List do Arłukowicza: dlaczego mojego synka kardiolog przyjmie za rok?
Co to jest za państwo, któro pozwala niewiele ponad rocznemu dziecku z podejrzeniem wady serca na czekanie w ROCZNEJ kolejce do lekarza specjalisty? Kto weźmie odpowiedzialność za możliwe skutki tej zwłoki i czy w ogóle ktokolwiek podejmie się odpowiedzi na postawione w liście pytania?
ZiuZiak z- #
- #
- #
- #
- 158
Komentarze (158)
najlepsze
Może warto wziąć pod uwagę odsetek pacjentów, którzy nie dożyli do wizyty w terminie "może za rok" - straszna, ale obawiam się że prawdziwe
@fairfax
Ojciec ma pracą związaną z przychodnią, od dawna powtarza dwie
O tym samym tez słyszałem od matki kumpla - lekarza rodzinnego.
Komentarz usunięty przez moderatora
Jakoś na prywatne zabiegi nie trzeba czekać miesiącami lub latami, tylko są dostępne od ręki. Jedyny problem z prywatnymi zabiegami jest taki że nie mamy na nie kasy, bo rząd nam już ją zabrał na swój utopijny system zdrowotny.
Raczej ten krytyczny przypadek powinien być rozpatrywany na końcu a najpierw powinno się pomagać ludziom których leczenie wymaga najmniejszych nakładów środków. Tzn. tak działa obecny system, dopóki człowiek nie umiera - znaczy, że można poczekać. Nie ważne,
No genialne, jeden pacjent dostaje terapię za 2 bańki a 20 tysięcy innych musi czekać 3 lata na zabieg za 30k. Co samo w sobie kolosalnie zwiększa koszty leczenia. Ciekawe czy ponoszenie takich kosztów w ogóle byłoby konieczne
Mój synek również urodził się z niewielką wadą serca. Oczywiście na badanie ze skierowania trzeba by było czekać kilka miesięcy. Wiec trzeba było działać po swojemu. Wystarczyło zdobyć numer do lekarza wykonującego te badania i umówić się prywatnie w szpitalu po godzinach oficjalnych. Wizyta kosztowała całe 50zł i spokój zamiast nerwów
Polak idąc do lasu widzi tylko drzewa. Na ogarnięcie całego obrazka brakuje chęci/intelektu/zainteresowania. Zamknięcie się w swoich 4 ścianach, w strzeżonym osiedlu nie rozwiąże problemów kraju.
Najnowsze osiągnięcie. 10% pomyłek. W systemie komputerowym. Gdyby normalni informatycy pracowali tak jak te rządowe przygłupy z pociotkami które realizują informatyzację polskich urzędów... to nikt nie widziałby nic dziwnego