Moim zdaniem to jest konsekwencja komunizmu: rodzice zapatrzywszy się na czasy PRL, zauważyli, że ludzie z wykształceniem niemalże z automatu dostają pracę. Zatem chcą dla swoich dzieci czegoś tak dobrego powtarzając im 'im wyższą średnią ocen osiągniesz, tym dalej w życiu zajdziesz', potem, co widać doskonale w liceach, dzieciaki dążą nie do własnego rozwoju, lecz do nabicia jak najwyższych ocen. Tak wypracowana postawa 'nauczyłem się, a teraz mi daj' utrzymuje się potem
@trb: Właśnie obserwuję swoich kolegów ze studiów ze stypendiami naukowymi. Większość bez doświadczenia szuka chociaż bezpłątnego stażu :( A ja uczyłem się tego czego chciałem, robiłęm staże i paraktyki i od ponad roku, zanim jeszcze skończyłem studia pracuję XD
Jest i druga strona medalu. Często zaangażowanie wykładowców w prowadzenie zajęć jest tak wielkie, że korzystniej dla obu stron byłoby wskazanie konkretnej literatury, z którą mam się zapoznać, a ponowne spotkanie nastąpiłoby dopiero na egzaminie. A nie że siedzi wykładowca i czyta swoją książkę - na co komu taki wykład?
@karol3wr: Spokojnie. Ci, którzy mają studiować to studiują. Trudniej ich po prostu dostrzec w masie, która napłynęła na uczelnie. Sporą część młodych ludzi oszukano, wmawiając im, że uczelnia wyższa to miejsce dla nich. Nawet jeśli dostaną już ten wymęczony dyplom to potem jest kolizja z z rzeczywistością zawodową, brak pracy, perspektyw i frustracja. Gdyby nie budowano im tak gigantycznych oczekiwań co do przyszłości to poszli by do szkoły technicznej czy
Komentarze (5)
najlepsze