Sklepy zakazują posługiwania się smartfonami przez klientów. Dlaczego?
Ponad 70 proc. sieci handlowych nie zgadza się na robienie zdjęć przez klientów bądź skanowanie przez nich komórką produktów. Najgorzej jest w hipermarketach i drogeriach. Niektóre tłumaczenia powalają - "Ceny można zapisać na kartce, którą to kartkę należy pokazać ochronie przy wyjściu".
Takiseprzecietniak z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 315
- Odpowiedz
Komentarze (315)
najlepsze
Ponad 70 proc. sieci handlowych nie zgadza się na robienie zdjęć przez klientów bądź skanowanie przez nich komórką produktów. Najgorzej jest w hipermarketach i drogeriach. "Ceny można zapisać na kartce, którą to kartkę należy pokazać ochronie przy wyjściu".
Agencja ABR SESTA wysłała w połowie grudnia swoich badaczy do sklepów, aby dowiedzieli się, jak ich pracownicy reagują na pytanie o możliwość zrobienia zdjęcia produktu bądź zeskanowanie jego kodu kreskowego.
Komórką można dziś porównać ceny, zbadać skład produktu (sprawdzając, czy zawierają niezdrowe dodatki bądź mogą wywołać uczulenie), ba, nawet zapłacić przy kasie. Tylko same sieci nie bardzo chcą, byśmy z tego korzystali.
Zatrzymanie przez licencjonowaną ochronę, owszem, wchodzi w grę, ale jeśli zachodzi podejrzenie, że klient coś ukradł bądź zniszczył.
Jeśli ochroniarze zaczną zaś się szarpać z klientem z powodu zdjęć, to może dojść do naruszenia art. 191 (zmuszanie przemocą lub groźbą do określonego zachowania) lub art. 217 (nietykalność cielesna) kodeksu karnego. – Pierwszy czyn zagrożony jest karą do trzech lat, a drugi do roku pozbawienia wolności – wyjaśnia Bartosiak.
Pracownicy sklepu oczywiście w każdym przypadku mogą wezwać policję. Ta, kiedy usłyszy, o co chodzi, w ogóle nie chce przyjechać. Jeśli jednak się zjawi, legitymuje klienta, a czasami sporządza notatkę.
Oczywiście trudno mieć pretensje do pracowników ochrony, którzy robią po prostu to, co im każe kierownictwo sklepu bądź centrala. Niekoniecznie sami dostrzegają w tym sens.
W jednym ze zbadanych Piotrów i Pawłów ochroniarz powiedział, że badacz może robić zdjęcia, gdzie chce, byleby tylko on tego nie widział. Podobnie było w Intermarche. Badacz usłyszał: „A rób pan sobie, co tam se chcesz”. Kiedy drżąc temat, dopytał, czemu w takim razie na drzwiach wejściowych znajduje się znak zakazujący fotografowania, ochroniarz wzruszył ramionami i odpowiedział: „Bo musi tam wisieć”.
@areczekdareczek: to spadną z deszczem ( ͡° ͜ʖ ͡°)
"...i więcej cen już nie pamiętam a za zapamiętane szczerze żałuję..."
- niezgodna cena na półce względem ceny przy kasie (klient wchodzi drugi raz na teren sklepu i robi zdjęcie po czym rząda zwrotu różnicy w cenie) - niestety zjawisko coraz częstsze....
- widzi fajny sprzęt elektroniczny i lakoniczny opis na kartce z ceną - chce poczytać o modelu na spokojnie w domu, aby ewentualnie wrócić i kupić
I z czym sklepy mają problem? że
@pss8888: niech zatrzymują (189 kk), najlepiej siłą (191 kk i/lub 217 kk)
@pss8888: To nie wojsko żeby wykonywać rozkazy. Jeden z drugim pójdzie do paki za ograniczanie wolności drugiej osoby, pójdzie fama i się skończy samowolka wśród cieciów za 10 złotych na godzinę. Nikt normalny nie będzie ryzykował za takie marne pieniądze.
W Tesco zobaczyłem na półce sok w dobrej cenie - powiedzmy, że na kartce było przekreślone np. 4,5 zł, aktualną ceną było np. 3 zł. Zrobiłem zdjęcie półki i etykiety z ceną, załadowałem wózek i poszedłem do kasy. Oczywiście przy kasie wyskoczyło 4,5 zł, więc zapłaciłem i poszedłem do obsługi klienta po zwrot różnicy.
Ktoś z obsługi poszedł między regały, po chwili wrócił i powiedział, że to niemożliwe, bo takiej etykiety z ceną nie ma, za to jest etykieta z 4,5 zł.
Poszliśmy razem i nie wiem czy byłem bardziej zaskoczony czy w-------y działaniem sieci, bo... jak byk widniała etykieta 4,5 zł.
Zwyzywałem ich od oszustów i złodziei, zrobiłem awanturę, aż przyleciał jakiś "szefu" i do mnie z ryjem, że jak się tak zachowuję, to zaraz przyjedzie policja i mnie wyprowadzą, bo nikt nie będzie robił awantur w sklepie. Gdy mu pokazałem zdjęcie, na którym widać, że chwilę wcześniej była inna etykieta i ktoś ją chamsko podmienił, zrobił głupią minę, przeprosił za sytuację, dostałem zwrot różnicy i jakiś bon na zakupy.
Od
Dobrze, że mówisz, będę uważniejsza.
a tak serio, to lubię prowadzić jałowe dyskusje :D:D
@megawatt: Bzdura, która wynika z twojej niewiedzy. Zwrot to nie to samo co reklamacja. Żaden sklep stacjonarny nie ma obowiązku przyjmować zwrotu - czyli kupiłeś coś, ale się rozmyśliłeś i chcesz oddać, to sklep nie musi tego przyjąć. Zatem jak zapłacisz za towar przy kasie to już nie muszą przyjmować zwrotu. To, że część sklepów przyjmuje zwroty to ich