Net- GigaFarsa /przypuszczam, że akcjonariusze Net.. nie siedzą na wykopie, ale może poniższa przygoda obejdzie kogoś stojącego przed wyborem usług telekomunikacyjnych/ .
cytaty z mojej do N korespondencji:
Witam, zacznę od początku- choć bezradność moja, wywołana zaistniałą sytuacją przywołuje na myśl jedynie koniec Homo Sapiens, a początek ery bezdusznych, ograniczonych procedurami humanoidów.
Kilka miesięcy temu, po przeprowadzeniu się do nowego domu stanęliśmy przed dylematem wyboru dostawcy internetu ze stałym łączem. Niestety, ponieważ lokalizacja ma swoje ograniczenia pozostały nam jedynie dwie opcje.
"TP/Pomarańcza" zaproponowała pod tym adresem (chyba 120 złociszy za sam internet) oraz oferta Net.., która choć na dzierżawionym łączu wydała się być bardziej atrakcyjna- nie dość, że niższa cena, to jeszcze w pakiecie telewizja. Po kilku rozmowach z Panem Waldemarem- człowiekiem wydelegowanym z ramienia N SA do łapania klientów- zdecydowaliśmy się więc na jego macierzystą firmę.
Umowa przyszła szybciutko. Przedpłatę (300 zł) wpłaciliśmy niemal natychmiast, bo zależało nam- z racji prowadzonej działalności, na jak najszybszym dostępie do internetu . Za kilka dni dotarła też paczuszka ze sprzętem.
Czekamy więc- zgodnie z umową zapowiedziane 40 dni, mając jednak cichą nadzieję, że może dzień podłączenia do świata nadejdzie troszkę szybciej. Po jakimś czasie dzwonimy do biura obsługi klienta z zapytaniem o etap na jakim znajduje się rozwój sytuacji. Mija kilka dni (może więcej)- pojawia się Pan serwisant z Net...
Ponieważ istniejąca dotychczas sieć wewnętrzna okazała się zdziesiątkowana przy okazji ostatniego remontu, serwisant zostaje zmuszony do kapitulacji. Jednak łatwo się nie poddaje (rzetelny chłopina) i przy okazji kolejnej wizyty, dokładając wszelkich starań snuje nowe kabelki prosząc o jeszcze odrobinę cierpliwości, bo już tylko formalność pozostała- uruchomienie usługi przez Netię oraz podpięcie sygnału do skrzynki przez technika z TP (Cytrus).
Człowiek cierpliwy z natury jestem, sytuacja zmusza mnie jednak do znalezienia substytutu- przynajmniej do momentu uruchomienia stałego łącza- zamawiam więc LTE w "+". Porażka związana z obsługą klienta w plusiku- umowa, usługi etc. uszczupla jednak zapas mojej cierpliwości w stopniu dość znacznym. Opatrzność przypomina mi, zmuszając do aktu wiary, że już niebawem do świata podłączy nas Net... Pełen nadziei ponawiam zapytania do ichniejszego biura obsługi klienta: kiedy? kiedy?- a może da radę szybciej? - niestety. Czekam- zgodnie z umową, nabierając przekonania, że Typ Pomarańczowy przeciągnie temat do trzydziestego dziewiątego dnia.
Pod koniec czerwca przychodzi jakiś e-mail (z Netii), z którego tak naprawdę- dla przeciętnego zjadacza spamu nic nie wynika (coś o jakimś FUN Net.., czy jakoś tak) - kolejna reklama niepotrzebnej usługi chyba. Nie wnikałem zbytnio.
Natłok codziennych wydarzeń zmusił mnie do odpuszczenia tematu- poczekam do końca terminu naznaczonego umową- myślę sobie.
Minął jakiś czas... We znaki daje o sobie ograniczenie transferu w LTE... ale przypomina mi się, że wciąż jest jeszcze Net..a. Zerkam w umowę (dziesięć dni po terminie) i dzwonię do Pana "handlowca", który nakłonił mnie do tak intratnej transakcji. Pan rozkładając ręce odsyła mnie do BOK-u. Kolejne telefony, kolejne godziny wyczekiwania na połączenie i bezowocnych rozmów wprowadzają mnie w stan bezsilności i rozbawienia przeplatanego goryczą narastających kosztów związanych z kontaktem telefonicznym do Was oraz straconym bezpowrotnie czasem, który mógłbym poświęcić choćby pracy.
Wreszcie jest! Za którymś razem telefon odbiera Pani konsultant, która zdaje się rozświetlać płomykiem nadziei mrok bezsilności- nie wszystko stracone! Pani owa łopatologicznie, po chyba godzinnej rozmowie w dziwnie zautomatyzowanym języku, niemal przekonała mnie, że jestem "ćwiartkiem", bo usługę mam aktywną, ale jej sobie po prostu nie uruchomiłem: "Przecież 23 czerwca 2014 wysłaliśmy do Pana informację o aktywacji usługi. Proszę się zalogować i zaakceptować, bo system jest tak skonstruowany, aby tylko klient miał dostęp" (czy jakoś tak)
O ja durny! Sam sobie pod górkę robię i ludziom pracy zawracam głowę. Szukam więc w spamie... szukam... jest Wchodzę na stronę podaną w linku: "Kliknij w poniższy odnośnik, aby aktywować usługę Fon: https://www.netiaonline.pl/netiaonline/netiaFonDetails.do"
... i znów... ręce opadają...
Następne telefony, kolejne stracone na infolinii minuty i pieniądze.
W rezultacie wracam do źródła, w którym się wszystko zaczęło z żarliwą prośbą o pomoc- czyli na łącze do Pana Waldemara, jak mi się wydawało ostatniej mojej deski ratunki. Pan W staje na wysokości zadania, wykraczając dalece poza swoje kompetencje i po kwadransie kopania w czyjś wyższy taboret dzwoni do mnie- kto?- N... SA ! Pierwszy raz
Czując się zaszczycony, wyłuszczam Panu "X" (po raz enty) dlaczego czepiłem się tych biednych pracowników korporacji. Pan "X" (bo nie pamiętam niestety nazwiska) wydaje się być zatroskany i z pełnym zrozumieniem przekierowuje sprawę do zaprzyjaźnionego działu technicznego, który tym razem, wbrew pozorom, wydaje się być w jakiś magiczny sposób sprzężony z innymi departamentami firmy.
Teraz rozwój sytuacji przybiera zupełnie inny obrót. W konfrontacji z poprzednimi relacjami wszystko odbywa się wręcz z prędkością której zabrakło Einsteinowi w jego najsłynniejszym równaniu. W trybie natychmiastowym dostaję dwa sms'y o treści mniej więcej takiej:
"Twoje zgłoszenie awarii zostało przyjęte (stop) Jest w trakcie realizacji (stop) Nie podejmuj żadnych działań (stop) Skontaktujemy się z Tobą (stop)
Poczułem się miło zaniepokojony, jak gdybym odebrał informację zwrotną od cywilizacji pozaziemskiej- tak niewiele człekowi do szczęścia potrzeba Te dwa sms'y, po trzech prawie miesiącach bezowocnego wyczekiwania na net od Net.., były jednak niczym uchylenie wieka puszki Pandory... ups... dostałem fakturę (w załączniku) za usługę, której po dzień dzisiejszy się nie doczekałem.
.................
(mała dygresja ) Postępujący zanik wpływu czynnika ludzkiego w dobie automatyzacji procesów zachodzących pomiędzy istotami wydawać by się mogło myślącymi w korporacjach telekomunikacyjnych smutny troszkę jest- ten zbiorowy brak odpowiedzialności personalnej za niemoc systemową.
Po dzisiejszym kolejnym zderzeniu z biurem obsługi klienta Net.. (tym razem połączyło mnie chyba losowo z Panią w dziale finansowym), nie zdziwiłbym się gdyby w całej Net.. kontrola nad procesami decyzyjnymi należała już tylko do zbłąkanych algorytmów szwędających się po ciemnych korytarzach...
Do wczoraj chciałem tylko odzyskać swoich kilka marnych groszy i rozwiązać umowę- tak dla świętego spokoju ducha. Jednak po słowach, które wypowiedziała przedstawicielka Waszej firmy, cyt. "Wszędzie, gdzie pan zadzwoni, powiedzą panu to samo: usługa jest aktywna" budzi się we mnie Don Kichote i nabieram coraz silniejszej potrzeby podzielenia się ze światem (w najszerszym tego pojęcia rozumieniu) informacją, że duch powieści Miguel'a de Cervantes'a jest wciąż żywy.
........................................................................................................................
Farsy ciąg dalszy:
Dzień następny, po dostarczeniu "paszkwila", zaowocował niespotykanie wzmożonym ruchem za oknem.
Nim zdążyłem przetrzeć zaspane oczęta usłyszałem odgłosy krzątających się na dole wysłanników Trącących Pomarańczą, którzy to, jak przystało chyba na monopolistę rodem z PRL-u, bez jakiegokolwiek uprzedniego kontaktu wtargnęli sobie beztrosko na teren prywatnej posesji- swoją drogą mieli sporo szczęścia, że nasz amstafik akurat był zajęty drzemką.
Mija kilka chwil, po których trafia do mnie słowny raport z pobieżnego rozpoznania, przeprowadzonego przez osobę mojej małżonki w trakcie bezpośredniego kontaktu (łagodniejsze ma podejście do człowieka . Brzmiał on mniej więcej tak:
- Kilku techników, z kilku "wozów bojowych, przeczesuje okolicę celem namierzenia końcowego punktu komunikacyjnego (skrzynki TP) znajdującego się przy naszym domostwie. (numer domu 64; - brak precyzyjnych koordynat trąci pośpiechem czy amatorszczyzną?)
- Odwiedzenie "okupanta od podłączenia sygnału do sąsiada (64a) - udane!
- Zapobieżenie zerwaniu kostki brukowej (koncepcja powodowana poszukiwaniem przerwy na kablach) na naszym parkingu - udane!
- Z informacji uzyskanych /bez stosowania drastycznych środków perswazji/ wynika, że: "do wieczora będzie sygnał".
Refleksja, która zainteresować powinna kilka ciekawskich instytucji (choć na kanwie tych wszystkich wydarzeń nie mam pewności czy będą to komórki bezpośrednio związane z Net..ą):
Czyżby obie firmy wyszły z założenia, że chleb powszedni goszczący na stołach wszystkich pracowników, od tych szarych począwszy- na członkach zarządu skończywszy- bierze się z "mania" potencjalnego klienta w głębokim poważaniu?
Reasumując.
Net.. nie wywiązuje się z umowy. Bez żadnego wyjaśnienia nasyła, z bladego świtu, oddziały rozpoznawczo/wykonawcze TP-o'rangers, by dokonały po omacku bezpardonowego "wejścia smoka" na teren prywatny. Po czym, bez jakiejkolwiek konsultacji ze mną- zamiast ustosunkować się własnej indolencji- ktoś proceduralnie uruchamia mi usługę, której wszak już nie chcę- na dodatek w formie przedawnionej promocji z "wiszącą" na moim koncie, niezapłaconą fakturą za produkt, którego nie dostałem!
Po dzień dzisiejszy też, nikt od Państwa nie raczył się do mnie odezwać- chociażby po to, aby powiedzieć zwyczajne, ludzkie: przepraszamy.
Ponieważ "zwykłe" zerwanie umowy w trybie natychmiastowym z winy dostawcy usługi, tak jak sobie tego życzyłem wcześniej, już mnie zbytnio nie satysfakcjonuje proponuję rozważenie poniższej propozycji- jedynego, według mnie w tej sytuacji, polubownego rozwiązania.
Przyjemnie by mi było, gdybym w przeciągu najbliższych dni mógł przeczytać nową umowę, w której będzie stało:
"Drogi kliencie- życzymy miłego- bez jakichkolwiek zobowiązań finansowych, jak i ograniczeń pakietowych- korzystania z naszej oferty w pełnym okresie obowiązywania umowy." .... Z poważaniem Net... SA
...................................................................................................................
Reakcja po ponad kwartale oraz ostatnich interwencji na wyższych szczebelkach N.
....................................................................................................................
Doczekałem się wreszcie reakcja ze strony Net.. w postaci:
- dwóch telefonów od miłej pani z informacją, że "awaria została usunięta" włącznie z sygnałem ,
- rozwiązania umowy bez pisemnego wypowiedzenia,
- obietnicę odzewu celem dalszych "negocjacji" /gdybym ewentualnie chciał korzystać ze stałego łącza to niestety ale darmowych usług nie świadczą/
- ciszę w eterze -
.... a kilka moich dukatów jak przytulili, tak trzymają :) UKE też ma to gdzieś :P