Ehhh temat rzeka, pamiętam jak sam zdawałem w Częstochowie prawie 10 lat temu. Żeby zdać egzamin trzeba było zrobić kurs w Częstochowie na którym instruktorzy pokazywali jakieś 10 stałych punktów miasta gdzie egzaminy się odbywały. Te punkty to były niedoróbki drogowców typu np. wyjazd zza krzaka, całkowicie niewidoczne linie, skręt na parking z totalnie źle wyprofilowanym łukiem czy niejasne oznakowanie. Na egzaminie na kat. B odhaczyliśmy 5 z nich
@munioman: Ja też w Czewie, w '92 roku, było super. Po każdej jeździe człowiek wysiadał z mokrym tyłem koszuli i to nie dlatego że było gorąco. Sama pierwsza jazda, pytanie jeżdziłeś samochodem? Tak! No to jedziemy. Kółeczko: aleja Niepodległości, trasa, aleja JP2, aleja Wolności. W trzydzieści godzin zaliczyłem wszystkie główne ulice i ronda, a instruktor nie tylko uczył, ale też ładne laski na ulicy wypatrzył.
z innych przełomowych odkryć, woda jest mokra... ( ͡°͜ʖ͡°)
zdawalem w 2001/2002 jakoś, bez kamer jeszcze: jak nie udało się uwalić na "przesunięty słupek podczas manewru" to klasycznie "stoczył się" przy górce :) na miescie za to dwa razy wymusilem pierwszeństwo na tym samym samochodzie stojąc w miejscu bo zdjąłem nogę z hamulca xD "interwencja instruktora dziekuje koniec egzaminu"
Teorie teoriami, ale lwia część oblanych egzaminów to sytuacje, w których kursant uwala się sam, nie potrzeba mu pomocy. I nic dziwnego, bo czego można się nauczyć podczas 30 godzin praktyki? Ruszyć i jechać w miarę prosto?
@miszczu90: a to prawda. Sam zdawałem na motocykl i wybralem taką szkołę jazdy gdzie był ten sam mototyckl co w WORDzie. Ale jak to w szkółce, tutaj motocykl zajeżdzony, a na egzaminie "nówka" w porównaniu do nauki. Więc jak mówisz, sprzęgło, odpowiedz na gaz inne niz na nauce. A tam mozesz ledwie zrobić sobie jedną osemkę i troche po placu pojechać.
Ludzie też oblewają po 7 razy bo zwyczajnie na poprzednich egzaminach byli nieprzygotowani. A żaden z nich się nie przyzna do własnej winy. Lepiej zwalić na złego egzaminatora. Zamiast dokupić dodatkowe lekcje po oblanym egzaminie to od razu idą na kolejny termin bo może na farcie zdadzą. To tak jak z egzaminami na studiach, to egzamin zawsze jest trudny, profesor zły a student niewinny (⌐͡■͜ʖ͡■
@szynszyla2018: dokładnie, mój brat zdał za czwartym razem i trzy razy popełniał jakiś błąd, ale mimo że nie mial racji to i tak twardo kłócił się że powinien go egzaminator przepuścić. Z kolei moja była dziewczyna, zdała za pierwszym razem, a sama bała się jechać do większego miasta lub w trudniejszych miejscach nie wiedziała co robić, aż czasem wstyd było siedzieć za pasażera gdy coś głupiego odwaliła...
Egzamin robiłem w 2002 roku. 16 lat temu. Zdawalność równie marna jak w obecnych czasach. I wtedy i teraz WORD utrzymywał się głównie z egzaminów. I dopiero teraz nagłośniany jest ten patologiczny stan rzeczy? Trzeba było czekać naprawdę 16 lat (sic!), żeby stwierdzić, że coś jest nie halo? Że to polscy kierowcy nie tacy tragiczni, tylko WORDy takie zepsute? Coś, co było oczywiste dla każdego egzaminowanego? A przypomnę, że przez ten czas
Trzeba było czekać naprawdę 16 lat (sic!), żeby stwierdzić, że coś jest nie halo?
@Maly_Jasio: Jakie 16 lat. Przecież samofinansujące się WORDy wprowadzono w Polsce gdzieś około 1991/92 roku. Czy patologia trwa już ponad ćwierć wieku.
Potwierdzam, totalna patologia. W UK zdałem za pierwszym razem z zero błędów w Londynie. W Polsce (Lublin, zadipie) oblałem 4 razy i za każdym razem za jakiś naprawdę głupi i mało znaczący błąd. Jako przykład, raz mnie oblali bo ruszyłem NA ZIELONYM a mogłem już na żółtym więc tym samym tamowałem ruch.
Wordy to patologia i to każdy wie. Mam info z pierwszej ręki od kolegi egzaminatora jak oblewali ludzi, gdy np był piątek a ostatni egzamin był o godzinie 14.30 to wystarczyło otworzyć sobie klapę od schowka i jak nieświadomy kursant robi wzniesienie lekko mu przytrzymać auto na hamulcu. Auto gaśnie, kursant panika druga próba, powtórka i już mamy weekend a kursant jest biedniejszy o 150zl. Druga sprawa, stres i podejście egzaminatorów, często
Komentarze (431)
najlepsze
Żeby zdać egzamin trzeba było zrobić kurs w Częstochowie na którym instruktorzy pokazywali jakieś 10 stałych punktów miasta gdzie egzaminy się odbywały. Te punkty to były niedoróbki drogowców typu np. wyjazd zza krzaka, całkowicie niewidoczne linie, skręt na parking z totalnie źle wyprofilowanym łukiem czy niejasne oznakowanie. Na egzaminie na kat. B odhaczyliśmy 5 z nich
z innych przełomowych odkryć, woda jest mokra... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
zdawalem w 2001/2002 jakoś, bez kamer jeszcze: jak nie udało się uwalić na "przesunięty słupek podczas manewru" to klasycznie "stoczył się" przy górce :) na miescie za to dwa razy wymusilem pierwszeństwo na tym samym samochodzie stojąc w miejscu bo zdjąłem nogę z hamulca xD "interwencja instruktora dziekuje koniec egzaminu"
więc w autach tak samo, i jak mówisz, Yaris czy
@Maly_Jasio: Jakie 16 lat. Przecież samofinansujące się WORDy wprowadzono w Polsce gdzieś około 1991/92 roku. Czy patologia trwa już ponad ćwierć wieku.
Druga sprawa, stres i podejście egzaminatorów, często