Chciałbym ostrzec wszystkich przed nadchodzącym kryzysem ekonomicznym. W szczególności jednak kieruję swoją przestrogę do osób młodych o nieugruntowanej pozycji na rynku pracy. Na światowych rynkach mamy już praktycznie bessę, już od jakiegoś czasu mówiło się o stopniowym osłabieniu koniunktury w takich gospodarkach jak np. Niemcy. Nas jako Polskę nic z tych rzeczy nie ominie i przyjdzie nawet z większą siłą. Pamiętam jak w 2009 roku ludzie w Polsce śmiali się bardzo krótko bo praktycznie kilka miesięcy, ale pamiętam głosy szyderstw z emigrantów że "wyjechali za granicę a teraz nie mają roboty". Potem jak przyszła fala zwolnień grupowych i upadków w polskich firmach to nie było już do śmiechu nikomu. Największą ofiarą kryzysu byli jednak młodzi ludzie w Polsce, którzy szukali pierwszej pracy lub mieli bardzo krótki staż pracy. Niestety w Polsce nie ma żadnego wsparcia finansowego dla osób młodych w takiej sytuacji, nie dostaniecie żadnego zasiłku od państwa. Możecie znaleźć się w sytuacji że przez kilka lat nie będziecie mieć źródła żadnego dochodu. To brzmi jak najgorszy scenariusz ale to prawda, sam przez ponad 3 lata byłem bezrobotny bez prawa do jakiegokolwiek zasiłku, bo jako osoba zameldowana z rodzicami nie należała mi się nawet opieka z MOPS-u. Niestety kończąć studia w 2010 roku trafiłem na najgorszy moment. Nawet wyjazd za granicę do najgorszej pracy wydawał się wtedy utrudniony, chętnych Polaków zarejestrowanych w agencjach pracy było kilka razy wiecej niż miejsc. Ostatecznie wyjechałem za granicę na początku 2014 roku. Nie chcę nawet opisywać jak beznadziejnie się wtedy czułem i że praktycznie przez niefortunny zbieg okoliczności przegrałem swoją młodość. Teraz pracuję i żyję na emigracji, choć nie jest to wymarzone życie, nie robię nic wspólnego ze swoimi studiami to ustabilizowało się w moim życiu. Wiele jest takich historii Polaków za granicą co kończyło studia na początku tej dekady, a teraz pracują jako pracownicy fizyczni za granicą. Stracone pokolenie, w Polsce już nikt nie przyjmie absolwenta po 10 latach bez doświadczenia więc ja i setki tysięcy innych nie mamy po co wracać. W czasach kryzysu na zachodzie też jest ciężko, ale jest ogromna przepaść pomiędzy realiami na rynkach pracy. W Polsce podczas kryzysu była wielka beznadzieja, ludzie się bili o staże z urzędów pracy żeby chociaż zarobić te 600 złotych stypendium przez kilka miesięcy. Te czasy z pewnością wrócą bo już kiedyś też mówili że jest "rynek pracownika" i pracodawcy będą się musieli z ludźmi liczyć, a potem był kryzys i było jak było. Na rynku pracy jest jak z pogodą, raz świeci słońce, a innym razem leci grad. Ludzie muszą o tym pamiętać i nie dać się zwodzić hasełkami o "rynku pracownika" którego tak naprawdę nawet i teraz nie ma na samym zachodzie a co dopiero w Polsce. Teraz może być o wiele gorzej bo oprócz Polaków na naszym rynku pracy mamy też imigrantów, którzy jak wiadomo są bardziej dyspozycyjni i mobilni. Częściej jest w stanie pracować po 12 godzin dziennie niż ktoś kto przyjechał zarabiać tylko pieniądze, niż osoba która ma rodzinę, dzieci i sprawy tu na miejscu. Imigranci mogą więc faktycznie zacząć zabierać pracę Polakom, tak jak Polacy zabierali chociażby Anglikom i nie jest to mit bo pracodawcy w czasie kryzysu zwalniali najmniej wydajnych pracowników a ci z reguły to byli rodowici obywatele, którzy nie byli w stanie pracować po 12 godzin dziennie i jeszcze śrubować normy. Warto więc się zastanowić jaka potencjalna rzeczywistość czeka was w czasach kryzysu. Całkiem inaczej odczuje to nauczyciel czy urzędnik od marketingowca czy handlowca. Jak ktoś nie ma znajomości to zawsze będzie miał gorzej niż ten co je ma itd.
Na amerykańskich giełdach mamy już początek bessy. Poniżej wykresy S&P500 która rosła przez 9 lat i kwestią czasu było że zacznie runąć. Co to oznacza dla zwykłego zjadacza chleba? To że jak ten wykres będzie dalej maleć to maleć będą zamówienia, będzie mniej miejsc pracy, firmy przestaną zatrudniać a rozpoczną zwalniać. Społeczeństwo powinno być świadome że kryzysy to będzie część naszego życia i czekają nas też gorsze lata. Czekają nas zwolnienia, rosnące bezrobocie, większy mobbing i presja ze strony pracodawców. To przyjdzie bardzo szybko, tak jak wtedy prawie 10 lat temu.
Im wyżej skoczysz tym mocniej upadniesz. Skutki najbliższego kryzysu ekonomicznego mogą być zdecydowanie bardziej bolesne niż nawet te z 2009 roku.
Czekają nas nieciekawe czasy. Fakt że większość powstałych w ostatnich latach nowych miejsc pracy w Polsce to zagraniczne montownie odbije się na nas w bezpośredni sposób. Jak widać na poniższym wykresie stopa bezrobocia w Polsce rosła przez 5 lat. Jeżeli ktoś ma wiec teraz 20-25 lat to dla niego najważniejszy etap w życiu, wchodzenie w dorosłość i dla takich osób będzie to najcieższy okres i najbardziej destrukcyjny.
Odbije się na nas fakt że większość nowopowstałych miejsc pracy w Polsce to coraz rzadziej polski kapitał, a coraz częściej zagraniczne montownie. Nasza gospodarka jest w większej mierze oparta na prostych fizycznych pracach niż Niemcy czy USA. Redukcja zatrudnienia zaczyna się od stanowisk szeregowych, więc pracownicy produkcyjni czy magazynierzy pierwsi dostaną wypowiedzenia lub nie przedłuży im się umów. Mamy teraz Święta Bożego narodzenia, większość ludzi jest w dobrym nastroju, idzie nowy rok, sa nowe nadzieje, nowe cele ale rzeczywistość może być inna, gorsza. Jeszcze wielu z was czeka stanie w kolejce do urzędów pracy, spędzanie godzin na portalach z ofertami pracy, brak odezwu na wysłane CV, buta i arogancja ze strony kierowników/szefów, straszenie że za bramą czeka 20 na wasze miejsce. Skutkiem tego była dalsza emigracja Polaków która wyhamowała dopiero tak naprawdę w tym roku. Na skutek kryzysu z kraju zamiast powrotów wyjechało następne pół miliona ludzi wiecej.
Sytuacja bardzo przypominą tą z lat 2008-2009. Wtedy też panowała narracja o rzekomym "rynku pracownika" i że w Polsce nie ma już bezrobocia bo zostało pokonane. Potem te same media pisały o beznadzieji, braku perspektyw i szansach na emigracji. Padł miedzy innymi słynny też cytat ówczesnej prezydentowej. Chciałbym się mylić że teraz będzie inaczej. Nie zawsze jednak świeci słońce. Nie wolno o tym zapominać.
Komentarze (340)
najlepsze
1. Akcje (i inne "instrumenty") są windowane w górę
2. Jeden spustowy mówi "już". Rozpoczyna się akcja "sprawdzam" i okazuje się że jakieś tam instrumenty są przecenione, jakiś bank oszukiwał czy co tam najwygodniej. Wybiera się coś grubego, żeby sprawa stała się na tyle poważna, żeby do akcji wkroczyły rządy i zaczęły transfer publicznych środków (niby dla poratowania sytuacji)
3. Jak już kryzys szaleje czekamy aż wszyscy mali
Komentarz usunięty przez moderatora
mamy najwienkszom nadwyszke od 20 lat!
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
Zakop.
Akurat stany nie mają się czego bać. To Azja, która wszystko importuje, przetwarza i eksportuje będzie miała problem.
1. Zapaść demograficzną w Chinach (konsekwencją polityki jednego dziecka)
2. Zapaść finansowa (dmuchanie bańki kredytów hipotecznych w Chinach)
3. Zapaść kulturwo-polityczna (Chiny zmieniają się w kraj totalitarny)
3. Brak surowców energetycznych (żadne z mocarstw na Pacyfiku, które sąsiaduje z Chinami nie jest im przyjazne. Chiny importują większość ropy tankowcami)
4. W razie konfliktu
@tutkarz: tu przestałem czytać i dałem minusa, za zaufaniem do pieniądza zawsze muszą stać realne siły składające się z dwóch czynników silnej gospodarki i silnego wojska.