Czego możemy się nauczyć od kobiety, która zrezygnowała z 95k$ rocznie aby...
...pracować w lodziarni za 10$/h na wyspie gdzie mieszka 4100 osób. Jakie jest największe marzenie pracownika korpo? Przyjść pewnego dnia do szefa i powiedzieć: #!$%@?ę to. Rezygnuję. Mam to w dupie. Mam was dość. I tego odmóżdżającego zajęcia. A następnie walnąć drzwiami.
kamdz z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 292
Komentarze (292)
najlepsze
W pracy miła atmosfera, automaty, chill room z playstation, kawa, herbata, owoce do woli i
@etatowy-szyderca: nick adekwatny do komentarza ( ͡° ͜ʖ ͡°)
1. O tym, że pracuję od 9 do 17, mam w tym przerwę półgodzinną na obiad, przerw kawowych tyle
Sprzedała mieszkanie na Manhattanie - średnia cena 1,72 miliona dolarów.
Spłaciła studia na Yale - około 64 tysiące dolarów / rok.
Zakładając oszczędności i zaniżenie obliczeń rzuciła robotę z milionem dolarów na koncie.
Super, ale jak to się ma do naszych warunków? Nijak.
Ambitne :|
@bazingaxl: przecież po to pracujesz, żeby się nachapać
aha i przykładem przeciwstawienia się temu jest dziana lasia która skończyła zajebistą uczelnię w stanach, zrobiła sobie chwilowe wakacje a tak naprawdę gdzie nie pojedzie dostanie pracę.
To prawie tak dobry przykład jak rada bogatego dla biednego że "Pieniądze nie są najważniejsze".
"Zarabiałem 120k$ rocznie na WallStreet, ale czułem, że to nie to, więc rzuciłem dobrze płatną robotę w korpo i przez pół roku zwiedzałem świat szukając pomysłu na siebie." ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Banek3000: Tak. Inspiracja. Jeden komentarz wyżej wspomniałem o tym.
Komentarz usunięty przez moderatora
Tu
Komentarz usunięty przez moderatora
Aczkolwiek podsumowanie na dole jest trafne
Dziennikarz to jeden z najgorszych zawodów w USA. Mieszkanie na Manhattanie oznacza gigantyczne koszty wynajmu, więc pewnie jej wiele na życie nie zostawało (w stosunku do otrzymywanej w pracy kwoty).
To że z pracy zrezygnowała i się śmiećpracą zajęła NIE IMPONUJE mi i nie powinno.
Widuję mnóstwo ludzi którzy pracują w Mcd, albo na orlenie. Czy powinienem ich podziwiać?
A może nie powinienem, bo wcześniej w KORPO nie
Chodzi o to, że autor wpisu stara się wyciągnąć z tego jakieś wnioski, że odbiorca - Polak z korpo - też mógłby tak zrobić, być szczęśliwym itp.. A niestety wnioski takie z tego nie płyną...
Cóż, myślę, że to po prostu dziennikarski eksperyment tej pani. Jak widać, z dziennikarstwem nie zerwała. I jak wynika z artykułu, sprzedawanie lodów nie jest aż takim źródłem szczęścia, bo już ją nosi i wybiera się do Europy. Tam pewnie napisze parę innych reportaży.
Zastnawiam się, co tu ma gruszka do pietruszki, czyli praca w
Z resztą doświadczenie z korpo już zaowocowało jej świetną autopromocją w internetach.
Korpo nie jest złe. Traktuje "jednostkę ludzką" przedmiotowo i wysysa z niej całą energię, zapał, zdolności itd, ale w zamian daje coś, czego nie kupi się za żadne pieniądze.
O to, moim zdaniem, chodzi w życiu. By odkrywać coraz nowsze rzeczy. Z drugiej strony rozumiem ludzi, którzy wolą stateczność i zapuszczanie korzeni.
To co się składa na szczęście to są dobra materialne, zdrowie, fajne miejsce zamieszkania, możliwość realizowania marzeń itp. Wszystko to można kupić za kasę, oczywiście w przypadku zdrowia to bywa różnie (patrz Jobs) ale na pewno masz większe możliwości i stać cie na robienie sobie dobrych badań w normalnych warunkach (w prywatnych szpitalach).
Jeszcze dekada albo dwie i będziemy świadkami sztucznego ludzkiego mózgu ;-)
Koledze niedawno urodziło się dziecko i mówił, że trzeba było mu zrobić zrobić usg głowy, biodra, czegoś, a na NFZ czeka się pół roku na takie badanie. Prywatnie też niby była kolejka, ale zadzwonił do naszego
Tego, że niektórzy nie wytrzymują presji takiej pracy zbyt długo.