, ja nie będę mógł<br />Panu pomoc.<br />J: Mogę wiedzieć dlaczego?<br />P: Wie Pan od rana nam system nie działa i nie mam możliwości<br />sprawdzenia gdzie dokładnie znajdują się te akta.<br /><br />Zamurowało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć, wyszedłem.<br /><br />Straciłem 3,5h, zrobiłem prawie 50km, i k---a nic nie załatwiłem!<br />To jest po prostu do takiego stopnia p----------e, ze nie idzie togo<br />objąć rozumem<br />albo ja jestem na to za głupi!<br /><br />========================================<br /><br />Pisałem to jako wiadomość do mojej siostry 5 minut po wejściu spowrotem do firmy,<br />stad tyle przekleństw i negatywnych emocji, ale wierzcie mi, nie chcieli byście<br />być na moim miejscu. Skończyło się to tak, ze zapłaciłem niecały tysiąc mandatu<br />w ten sam dzień co to "próbowałem załatwić", odpuściłem sobie już chodzenie<br />po jakichkolwiek instytucjach prawnych i innych tego typu śmiesznych instytucjach<br />Bo to co nasze polskie sadownictwo zaserwowało mi w ten dzień, to przerosło<br />moje wszelkie oczekiwania.<br /><br /><br /><br /><br />Pozdrawiam<br /><br />
Komentarze (19)
najlepsze
Wierz mi, naprawdę po tym wszystkim ręce mi opadły, juz nie mam siły walczyć z tymi baranami. Ca całość zapłaciłem, mandatów nie zobaczyłem, bo znowu musiał bym jechać do "archiwum", stracone nerwy, stracony czas, a to sobie bardzo cenie.
piszesz ze niechcialo/nie na reke bylo ci stawienie sie u komornika szybko....coz ponos teraz konsekwencje
dodatkowo komornik jest "wykonawca" jego jedynie mozesz zyebac jesli nie ma wyroku sadowego (a w twojej sprawie zapewne ma) i powinienes udac sie do sadu ktory wydal wyrok bedacy podstawa
Mnie dziwi, czemu nie pojechał do MPK i tam pogadać co dało by się zrobić, żeby umorzyli sprawę