Witajcie ponownie! Powracam z kolejnym projektem #
diy i chemią praktyczną.
Dziś chciałbym pokazać Wam jak zrobić „eko” proszek do prania (a właściwie proszek mydlany), bez fosforanów, enzymów czy sztucznych związków zapachowych które często uczulają.
Na koniec przedstawię Wam test i porównanie prania wykonanego z użyciem „eko” proszku i proszku z dyskontu.
pokaż spoiler Z góry przepraszam za błędy ale moje n----------e czasem powoduje brak składni i interpunkcji. Jeśli coś gdzieś pomyliłem lub czegoś nie wiem/nie znam się, to poprawki i wytykanie błędów w komentarzach są mile widziane.
Będziemy potrzebować czterech składników w równych proporcjach wagowych:
- mydła (użyłem resztówek mydła które zrobiłem własnoręcznie do poprzedniego
znaleziska - klik)
- sody kalcynowanej (lekkiej)
- boraksu (dziesięciowodny lepiej się rozpuszcza)
- nadwęganu sodu
- opcjonalnie jakiś olejek eteryczny w ilości maksymalnie 10ml/kg – nie używajcie olejków do lampek i podgrzewaczy tylko olejek naturalny np. z pomarańczy albo lawendy.
Oprócz tego potrzebujemy:
- tarkę
- blender z pojemniczkiem z ostrzami (opcjonalnie)
- jakiś pojemnik do mieszania całości
- rękawiczki gumowe/maseczkę przeciwpyłową
Wykonanie banalne:
Ścieramy na tarce na drobnym oczku mydło, jeśli mamy blender to wsypujemy mydło do pojemnika z ostrzem, dosypujemy trochę (powiedzmy 2 łyżki stołowe) z odmierzonej wcześniej ilości sody i opcjonalnie dodajemy trochę olejku eterycznego, mielimy całość aż mydło zostanie zmielone na proszek i nie będą widoczne większe kawałki – mielenie ułatwia późniejsze rozpuszczanie się mydła w praniu i lepszą efektywność.
Dodajemy do mydła resztę składników i całość dokładnie mieszamy. Do prania dodajemy od jednej do czterech łyżek stołowych takiego proszku. Przy silniejszych zabrudzeniach (z trawy czy jagód) warto użyć mydełka odplamiającego lub posypać plamę naszym proszkiem i dodając wody zrobić pastę która powinna na plamie trochę poleżeć (przy gorszych zabrudzeniach nawet przy najbardziej chemicznym proszku też trzeba to zrobić).
Oprócz świadomości że zrobiliśmy coś sami mamy proszek wolny od fosforanów które pośrednio wpływają na środowisko. Do tego mydło jest mniej agresywne i delikatniejsze dla osób uczulonych na chemię w proszkach sklepowych.
Żeby nie być gołosłownym że taki proszek działa podobnie jak sklepowy, przeprowadziłem test obu proszków w zbliżonych warunkach.
Na kawałku materiału zrobiłem cztery pola kontrolne, pierwsze posmarowałem ketchupem, drugie dżemem 100% malinowym, trzecie pesto ze słoiczka a czwarte musztardą sarepską. Wszystkie substancje wtarłem dokładnie łyżeczką w materiał.
Przed praniem materiał sechł sobie około 20 minut. Do pralki oprócz szmatki wrzuciłem dwa duże ręczniki i dwie ścierki. Ustawiłem program krótki (około godziny) na 50 stopni Celsjusza.
Po praniu oba kawałki materiału schły na kaloryferze. Tak oto wygląda wynik tego testu:
Próbka numer 1 została wyprana w eko proszku. Próbka numer 2 z proszku Ariel.
Tak wygląda gotowy proszek mydlany do prania (różowe kropki to resztki różowego mydła które robiłem w tamtym roku).
Jako podsumowanie zamieszczam koszty proszku sklepowego i proszku własnej produkcji:
Proszek ariel 3,75kg za 47zł pozwala na wykonanie 50 prań co daje 0,94zł za pranie (75g na pranie).
Proszek własnej produkcji 3,75kg kosztuje 18,75zł i pozwala w zależności od zasypu (od 30 do 60g) na od 62 do 125 prań co daje od 30 do 15 groszy za pranie.
Koszty obliczyłem przy zakupie większej ilości składników (ja jednorazowo kupuje po 5kg każdego składnika co zmniejsza koszty za kilogram i koszty transportu), cena jest również uzależniona od czystości substancji - są dostępne techniczne i czyste, ja kupuje te które są tańsze bo nie widać większej różnicy w wydajności.
Zasadniczo proszek domowy różni się wszystkim od sklepowego, nie pachnie, mało się pieni (chyba że użyjemy mydła z SLS). Pranie po wyschnięciu zasadniczo nie ma żadnego zapachu, zapach potu jest całkowicie usunięty a dodatek nadwęglanu sodu powoduje że z ubrania pozbywamy się bakterii i roztoczy.
Na koniec zdjęcie receptur środków piorących i proszków mydlanych z bardzo popularnej kiedyś książki „Chemia praktyczna dla wszystkich”, książka ta towarzyszyła mojej rodzinie od lat sześćdziesiątych przez cały okres PRL i początek zmian ustrojowych gdzie pamiętam jeszcze jak dziadek robił z przepisu z tej książki klej którym później kleił dętki rowerowe oraz moje trampki.
Komentarze (4)
najlepsze