Wczoraj miałem przyjemność udać się na koncert finałowy Life Festival'u w Oświęcimiu. Pogoda się skasztaniła (9 stopni i deszcz od czasu do czasu), więc zawczasu przygotowałem sobie kanapki i ciepłą herbatę (w końcu trzeba wytrzymać jakieś 6 godzin w plenerze). Jakież było moje zdziwienie, gdy ochroniarze przy bramkach wejściowych zabronili mi wnieść termos z herbatą oraz COKOLWIEK DO JEDZENIA. Bo nie i koniec.
Jeszcze ten termos to zrozumiem, w końcu w napadzie szału mógłbym nim rzucić w tłum, ale nie mam pojęcia, jaką krzywdę mógłbym wyrządzić komuś kanapką albo kabanosem.
Po wejściu okazało się, że jest jakiś katering, ale było zaledwie 4 czy 5 namiotów z czymś ciepłym i wkrótce, jak nietrudno się domyślić, trzeba było czekać jakieś 30 minut, żeby dopaść coś ciepłego (jakąś zapiekankę, czy herbatę). Browara można było kupić bez kolejki, ale od zimnego piwa ciepło raczej się nie robi... Widziałem parę wózków, zapewne rodzice, którzy wzięli dzieci na koncert byli w siódmym niebie.
Koniec końców termos oddałem w depozyt, kanapki i kabanosy udało mi się przemycić schowane w rękawie. Ochroniarz pomimo obściskania jakoś ich nie wyczuł :)
Ktoś może powiedzieć, że się czepiam, i o co wielkie halo. Mnie jednak już zaczyna naprawdę wkurzać fakt, że jak idę na koncert masowy, to z roku na rok jest coraz gorzej. Restrykcje gorsze niż wsiadając do samolotu do stanów... Z ciekawości sprawdziłem regulamin koncertu, ani słowem nie jest tam zawarty zakaz wnoszenia wszelkiego jedzenia i napitku (zakaz dotyczy wyłącznie alkoholu i materiałów niebezpiecznych). Obszukiwanie każdego przez ochroniarzy też jest jakieś dla mnie śliskie, w końcu prawo do tego mają chyba tylko służby mundurowe.
Następnym razem wydrukuję regulamin przed udaniem się na koncert i radzę szanownym Wykopowiczom to samo, dość już absurdów z chowaniem kabanosów po rękawach.
Komentarze (144)
najlepsze