Nadeszła upragniona chwila. Adrenalina poruchała wszystkie zmysły. Pedałując ile sił w nogach, nie myślał przez dłuższą chwilę o niczym. Po kilku minutach jazdy, mózg wykreował jedną, jedyną myśl wychodzącą poza to całe szaleństwo: Dlaczego zjadłem na śniadanie omleta zamiast jajecznicy??? Minął półmetek, wyprzedzając po drodze kilu rywali. Na zakręcie wziął się wyp#%%@!%ił i zginął...
ale do czego trzeba miec tu jajca, "normalny" zjazd w dodatku na specjalnie przygotowanej trasie, odpowiednim rowerze a nie za 600 zloty i specjalnym ogumieniu, po za tym snieg na ziemi tak ze miekkie ladowanie z fajnym poslizgiem, jedyne niebezpieczenstwo to inni zjezdzajacy, za to u nas przy 70 km/h kury, kaczki i inne dobrodziejstwa wsi na drodze ;)
@Jary: Dokładnie. Dla chętnych wrażeń polecam zjazd Agrykolą na czerstwym rowerze z marketu. Prędkości podobne, tylko nawierzchnia nieco inna (dziurawy asfalt).
Raj :D U mnie w mieście (Wałbrzych) zbudowali obwodnicę kilkanaście lat temu, jednak dzięki wspaniałej polityce jest ona do dziś nie otwarta (wjazdy nie są dokończone) więc można tam jeździć (a że mieszkam w górach to jest też baaardzo długi zjazd) - osiągam tam prędkości około 70 km/h, i to lajtowo.
To ja się pochwale namiastką takiego zjazdu w Polsce na czantorii w końcówce sezonu zimowego kiedy zostaje tylko zmrożony śnieg, ale moja prędkość maksymalna wynosiła tylko ok 60 km/h. Wrażenia cudne i na całe życie ;)
Komentarze (86)
najlepsze
107MPH na własnoręcznie zbudowanym rowerze.