Nie jestem człowiekiem szukającym sensacji, ale czytając ostatnie Wykopy o traktowaniu użytkowników przez Nokię i jej serwisy, postanowiłem dołożyć swoją historię, choć na szczęście już zamkniętą.
Przez okres czasu od 2009 do 2010 roku byłem szczęśliwym posiadaczem Nokii N97, wcześniej wieloletni użytkownik Nokii. Świetny gadżet, niewielkie mankamenty, aż to momentu, kiedy klawisz odblokowywania telefonu zwyczajnie się zużył i niezwyczajnie odpadł. Pomyślałem, że to nic takiego, przeżyję. Niedługo potem zepsuło się gniazdo jacka a telefon próbował mi wmówić, że słuchawki są podłączone. W tym momencie postanowiłem, że czas to naprawić, tym bardziej, że miałem zamiar wymienić telefon na inną Nokię.
Jako, że mieszkam w Olsztynie, postanowiłem udać się z telefonem do
autoryzowanego serwisu. Naprawa była "pogwarancyjna" - nie miałem paragonu (moja wina).
Zdecydowałem się zostawić telefon i powierzyć go w ręce "fachowców", pomyślałem, że jest to topowy model Nokii, więc nie będę ryzykować zwykłego komisu/serwisu.
Wróciłem po kilku dniach, aż serwisanci wycenią koszt naprawy i aby dopełnić resztę formalności. Koszt naprawy przerósł moje najśmielsze oczekiwania, wyniósł 279 złotych. Cóż, pomyślałem - przynajmniej będzie dobrze i sprawnie zrobione.
Zgodziłem się na naprawę, podpisałem odpowiednie dokumenty, zostałem zapewniony, że czas naprawy to dwa tygodnie i do tego czasu telefon będzie naprawiony bo do wymiany jest gniazdo jacka i wewnętrzna obudowa (żeby założyć klawisz). Nic skomplikowanego.
Mijały dni... tygodnie (pierwszy telefon z odpowiedzią, że "czekamy na części"), minął miesiąc. Postanowiłem zainterweniować.
Miesiąc czasu bez telefonu, ja go nie używam, dodatkowo nie mogę go sprzedać i traci na wartości.
-Dzień dobry, nazywam się FELIX90, przychodzę w sprawie Nokii N97, którą oddałem MIESIĄC temu do serwisu.
=Dzień dobry. Okazało się, że telefon ma uszkodzoną płytę główną, ponieważ nosi ślady zalania, wciąż czekamy na odpowiednie części, więc nawet jakby znalazł pan paragon do gwarancji to naprawa będzie odpłatna.
-Mój telefon nie był zalany ani nie miał uszkodzonej płyty głównej. Powiedziano mi co jest do naprawy przy wycenie i ustaleniu co jest uszkodzone. W związku z tym chciałbym odebrać swój telefon z serwisu, ponieważ nie wywiązuje się z umowy, czekam zbyt długo a części wciąż nawet nie ma w serwisie.
=W takim razie, skoro nie zgadza się pan na naprawę, musi pan zapłacić za wycenę.
-Zgodziłem się na naprawę, tylko wasz serwis nie potrafi wykonać usługi w terminie. Nie sądziłem, że tak podstawowe części do topowego modelu są nieosiągalne w ciągu miesiąca. Przez ten czas zostałyby wyprodukowane przez dzieci w Chinach, przetransportowane na osłach do Finlandii, pięknie zapakowane i wysłane do was czymkolwiek.
=Płaci pan?
I tak dalej i tak dalej. Finał był taki, że nie zapłaciłem, chodzi o fakt, nie o 10 czy 20 złotych. Zdenerwowany tym faktem, zadzwoniłem do firmy licencjonującej serwisy Nokii i działu gwarancyjnego fińskiej firmy, powiedziałem w czym tkwi problem, jak wygląda jakość usług i praca tego serwisu. Otrzymałem zapewnienie, że sprawa będzie monitorowana a ja informowany.
Dwa dni później otrzymałem telefon z serwisu, że sprzęt jest naprawiony, bez gwarancji rozruchowej bo niby był zalany, ale działa. Kilka godzin później, zadzwoniła pani, która interweniowała w tej sprawie, żeby zapytać czy wszystko jest w porządku i jak przebiegła cała sprawa.
Wniosek jest prosty. Dla chcącego nic trudnego a serwis zwyczajnie olał sprawę i prawdopodobnie nawet nie szukał części.
Od tamtego czasu straciłem zaufanie do firmy, mimo, że winny był jedynie serwis.
Nieco wyświechtany dowód.
Komentarze (13)
najlepsze