TL;DR
* styczeń - wysyłam PIT roczny
* luty - dostaję PIT-8C, który przeoczyłem w picie rocznym
* luty - wysyłam korektę PITa rocznego
* kwiecień - dostaję zwrot podatku
* lipiec - dostaję płatne upomnienie i wezwanie do uregulowania zaległości z odsetkami, bo urząd prawie 2 miesiące po złożeniu korekty wysłał mi zwrot w wysokości wynikającej z oryginalnego PITa, zamiast takiej, jak w korekcie
Full version
Sprawa dotyczy pierwszego urzędu skarbowego we Wrocławiu.
Ponieważ z okazji ulgi na dzieci spodziewałem się zwrotu podatku, wypełniłem pita tak szybko ja dałem radę. Prowadzę działalność, żona, z którą się rozliczam, nie pracuje więc komplet papierów do wypełnienia PITa mam w swoich dokumentach. Nie czekałem na żadne PIT-8C, bo się ich nie spodziewałem dostać. PITa złożyłem około 7 stycznia (+/- 3 dni, dokładnie nie pamiętam).
Pod koniec lutego przyszedł PIT-8C z ZUSu, ponieważ ten płacił jakieś składki z okazji urlopu macierzyńskiego za moją żonę na początku 2016r. Kompletnie o tym zapomnieliśmy. Zerknąłem na konto -- zwrotu nie ma, więc wypełniłem korektę i wysłałem przez e-deklaracje. Po korekcie mój zwrot miał być mniejszy o 46zł.
Czas leci, aż 11 kwietnia na konto przychodzi przelew. Nie sprawdzałem wysokości. Stwierdziłem tylko, że "miało wyjść coś koło tego, więc jest ok". Założyłem (jak się okazuje jest to według urzędu karygodny błąd), że kwota zwrotu 1.5 miesiąca po wysłaniu korekty będzie poprawna i
nieroby ze skarbówki zdążą korektę uwzględnić w zwrocie podatku. Przypomnę, że korekta
złożona elektronicznie, a zatem nawet nie trzeba nic wklepywać z kartki do kompa. Wystarczy klikać przysłowiowe "next/next/next".
Wesoło żyję sobie nadal aż 5 lipca listonosz przynosi takie oto pisemko:
Wnioski
1) Przelew przyszedł prawie równo 3 miesiące po złożeniu PITa na kwotę z oryginalnego PITa. Ktoś zlecił ten przelew zapewne przed terminem wyłania korekty, bo w przeciwnym razie kwota byłaby poprawna. Ustanawiając ten przelew ktoś musiał rozmyślnie ustawić ostatni możliwy dzień, by zmieścić się ze zwrotem w terminie. Dla porównania, kiedy we wcześniejszych latach rozliczałem się w US w Oławie, zwrot przychodził po 2 tygodniach.
2) Pierwszy urząd skarbowy we Wrocławiu nie jest od wyjaśniania spraw tylko od ich karania pod byle pretekstem. To nie ja się pomyliłem, tylko urzędnik. To nie ja nie dochowałem staranności tylko urzędnik. Dlaczego mam za to płacić 12zł?
3) Każdy sam musi sobie odpwiedzieć na pytanie, czy chce żyć w kraju, w którym tak wygląda kontakt urzędu z obywatelem. Najlepiej zadać sobie to pytanie przy następnych wyborach.
4) Urzędnicy nie wykonują pracy, którą powierzyło (powiedzmy) im społeczeństwo i za którą dostają od niego wynagrodzenie. Rozumiałbym tę sytuację, gdyby przelew przyszedł kilka dni po korecie. Pewnie nabrałbym podejrzeń, że coś za szybko i sprawdziłbym kwotę. Ale jeśli przez 1.5 miesiąca nikt nie raczył się zająć korektą PITa, to ja to nazywam głośno i z pełnym przekonaniem
rażącym zaniedbaniem i
niewywiązaniem się z obowiazków wobec obywatela.
5) Świetny sposób na podbudowanie budżetu. Przy założeniu, że mamy 15 mln podatników i każdemu wyślemy za duży zwrot, od każdego dostaniemy później 13zł z upomnień i odsetek. To razem daje prawie 200mln zł... 0,4 mld zł -- może niedużo, ale cegiełka jakaś jest. Bo kto o zdrowych zmysłach sprawdzi, czy zwrot się zgadza?
Można powiedzieć, że zawaliłem, bo nie porównałem kwoty zwrotu z tym, co miałem dostać. Może tak, może nie. Nie o tym jest to znalezisko. To znalezisko jest o patologii, w której na obywatelu ciążą obowiazki podczas gdy sarbówka ma zawsze rację. O patologii, w której gdy obywatel popełni błąd, to za to płaci, a gdy urzędnik popełni błąd to obywatel za to płąci. O patologii, gdzie po wydaniu milionów (miliardów?) zł na informatyzację i pomimo utrzymywania jednej z największych armii urzędników, nadal mamy niewydolne państwo. Witamy w Polsce...
Komentarze (80)
najlepsze
- drukujemy jakieś listy, zamiast powiadamiać petentów emailem lub smsem
- wysyłamy jeszcze ten list poleconym (!), generując dodatkowe koszty
- i jeszcze się okazuje nad wszystkim czuwa jakaś Pani Basia, Krysia lub Marysia, a przecież powinno się to wszystko odbywać automatycznie...
Serio, czasem mam wrażenie że urzędy w Polsce zatrzymały się na latach 90-tych.
Powiedział żeby sobie wzięli 170zł i #!$%@? (nie dosłownie) bo więcej roboty w papierach niż warte jest to 170zł.
Efekt? A no taki że tak czy siak trzeba było dojść gdzie jest błąd. Wtedy mi się go udało namówić żeby załatwił sobie porządną księgową.
Nie miałem nerwów, oddałem sprawę