Jacek Bartosiak: Czy Polsce grozi wojna? - wywiad
Bez nas Amerykanie nie byliby w stanie pokonać Rosji, bo to nasz kraj jest podstawą operacyjną jakichkolwiek działań i to my kotwiczymy wpływy USA na kontynencie
Sim0n97 z- #
- #
- #
- #
- #
- 93
- Odpowiedz
Bez nas Amerykanie nie byliby w stanie pokonać Rosji, bo to nasz kraj jest podstawą operacyjną jakichkolwiek działań i to my kotwiczymy wpływy USA na kontynencie
Sim0n97 z
Komentarze (93)
najlepsze
Rzeczpospolita: Kto z punktu widzenia interesów Polski będzie lepszym prezydentem USA: Hillary Clinton czy Donald Trump?
To może nie mieć większego znaczenia, kto z nich wygra wtorkowe wybory, bo choć prezydenci się zmieniają, to interesy Stanów Zjednoczonych pozostają – co do zasady – niezmienne. Nowy przywódca, ktokolwiek nim zostanie, będzie funkcjonował w tej samej geopolitycznej rzeczywistości. Wszelkie decyzje dotyczące Polski będą zależały głównie od zasobów, jakimi dysponować będą Stany Zjednoczone do prowadzenia swojej polityki zagranicznej.
Polskie media straszą Trumpem, że chce rozwiązać NATO, wycofać armię z Europy, dogadać się z Władimirem Putinem, a może nawet oddać pod rosyjską strefę wpływów kraje bałtyckie.
Wydaje mi się, że w pewnych sprawach Trump czasami mówi to, co elity w Waszyngtonie myślą, ale boją się głośno powiedzieć. Musimy zdawać sobie sprawę, że w USA takie rozważania naprawdę prowadzone są na poważnie, choć na razie w zaciszu gabinetów. Wyczuwalne jest w elitach waszyngtońskich zajmujących się dbaniem o pozycję globalną USA, pewne wyczekiwanie zmiany. Stany Zjednoczone, aby utrzymać supremację w systemie światowym, muszą się zmierzyć z dwoma podstawowymi problemami: powstrzymać coraz większe ambicje Chin na zachodnim Pacyfiku i w masie lądowej Eurazji oraz na nowo skalibrować politykę względem Rosji.
Rosja ma przestać być widziana w USA jako wróg? Zmiana sojuszów jak u Orwella?
I co to znaczy w praktyce?
Mocarstwo morskie wcale nie musi angażować się militarnie na kontynencie europejskim. Spójrzmy, jak działała dawniej Wielka Brytania, chociażby w okresie wojen napoleońskich. Zamiast stacjonować militarnie w Europie, wolała poprzez różne sojusze, czasami punktowe zaangażowanie finansowe lub wojskowe, skutecznie eliminować wszelkie zagrożenia dla jej dominacji na wodach okalających Europę, co chroniło nie tylko jej bezpieczeństwo, ale też szlaki komunikacyjne łączące jej własne wyspy z zasobami ogromnego brytyjskiego imperium. Dziś Amerykanie zaczynają być może robić to samo.
Dlaczego w czasach zimnej wojny było inaczej?
Bo amerykańska stała i pokaźna obecność wojskowa w Europie miała powstrzymać Sowietów przed podporządkowaniem sobie całej Europy, ale wtedy całkowicie pobite i podzielone Niemcy nie były czynnikiem równowagi. Ta stała obecność wojsk amerykańskich, świadcząca o poważnym i pełnym zaangażowaniu, miała także uspokoić przywódców zachodnioeuropejskich, że USA nie rozgrywają wyłącznie swoich krótkoterminowych interesów i że nie zamierzają poświęcać interesów sojuszników europejskich na rzecz własnych, jak dawniej notorycznie robił to Londyn, przez co na kontynencie nazywany był perfidnym Albionem.
Jakie korzyści przynosiła Stanom Zjednoczonym ta stała obecność
Z czego to wynikało?
Nie załapaliśmy się na wspaniałe bogactwo, które przynosiła kontrola morskich i oceanicznych szlaków handlowych generująca obrót towarowy, wymianę i obrót pieniężny. Stąd mieliśmy uwsteczniony system społeczny, nisko wydajną gospodarkę nieopartą na kapitale ani innowacyjności, tylko na zbiorach. Stąd nasz eksport półsurowców, jak zboże czy drewno, ale także emigracja ludzi za chlebem na lepiej zorganizowane i bardziej dokapitalizowane, innowacyjne rynki zachodnie. Później ta przewaga państw zachodnioeuropejskich cały czas się utrwalała, do dziś przecież jesteśmy głównie podwykonawcami dla zachodnich firm oraz pracujemy na niższych marżach. I to trwa od czasów Kolumba, bo nadal żyjemy w świecie zdominowanym przez tenże system morski. Mieszkańcy zachodniej Europy odkryli szlaki morskie wokół Afryki i przejęli kontrolę nad zasobami całej strefy brzegowej Eurazji. Stąd wzięła się z czasem dominacja Zachodu, a w szczytowym okresie dominacja absolutna, czyli kolonizacja.
Wielkie wojny nie zachwiały tym systemem?
Wręcz przeciwnie, po zwycięstwie morskich mocarstw anglosaskich powstały ONZ i Bank Światowy, umocnił się dolar jako waluta globalna. Znamienne, że Związek Sowiecki był utrzymywany poza systemem gospodarczym tego ładu, albowiem jego strażnikiem był Waszyngton. Po rozpadzie Sowietów ład ten uległ dodatkowemu wzmocnieniu, co publicysta Charles Krauthammer nazwał jednobiegunową chwilą bezdyskusyjnej supremacji USA, a skutki tego dotyczyły także Polski, czego dowodem było rozszerzenie NATO.
Jaki wpływ na ten system może mieć planowany Nowy
Trudno kwestionować że kraje mają interesy, czasem sprzeczne. Natomiast to co Bartosiakowi jakby całkowicie umyka to proporcje. Współcześnie Polska ma chyba najkorzystniejszą sytuację w całej swojej historii w sensie proporcji ile naszego sukcesu zależy wyłącznie od nas samych vs ile zależy od jakichś czynników zewnętrznych.
Jest 500-milionowy rynek UE na którym każda polska firma może działać bez przeszkód. Można załadować TIRa i wysłać do Lizbony i tam sprzedać nie zatrzymując sie po drodze, nie płacąc żadnych ceł ani dodatkowej papierologii. Można też analogicznie z całego rynku sprowadzać. Do woli. Tak samo usługi. Jest globalizacja, jest internet, są kanały komunikacji, sprzedaż cyfrowa, rynek software'u itd itp.
Jeszcze
No ale w tym wywiadzie jest wiele wypowiedzi w duchu który potwierdza moje spostrzeżenia np Bartosiak mówi:
Wykres bez sensu. PKB nominalnie (wiec zależy od kursu lokalnej waluty do dolara) i w dodatku dla całego kraju a nie na głowe. Proponuję dorzucić do niego Indie i zobaczysz jaki z tego wniosek.
Właściwy wykres masz poniżej.
A analizę relacji PKB/głowę w ujęciu PPP i wnioski masz w tym artykule
@Soren: xDDDDDDDDDDD
Rozumiem że cię, nas polaków, to nie zachwyca, bo czy jesteśmy w głębokiej dupie, czy jeszcze głupszej to żadna różnica.
Ale ja wolał bym zmierzać ku światełku, i żeby nie była to ciężarówka z gruzem.