Kilka dni temu zakończyła się kontrola podatkowa u jednego z moich klientów. Wczoraj dotarły do mnie protokoły i okazały się wyjątkowo wciągającą lekturą.
Klient prowadzi mały osiedlowy sklepik spożywczy. Z punktu widzenia podatkowego i prawnego bardzo prosta firma. Około 100 faktur zakupu towaru miesięcznie plus dwie kasy fiskalne (jedna przez większość czasu i tak stoi i się kurzy). Rachunek za energię, kilka faktur na paliwo, nikogo nie zatrudnia. Warunki jak z ćwiczenia podstaw rachunkowości dla pierwszej klasy liceum.
Takiego właśnie potentata i drapieżnego kapitalistę zdecydował się odwiedzić nasz lokalny Urząd Skarbowy. Początek taki jak zawsze tj. wizyta w urzędzie, dostarczenie dokumentów za kontrolowany rok (dwa segregatory), ewidencji sprzedaży i wyposażenia, remanenty, wydruki z kas. Do tego podpisanie kilku dokumentów dotyczących firmy, oświadczenie dot. książki kontroli, pouczenia o swobodzie działalności, protokół z pobrania dokumentów, oświadczenie dotyczące zakresu działalności i marży handlowej i jeszcze kilka innych papierów. Na pierwszy rzut oka nic podejrzanego.
Kontrola trwała trzy dni. Jej efektem był dwa protokoły. Jeden dotyczący podatku dochodowego a drugi VATu. Błędów w księgowaniach nie stwierdzono (ufff... chwalmy Pana! - co złego to nie ja ;) ). Komisarzy skarbowych najbardziej zainteresowała kwestia tego ile piwa i wina zostało kupione a ile sprzedane. Okazało się, że w przypadku wina brakuje 1 sztuki o uśrednionej wartości 9.98 no ale z piwem jest już pewien problem, ponieważ brakuje 1323 sztuk. 1323 sztuki piwa to około 3000 zł. 3000 zł to 0,75% rocznego przychodu. 0,75% przychodu to niestety więcej niż dobrze znana księgowym magiczna granica 0,5% przychodu, która umożliwia uznanie ksiąg za dowód tego co zostało w nich zapisane.
Skoro księga nie jest dowodem w zakresie przychodów to trzeba wyliczyć wymiar podatku. No ale jak to policzyć? Ano bardzo prosto i wygodnie. Bierzemy sobie to co nam pasuje z księgi czyli zakupy towaru. Dla naszego obliczenia przyjmijmy że jest to 1000 złotych. Za ten sam okres podatnik wykazał 1150 zł sprzedaży. Mamy marżę 15%. No i tutaj następuje punkt kulminacyjny. Sięgamy do znajdującego się w papierach z początku kontroli oświadczenia podatnika w którym ten napisał, że wg jego własnej oceny sprzedaje towary z marżą 20-25%.
Jak podatnik policzył taką marżę? Ano nijak. Jak wypełniał papiery i podpisywał to co mu panie z US podały to wpisał tak jak mu się wydawało. A wydawało mu się że mniej więcej 20-25% marży to on na pewno ma.
No i bam. Headshot. Z wyliczeń urzędu wychodzi 15% marży, a Ty biedny żuczku oświadczyłeś, że sprzedajesz z 20%. W związku z tym podniesiemy Ci sprzedaż o wykazaną różnicę i dzięki temu masz zapłacić podatek od około dwudziestu tysięcy. A to niecałe 1600 zł VATu (uwzględnili udział sprzedaży w obniżonych stawkach) no i jakieś 3600 dochodowego.
Urzędnicza logika: sprzedaż ewidencjonowana przy użyciu kasy fiskalnej nie nadaje się do ustalenia podatku, ale oświadczenie „z czapy” podpisane w urzędzie już jest okay.
Skąd brak 1323 sztuk piwa zapytacie? Ano z kilku powodów. Jednym z nich są kradzieże. Piwo stoi przed ladą i w lodówkach dostępnych ze sklepu. Jak wieczorem do sklepu wejdzie kilku sportowców to trudno ich wszystkich upilnować. W przypadku wina stan się zgadzał a stoi ono za kasą. Drugi powód to ubytki (no i tutaj się można przyczepić do podatnika, bo mu się nie chciało pisać protokołów strat i produktów przeterminowanych). Trzeci to błędy przy nabijaniu na kasę – robią to ręcznie a że ludzie do najmłodszych już nie należą to misclick się zdarza. Oprócz tego wyliczenia zrobione przez urząd (zwykły arkusz kalkulacyjny sumujący zakupy i sprzedaż) mogą być obarczone pewnym błędem.
Wniosek nr 1. Tak jak w tym kawale: Jak już podpisałeś to się nie dziw. Wszystko co podpiszesz zostanie wykorzystane przeciwko tobie.
Wniosek nr 2. Urzędy Skarbowe od zawsze kierują się zasadą ekonomiki postępowania podatkowego. Wynagrodzenie komisarza za dzień pracy to X w związku z czym protokół z kontroli nie może znaleźć błędów na mniejsze kwoty niż Ilość kontrolujących razy X razy ilość dni trwania kontroli.
Wniosek nr 3. Do momentu podpisania protokołu pracownik urzędu nie jest twoim przyjacielem.
Mam nadzieję, że ta drobna coolstory pomoże to niektórym zdobyć wgląd w mechanizmy i sposoby działania kontroli podatkowej. Może dzięki temu ktoś kiedyś zaoszczędzi parę złotych gdy dostanie oświadczenie o marży do podpisania. A teraz zabieram się do przygotowywania korekty rocznego PITu oraz VAT za 20 miesięcy.
TL;DR - US działa następująco: 1. Bierze od niczego niespodziewającego się podatnika oświadczenie o wysokości marży. 2. Znajduje błąd na więcej niż 0,5% przychodu, dzięki temu kpir jest uznana za niewiarygodną. 3. Liczy dochód według oświadczenia z punktu 1. 4. PROFIT!
Komentarze (78)
najlepsze
@rt_of_vnt: Istnienie podatków dochodowych to rak mózgu.
@EliG: dzięki (⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■)
Ja bym powiedział że jedno piwko dziennie właściciel wypija,a reszta idzie na zeszyt (poza kasą) dla pana Miecia i kolegów. I się potem nie zgadza. A że do zeszytu przyznać się właściciel nie może, to rżnie głupa że
co to za narzecze?
Cała masa sklepów jakoś sobie z tym radzi. Aczkolwiek domniemany dodatkowy podatek faktycznie naliczają... dziwnie.
Nie wiem jak nieogarnięty musi być właściciel, ale w większości sklepów alkohol jest na widoku sprzedawcy, a jak nie to są ustawione kamery.
Ktoś wspomniał o zeszycie, wiadomo że kilak piw może iść na zeszyt ale k@??a nie tysiąc! Zresztą jak daje się na zeszyt to wybija się paragon aby mieć zdjęty towar z ewidencji. Bo potem by się człowiek nie doliczył przy
- a no taka że w urzędzie golą dokładniej.
gdyby byl przyzwoity, pracowalby dla kraju, np. jako minister. w lokalu sowa i przyjaciele.
- Musi pani postawić kropkę.
- Niech pan postawi.
- Nie, nie bo ta kropka musi być napisana pani charakterem pisma.
Kompletna bzdura!