Praca u Januszy budownictwa
Strzeżcie się pracy u Januszy budownictwa… Jeśli rozważa ktoś z was karierę budowlańca, to warto przemyśleć temat kilka razy i dobrze wybrać firmę...
Pan_Lobotomiusz z- #
- #
- #
- #
- 49
Strzeżcie się pracy u Januszy budownictwa… Jeśli rozważa ktoś z was karierę budowlańca, to warto przemyśleć temat kilka razy i dobrze wybrać firmę...
Pan_Lobotomiusz zStrzeżcie się pracy u Januszy budownictwa…
Najgorsze akcje jak pracujesz u takiego typowego Janusza, to musisz iść na reklamację do klienta. Wstyd i hańba! Mówiliśmy na tego Janusza Wujek, bo wtedy nie było jeszcze określenia Janusz, więc na co dzień n szefów w budowlance na co dzień po prostu mówiło się Wujek, chyba że po wypłacie, wtedy nie mówiło się Wujek tylko po prostu chuj.
Jak szliśmy na tę reklamację, to największym zmartwieniem tego Wujka, było to, w co my się ubierzemy. Ubolewał, że będzie musiał nam pożyczyć kombinezony i potem je prać za swoje pieniądze (oczywiście nie było wtedy czegoś takiego jak ubrania firmowe, tylko zasuwało się w jakiś łachmanach, które powstały z najbardziej znoszonych ciuchów jakie się wtedy miało i których nie szkoda było już na budowę.
Wujek prawie płakał, że na tej firmie to nie zarabia, że ciągle jest do tyłu, a w ogóle to często dokłada z pensji żony. A na wakacje to za granicę jeździ tylko dla tego, że jego żona za trzynastą pensję pół roku temu wykupiła jakieś tanie lastminet na sierpień.
I otworzył przed nami wrota swojego busa i prawie się na ziemię wysypały te kombinezony. Ze sto gratisowek, co je handlowcy rozdawali wujkom opychając szajs (czyli po budowlanemu materiały budowlane). Wszystkie możliwe rozmiary. I kazał nam przymierzać te kombinezony ale nie takie nowe, tylko takie co już były otwarte, raz czy dwa użyte i odłożone do busa po wypraniu lub nie. Jak na Lejsa nie było żadnego z tych używanych niby-wypranych, to taki był zły, że musiał X-lke z nowej paczki wyjąć. Cały cyrk z tym przebieraniem się w te kombinezony polegał na tym, że zlecenie robiliśmy jeszcze dla dewelopera, a na reklamację jechaliśmy już do klientów którzy kupili mieszkanie, więc wujek nie chciał pokazywać się z brygadą takich łachmaniarzy jak my wtedy.
- NO, ALE FACHOWCEY PEŁNĄ GĘBĄ!!! Jarał się wujek patrząc na nas i widać było na jego twarzy dumę, że ma taką ekipę.
- JAKBY JESZCZE CHCIELI PŁACIĆ ZA TE ROBOTY, TO DOBRZE BYŚCIE WYGLĄDALI JAKO BRYGADA W TAKICH KOMBINEZONACH, BO CAŁY CZAS BYŚCIE W TAKICH CHODZILI.
To nic, że zawsze po reklamacjach, kazał te kombinezony ściągać przed busem na parkingu i z powrotem musieliśmy wkładać te nasze łachy, ale kombinezony miały być czyste na następny raz. Bo jak się jeździło na reklamację, to trzeba było zrobić wrażenie fachowców. Wujek wymyślał jakiś bajer, bo chciał łapać prywatnych klientów poza budowami. No i tym razem ostrzył sobie zęby, że w świeżo oddanym bloku, jak zacznie z nami łazić po korytarzach z wiaderkami i wałkami do malowanie, to zaraz się ludzie co tam kupili mieszkania, rzucą na nas, żebyśmy im wykończeniówkę robili.
Jak klientka, do której mieliśmy iść na tę reklamację, zadzwoniła do wujka, że się spóźni dwie godziny, to ten od razu kazał nam robić pielgrzymkę w tą i z powrotem po klatce schodowej na górę i na dół żeby nas ktoś zobaczył i zapragnął takiej ekipy w takich nowiutkich kombinezonach do wykończenia jego nowiutkiego mieszkania. Ale takiego wała! Chodziliśmy jak debile po korytarzach i wokół bloku. Tułaliśmy się jak żule, szukający niedopałków wokół przystanku. Pies z kulawą noga się nami nie zainteresował. Nawet nam wujek nie pozwolił peta zapalić, bo potencjalni klienci przecież mogą na to patrzeć. Po godzinie takiego przegrywu, wujek zaczął sam zagadywać ludzi kręcących się wokół nieruchomości i pytać czy może już mają wykonawcę. Walił takie ściemy, że w pewnym momencie zastanawialiśmy się czy to w ogóle ten sam wujek. A potem doszło do mnie, że wujek ten sam, tylko różne miał ściemy na różne sytuacje (lastminet kupiony w styczniu na sierpień!!!)
No i przyjechała w końcu ta klientka. Babka koło czterdziestki, ale lepsza niż nie jedna młoda loszka. Zrobiona, że nie wiem co. Weszła z nami do mieszkania, które było w stanie deweloperskim, i pokazała nam te plamy na ścianie (te po serkach holhand, ale historię tej akcji opowiem następnym razem)
Mieszkanie było w tak zwanym standardzie deweloperskim, poza jedną ścianą, którą ktoś próbował pomalować na czerwono. Pod ściana stało wielkie wyro małżeńskie a przy wyrze dwa kieliszki i butelka po szampanie a naprzeciw wyra na ścianie, przyczepiona była wielka plazma z zestawem głośników.
No i wujek zaczął walić ściemy tej klientce, że te plamy to kwestia niedokładnego gruntowania ścian przez tynkarzy, gładzi którą właśnie reklamuje, warunków atmosferycznych i wysalania się cementu przez reakcję z tynkami. Właściwie to zbajerował babę, że wcale nie jesteśmy na reklamacji a robimy to, bo kierownik tylko na nas mógł liczyć. Potem bajerował ją, że właściwie to my nie robimy na dużych budowach, a jedynie malujemy apartamenty, a duże budowy robimy z uwagi na relacje z kierownikami, którym prywatnie robiliśmy mieszkania, i ratujemy ich na tych dużych budowach, kiedy inni wykonawcy nawalili.
Wtedy klientka wtrąciła, że ona dosłownie błagała kierownika, żeby jej jakąś porządną ekipę przysłał.
- No – powiedział wujek – I DLA TEGO NAS PRZYSŁAŁ, BO JAKBY TYCH MAJSTRÓW Z BUDOWY WZIĄĆ, TO PROSZĘ PANI, PROOOSZĘ PAAANI…
Nawinął tej babie taki makaron na uszy, że dała nam klucze i zleciła pomalowanie tego mieszkania na czerwono(a chyba się domyślacie, że poza deweloperskimi zleceniami, to ani razu nikt z nas tam obecnych nie był nigdy na zleceniu u takiego prywatnego klienta, no chyba że na reklamacjach). Wujek obiecał że skuje tynki w miejscu plam (tych po serkach, ale on tego nie wiedział jak było z tymi serkami) a jak baba poszła, to kazał nam zostać, po czym zmienił zdanie i kazał wziąć te wałki i wiadro z farbą i iść za nim (no pewnie, bo jeszcze by się kolejny frajer po drodze złowił) Szukał czegoś pół godziny w samochodzie aż w końcu z miną pirata który odkopał ukryty skarb, wyjął budowlane panaceum na wszystko – farbę na zacieki!
Powiedział, że nic nie będziemy kuć, a farba na zacieki pokryje wszystko i będzie cacy. Cały czas zacierał ręce, bo chyba niezłą stawkę musiał ustalić za to malowanie.
A byliśmy tam we trzech, ja Lejs i jeden szwagier malarz-szpachlarz. I skumajcie, co ten pieprzony szwagier wymyślił. Był tak zajarany tą plazmą na ścianie, że powiedział, że przyniesie ze sobą pornola i go tam obejrzy. Jak na drugi dzień wujek zostawił nas z jednym wałkiem na tym mieszkaniu i pojechał organizować materiał (srogo się obeżreć w Makdonaldzie) Tośmy się zawinęli bo szwagier malarz-szpachlarz kazał nam ze sobą iść do kiosku po pornola. Weszliśmy do takiej budki z prasą, gdzie na ladzie stały jakieś dewocjonalia, zdjęcia papieża i inne święte obrazki, a naprzeciw na regale z gazetami, na samej górze były całe dwie półki pornoli. Szwagier był zły, bo do „Twojego Łikędu” nie dawali płyty z filmem. Ale zajarał się na tytuł „Dupy i cipy” bo dawali tam aż dwie płyty z filmami.
Zanim wujek przyjechał ze sprzętem, to pomalowaliśmy tym jednym wałkiem te plamy po serkach, żeby nam znów godzin nie obciął. Jak przyjechał, to jeszcze nam tłumaczył, że jak coś to nie farba, ale nowy tynk i jeszcze młotkiem postukał na środku ściany, żeby troszkę kurzu narobić jak facetka przyjdzie na koniec dnia. W końcu umówił się że skuje.
Jak w końcu wyszedł, to szwagier od razu odpalił jednego z pornoli i lignął się na tym wyrze, które baba kazała zabezpieczyć folią. Pierdolony zboczuch i samolub, kazał nam iść po pety a sam został w tym mieszkaniu i oglądał te pornole.
A nikt z nas nie pomyślał, żeby zamknąć drzwi na jakiś klucz, i jak wróciliśmy z Lejsem ze sklepu, to sytuacja wyglądała tak: Szwagier od pornola, stoi zupełnie na golasa z wypiętą w stronę klientki pryszczatą dupą i zdenerwowany próbuje założyć gacie i ciągle trafia nogą nie w tą dziurę co trzeba, mało się przy tym nie przewracając. Klientka prawie z płaczem dzwoni do wujka i pyta się go czy wie co odbyło się w jej mieszkaniu, na jaj łóżku. Coś tam potakuje, a potem ryczy do telefonu, że ma wujek przyjeżdżać po swoją zwyrodniałą ekipę zboczeńców. Mąż klientki opierdala szwagra i zrzuca z łóżka tę satynową pościel, z której szwagier uformował sobie coś jakby „symbol kobiety” jeśli można by to tak ująć....XD
Wujek z tego wszystkiego to aż się oblał keczupem w Makdonaldzie i przyjechał taki zbity jak jakiś pies. Baba się tak na niego darła, że mało się nie porzygała. Jej facet wymyślił sobie, że nie odda nam narzędzi za karę, bo będzie musiał kupić nowe łóżko, bo tego już nie chcą. Wtedy Szwagier wypalił żeby mu chociaż jego płyty oddali, bo już zapomniał osioł jeden, że ten cały opierdol to był właśnie z jego powodu. Jaką miał minę, kiedy mąż tej facetki łamał mu na kawałki te płyty na kawałki a papierowe pornole rwał na strzępy. Idiota Szwagier, wszystkie te kawałki próbował łapać w locie a jeśli mu się nie udło, to zbierał je z podłogi. A myśmy z Lejsem stali niewinni i zakłopotani. Facet tak sadził na tego szwagra i deptał jeszcze szczątki tych pornoli, a ten szwagier wyciągał mu je dosłownie spod butów. W końcu z Lejsem nie wytrzymaliśmy ze śmiechu i po prostu jak staliśmy, tak nagle skisnęliśmy na całego. Wtedy ten facet powiedział, że dzwoni po skarbówkę i inspekcję pracy a wujek wydał komendę, że dla oszustów nie będziemy robić i wychodzimy.
Z klatki oczywiście nie poszliśmy od razu do samochodu, bo się wujek przestraszył że rejestrację spiszą i siedzieliśmy w krzakach, zanim baba z facetem nie odjechali. Ten głupi szwagier zamiast iść już w cholerę i więcej się nie pokazywać, cały czas był z nami, bo ostatecznie na budowie zostały jego normalne ubrania i nowe białe buty w których miał iść w piątek na dyskotekę (białe buty budowlańca i dyskoteka, to też bardzo ciekawy temat)
Siedział debil w kuckach i niczym puzzle, układał sobie zdjęcia gołych bab z tych strzępów które udało mu się uratować. A jak ułożył jakąś całą gołą babę to się uśmiechał i posyłał jej buziaka. Debil!
Jak tylko nasi niedoszli klienci odjechali, to teraz wujek wyszarpał mu te resztki pornoli i wyrzucił na ziemię. Popluł na to jeszcze i zaczął wdeptywać w ziemię a potem zaczął opierdalać szwagra i powiedział mu, że ma spierdalać i że nie dostanie ani złotówki, a jak go gdzieś spróbuje zgłosić, to sam też dostanie domiar i kolejnego komornika. Szwagier, chciał dostać jeszcze swoje ciuchy robocze i upierał się, że za godziny od poniedziałku powinien być rozliczony, bo przecież chodził do pracy. Ale wujek zwyzywał go od zboczeńców i kazał wypierdalać. Kolejny raz nie poznałem wujka kiedy szwagrowi powiedział, że za karę nasra do tych jego butów i jeszcze innym każe srać. I wtedy zaczęli się szarpać. Prawie by się pobili gdybyśmy z Lejsem ich nie rozdzielił. Trochę szkoda, bo chętnie bym zobaczył jak jeden z nich, nie ważne który, dostaje od drugiego wpierdol.
My z Lejsem byliśmy we dwójkę niewinni. Poszliśmy tylko po pety i nie chcieliśmy mieć obciętych godzin za dzisiejszy dzień, a wiedzieliśmy, że i tak nam się dostanie. No ale cóż, taki los pomocnika budowlanego w tamtych czasach (Wujki mogły wszystko a ty tyraj na nich za półdarmo i mniej obcinaną wypłatę za wszystko co tylko się wydarzy w tej parszywej branży...)
Tak swoją karierę w Ekopolu Konstrakszyn zakończył szwagier o wdzięcznej ksywie Ocet (miał taki ryj, jakby przed chwila z braku laku obalił litra octu. A jaką musiał mieć minę jak go przyłapano tego dnia na oglądaniu tego pornola kiedy leżał na zwiniętej pościeli klientów? Trudno mi to sobie nawet wyobrazić) Wiedzieliśmy z Lejsem, że na jego miejsce już wkrótce zawita nowy kolega… XD
…ale to już inna budowlana historia XD
Komentarze (49)
najlepsze
@Talvisota
@tezetzetlipoca
@piotrox1986
@Maceek6
@gimemoa
@allmilczar
@zdebel
@TheResurrectedProditor
@Supaplex
Kogoś jeszcze wołać na budowlaną serię?
Ogólnie panuje przekonanie że na budownictwo idą jacyś pasjonaci czy coś. Większej głupoty