Rocznica brawurowej ucieczki więźniów Auschwitz
To była jedna z najbardziej brawurowych ucieczek więźniów w historii niemieckiego obozu Auschwitz. 20 czerwca 1942 r. skradzionym samochodem i w mundurach SS na wolność wydostali się: Kazimierz Piechowski, Eugeniusz Bendera, Stanisław Jaster i Józef Lempart.
n.....2 z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 39
- Odpowiedz
Komentarze (39)
najlepsze
#pdk
To musiały być fajne czasy, przedwojenne. Każdy coś robił, był sport, sekcje, możliwości. Cofnąłbym sie do przeszłości na jakiś czas, z ciekawości.
(Oczywiście w innym roku śmieszki).
Wiem, że Was to nie obchodzi, ale ja jestem dumny, że dzielę dzień swoich urodzin z kimś takim :)
Ale dla mnie to s...yn, który świadomie skazał matkę i rodzinę na śmierć. Więźniowie skierowani do tego obozu w pierwszym dniu byli informowani o odpowiedzialności zbiorowej. Ucieczka z baraku oznaczała śmierć 10 współwięźniów, ucieczka z grupy roboczej oznaczała śmierć całej grupy.
Jakakolwiek próba ucieczki oznaczała skazanie rodziny więźnia.
Podsumowując - bohater jak ch...ra.
Pomyśl teraz bucu, że czyta to On, jego dzieci, wnuki. Byłbyś w stanie mu to powiedzieć im w twarz? Czy potrafisz tylko brandzlować się nad klawiaturą?
Było to więc bardzo egoistyczne zachowanie.
@Lake_Titikaka:
Tak to jest ich wina, że Niemcy zabili ich bliskich.
Sposób myślenia podobny jak reprezentują niektórzy w przypadku afery taśmowej - nie jest winny ten co robi a ten co podsłuchuje.
"Koledzy zamordowani 28 października 1942 roku wiedzieli o tym, co ich czeka. Na bloku 3 powiedziano im, że będą rozstrzelani; rzucali kartki kolegom, co mieli jeszcze żyć z prośbą o przekazanie rodzinom. Postanowili umrzeć "na wesoło", żeby wieczorem o nich dobrze mówiono. Niech mi kto powie, że my, Polacy, tego nie potrafimy... Ci, co widzieli ten obrazek, mówili, że nigdy go nie zapomną. Od bloku 3, pomiędzy 14 i 15, pomiędzy kuchnią a blokami 16, 17 i 18, i dalej prosto między blokami szpitala, szli kolumną w piątkach, głowy spokojnie nieśli wysoko, miejscami - uśmiechnięte twarze. Szli bez eskorty. Za nimi Palitzsch z karabinkiem na pasie i Bruno; obaj, paląc p-------y, rozmawiali o sprawach obojętnych. Wystarczyło, by ostatnia piątka zrobiła w tył zwrot, a tych dwóch oprawców przestałoby istnieć.
Czemuż szli więc? Lękali się o siebie? Czegóż mieli się lękać w takiej chwili, gdy i tak szli na śmierć? Wyglądało to już na psychozę. Lecz oni szli, bo mieli w tym swoje racje. Zapowiadane przez władze, potwierdzane przez kolegów przyjeżdżających z wolności, wieści o tym, że za wybryk aresztowanego odpowiadała cała rodzina robiły swoje. Wiadomym było, że Niemcy w stosowaniu represji są bezwzględni i uśmiercają rodziny, wykazując w takich wypadkach bestialstwo, na jakie ich tylko stać.