Oożejacie… Minęło prawie 30 miesięcy i nie dopuszczam do siebie, że to koniec. W aucie spędziłem ponad 4,5 tys. godzin śpiąc w nim, jeżdżąc, gubiąc się poszukując dojazdów, w przerwach czytając, grając, jedząc, tyjąc, zrywając a później chudnąc na przekór wszystkiemu. Czasem stałem w jednym miejscu w pustce bez wyjścia dwa trzy dni, by później jechać 18-26 godzin, pędząc jak tylko można. Zrobiłem ponad 200 tys. km po Polsce, Czechach i Słowacji nie wiedząc czasem gdzie się w ogóle znajduję, albo mając świadomość że już nigdy nie będę w tym jednym konkretnym miejscu pomimo tego, że jest tu tak pięknie. Widziałem buractwo przekraczające pojęcie normalności w każdym stopniu, bohaterów prostej, szeryfów zwężek, ale też pomocników i męczenników w drodze. Miasta które miały coś w sobie i było to czuć, mimo, że z drogi nie poznasz prawdziwie żadnego miejsca, a także miejsca do których nie chciałbym zawitać i najlepiej żeby zniknęły z mapy.
Tak, dobrze wiecie, że chodzi o Sosnowiec.
Otwierałem tą cholerną plandekę, szczęśliwie naciągniętą przez poprzednika ponad 1000 razy, śmiejąc się z odbiorcami, magazynierami, brygadierami, starymi drabami, czasem się z nimi kłócąc, a czasem przepraszając, że towar nie dojechał w takim stanie jakim powinien, bo źle zabezpieczyłem towar, albo paleta była uszkodzona. Spałem niejednokrotnie w niemożliwym chłodzie, mając stopy o temperaturze bliskiej zera absolutnego, w lecie zaś spałem w ukropie w trumnie, albo na materacu rozłożonym na trawie na końcu świata, z dala od domu oglądając gwiazdy i ciesząc się z każdej sekundy, by później dostać tak po dupie przez ciągi skutkowo przyczynowe, że człowiekowi odechciewało się jeździć. Śmiałem się do łez z komentarzy na CB, robiłem ludziom jazdy na radiu, czasem jadąc setki kilometrów rozmawiałem w nocy z innymi by nie zasnąć i żegnałem się z nimi gdy skręcali w innym kierunku. Myłem się na waleta w lasach, patrząc czy nikt nie idzie, na stacjach pod prysznicem albo w umywalkach, płaciłem w hotelach żeby móc choć na pół godziny poczuć co to jest łazienka tylko dla mnie, w zimie zaś walczyłem rano z zimnymi deskami klozetowymi które przywierały do ciepłego jeszcze przez sekundę dupska, albo myłem się w dwie minuty, żeby nie stać się zimnym trupem.
Pokochałem tego Mastera, który przeżył już wszystko pokochałem Czechów, Pragę i ich cholerną obwodnice, Szczecin, Trójmiasto, Toruń, Lublin, Białystok i Wrocław, małe wioski których nie pamiętam, a które miały coś w sobie. Znienawidziłem Słowaków, bo trafiałem najwyraźniej tylko na tych złych, znienawidziłem nasze polskie magazyny na których panuje tak wszędobylski biurokratyczny burdel z taką ilością sprzeczności, że NFZ powinien się uczyć, co to znaczy zagmatwanie i brak ciągłości decyzyjnej. Jeździłem z oponami, silnikami, śrubkami, pluszowymi misiami, akumulatorami od samolotów, gazetami, ulotkami, albo oclonymi pudłami w których mogliby się znajdować obywatele III Świata a ja i tak bym o tym nie wiedział. Czasem na aucie znajdowały się tak dziwne rzeczy, że nawet jeśli myślałbym tysiąc lat, nie znalazłbym dla nich zastosowania, a jednak komuś innemu się to udawało. W trakcie nauki nigdy bym nie pomyślałem, że będę w taki sposób zarabiać na życie i że tyle zobaczę. Gdybym wiedział, zacząłbym wcześniej kiedy to miało większy sens. W życiu bym nie pomyślał, że JEŹDZIĆ, nauczę się dopiero parę lat po zdobyciu prawka.
Ożejacie, ależ mi będzie brakować tej pracy, pomimo tak licznych minusów, czasem totalnego, nierealnego wręcz wyobcowania i tęsknoty za przyjaciółmi.
Skoczek pozostanie podobno skoczkiem. I podobno nie każdy skoczek jest walnięty, choć z tym sie nie zgodzę. Jesteśmy walnięci. I szczęśliwi że robimy to co kochamy.
Komentarze (142)
najlepsze
a wszystkie WORD'y w Polsce uważają inaczej :D
Wszystkim polecam szkolenia z jazdy. Ja jezdzilem u takiego swietnego goscia, ktory byl kierowcą papieza (ojciec z synem prowadzil te szkole, obaj byli rajdowcami),
Komentarz usunięty przez moderatora
A ja po prostu napisałem pożegnanie bo dowiedziałem się, że firma idzie w likwidacje, a ja tracę miejsce zatrudnienia. Myślisz, że planowałem główną z własnych wypocin? Nie powiem, przyjemnie się zrobiło
Mistrzowskie pożegnanie :)