Cześć,
Pamiętacie akcje Staży Miejskiej z różnych miast, która stawiała zakaz postoju i zatrzymywania się tuż przed wejściem w życie tego zakazu?
Przykład Zazwyczaj działo się to w miejscach, gdzie mieszkańcy byli przyzwyczajeni do parkowania od dłuższego czasu. Właśnie zaczyna się coś podobnego w Krakowie.
Wracam z roboty po tuż przed 23:00 (dziś - 9 czerwca) i przechodzę m.in. przez al. Beliny-Prażmowskiego. Moją uwagę przykuwa w pewnym momencie kartka za wycieraczką jednego z samochodów:
Zdziwiony, kto sobie robi żarty (no bo przecież żadnego logo, żadnego podpisu ani wiadomości, kto informuje) uświadomiłem sobie, że 10 czerwca będzie za... godzinę. Od razu przypomniała mi się sytuacja z innych miast, gdzie Straż Miejska zakładała blokady i nakładała mandaty "informując" przy tym w podobny sposób (lub po prostu stawiając znak zakazu w godzinę przed północą). Kiedy spojrzałem za siebie na inne samochody, zauważyłem, że wszystkie są wyposażone w... karteczkę:
Ostatnie co zostało do sprawdzenia, to czy ktoś sobie stroi żarty, czy to jest oficjalna informacja. Cofnąłem się do pierwszej przecznicy i faktycznie, pojawił się znak zakazu. Ale uwaga: oznakowanie parkingu też tam się znajdowało, tyle że przekręcone:
Jedyne co mogłem zrobić, to poszukałem, czy ktoś jeszcze nie śpi i stoi w oknie lub na balkonie w kamienicach przy zakazie i powiadomiłem kogo się dało. Niestety, prawie wszyscy już spali.
Od siebie powiem tyle: idąc w drugą stronę o 11:00 nie widziałem tego znaku zakazu. Karteczek nie było. Moja druga połówka mówi, że wracając po 20:30 też nie widziała ani znaku ani karteczek. Znak jest zupełnie niewidoczny: jest bardzo wysoko, zdecydowanie ponad zwykłą wysokością umieszczania znaków. Wszyscy ci, którzy mają karteczkę posiadają karty mieszkańca, więc parkują tam od dawna. Szczerze wątpię, by byli poinformowani o zmianach, pomimo że wykupili kartę. Sposób poinformowania o wprowadzeniu zakazu jest karygodny.
Teraz trzeba czekać na wtorkowy rozwój wydarzeń.
Al
Komentarze (36)
najlepsze
Kilkukrotnie były sytuacje, gdzie ktoś wnioskował o wystawienie zakazu (bo akurat jakaś impreza czy budowa) i strażniki odmawiały, bo nie było zachowanego tego wymaganego okresu "na wejście w życie przepisów".