W piątek wieczorem (17.02) wybrałem się do Tesco aby kupić sobie całkiem niezłą - wg mnie - whisky Grant's. Byłby to jej bodajże trzeci zakup w tym miejscu w ciągu dwóch miesięcy, więc moja czujność była uśpiona.
Idę na dział alkoholowy - ok, promocja trwa nadal.
Biorę butelkę i z pozostałymi zakupami idę do kasy. W domu jednak zdaję sobie sprawę, że w sumie nie powinienem tyle wydać. Sprawdzam rachunek: whisky kosztuje na nim 74 złote, a więc 27zł więcej, niż podano w sklepie! Czym prędzej wróciłem do sklepu i jeszcze przed wizytą w punkcie obsługi klienta udałem się obfotografować stoisko alkoholowe, żeby przypadkiem podczas składania reklamacji inny pracownik nie poprawił cen. Przy okazji wziąłem kolejną butelkę i poszedłem do czytnika cen - wyświetlił 74zł.
Ok, cena jak wcześniej, dowody są. Idę do punktu obsługi.
Ja: Witam, cena zakupionego produktu różni się od ceny na półce.
PO: O dużo?
Ja: O dużo. (w ogóle dziwne pytanie - gdyby różniła się "o mało", to mieliby sprawę gdzieś?) Oto rachunek, tutaj zakupiony produkt, a na telefonie zdjęcia ceny na sklepie.
Pracownica sprawdza cenę, patrzy na zdjęcia, skanuje produkt u siebie, znów patrzy na zdjęcia i po chwili triumfalnie ogłasza:
PO: ...no bo cena promocyjna jest dla butelki 0,7, natomiast Pan kupił 1l.
Nieco zdziwiony spojrzałem na zdjęcia i butelkę - fakt, to nie ten sam produkt. Stwierdziłem, że w takim razie zaszła najwidoczniej pomyłka i że chcę zwrócić towar. Nie było z tym problemu, pieniądze dostałem do ręki. Poszedłem na stoisko alkoholowe ponownie, aby zbadać kwestię pojemności butelek. Okazało się, że na stoliku promocyjnym było może 7-8 butelek o pojemności 700, reszta to 1 litr, więc to raczej nie było przypadkowe zawieruszenie się jednej czy dwóch whisky. Stwierdzicie:
dobra, jesteś ślepy, nie widziałeś, że butelki się różnią. W takim razie sami znajdźcie różnice pomiędzy obiema wielkościami:
![](https://www.wykop.pl/cdn/c0834752/51rZn9T_Tp2yeyRq8wTSXm7dRkPHvVQInJCWHjvN,wat600.jpg?author=rss&auth=29ac06a0fb507dc41517c38f54dbe506)
Ciężko znaleźć różnicę? Jeśli tak, to służę lepszym zdjęciem:
![](https://www.wykop.pl/cdn/c0834752/71rZna0_Tp2yeyRq8wTSXm7dRkPHvVQInJCWHjvN,wat600.jpg?author=rss&auth=29ac06a0fb507dc41517c38f54dbe506)
Po lewej butelka 0,7, po prawej - 1.
Akurat 3 metry ode mnie pracownica Tesco wykładała na półkę inny alkohol. Podszedłem i powiedziałem jej, że na stoliku są w większości poustawiane inne produkty, niż mówi nam karteczka z ceną, przez co w kasach okazuje się, że płacimy więcej. Pracownica przybrała minę jakbym ją zaatakował i stwierdziła "No i o co chodzi?". Odparłem, że "skoro na stoliku jest cena dla 0,7, to powinny tam stać tylko 0,7, a jak już chcecie tam ustawić 2 produkty, to podajcie ceny dla obu". Kobieta podeszła, obejrzała chwilkę, wróciła i zdecydowanie niemiłym (coś na kształt focha) stwierdziła, że "Przecież cena dla większej butelki jest na półce!", odwróciła się i zaczęła odchodzić w zupełnie inną stronę. Powiedziałem jeszcze, że "No to niech duże butelki stoją na półce!" (notabene znajdującej się 1,5 - 2m od promocyjnego stolika), ale kobieta pracująca nawet nie zwolniła kroku.
Morał? Sprawdzajcie rachunki, sprawdzajcie ceny na czytnikach (ciekawe, że w tym Tesco praktycznie w ogóle nie są one oznaczone, a pracownicy zapytani o ich lokalizację mówią, że nie wiedzą i odsyłają na drugi koniec sklepu), porównujcie kody produktów z kodami na plakietkach z ceną.
Ze swojej strony zamierzam zgłosić tę sprawę odpowiednim osobom - i tu pytanie: czy UOKiK czy coś innego?
Aha, na koniec: owy sklep to Tesco, Warszawa ul. Górczewska bodajże 200 (Bemowo, Jelonki).
Komentarze (298)
najlepsze
Przy zakupie alkoholu często pojemność 0,5 l wychodzi taniej w przeliczeniu na litry niż pojemność 0,7 l, często zdarza się, że 2 x 0,5 l jest tańsze niż 1 l w jednej butelce !
Każdy myśli, że jak kupi więcej to będzie miał taniej w przeliczeniu na litr, jednak zauważyłem że przy wielu wódkach różnice są spore. Czasami jest to 2-3 zł na litr :)
Zastanawiałem się czym to
Herbata Lipton w Makro:
Pudełko 100 szt. ~ 17zł.
Pudełko 200 szt. ~ 36 zł.
1)
Parówki 250g - 3,33
Parówki (te same) 500g - 7,50 (i napisy, że PROMOCJA).
2)
Szukam moich ulubionych warzyw na patelnię. Są. Szukam ceny. Szukam obok produktu, na lewo, na prawo, w końcu przeszedłem się wzdłuż całej lodówki - nie ma ceny żadnego produktu tej firmy (sprzedają od zawsze). Wtf? Patrzę - jest z boku
Trzeba było iść do managera i wypytać czy to przypadek, a jeśli specjalnie by nie przepraszał, to znaczy, że to celowe działanie i to raczej nie całego Tesco a jedynie tego konkretnego marketu i wtedy dopiero do UOKIK z dowodami, najlepiej nagraniami, bo te sieroty nic nie potrafią wybadać.
A cała sprawa pewnie jest banalna- dostają wytyczne (od centrali, albo od producenta), że ma być stoisko oznaczone jako promocja i pełno butelek na nim. No i w sklepie musza tak zrobić. A jeśli nie ma butelek promocyjnych, bo się sprzedały? No to sklep ma pecha, musi coś wykombinowac, bo stoisko w takiej formie ma być
Będąc młodym studentem owej uczelni udało mi się dotrzeć do relacji pracownika tego Tesco na temat obrotu piwem (alkoholowym). Okazuje się, że przez całe wakacje potrafią stać tam całe palety Tatr, Żubrów i podobnych marek i nie mogą tego sprzedać. Natomiast z końcem września - początkiem października wszystko tajemniczo znika.
47zł za 0,7 czyli po tej cenie 1 litr powinien kosztować 67zł, a zapłaciłeś 74zł, zatem różnica wynosi 7zł, a nie 27. Biorąc pod uwagę fakt, że 0,7 było w promocji to cena 1 litra jest jak najbardziej w porządku, Wątpliwości budzi jedynie fakt, czemu zostały pomieszane butelki na stoisku promocyjnym.
a potem biedaki szorują po całym mieście w pełnym mrozie szukając czynnego monopolowego :((
Jakiś czas temu była promocja w Tesco na Oshee, dwa w cenie jednego. Zazwyczaj nie pijam tego syfu ale tym razem skusiłem się. Idę zadowolony do kasy samoobsługowej. A tu niespodzianka bo nie chce sczytać ceny. Idę więc do normalnej kasy. Tam okazuje się że nie chce policzyć jako jednego produktu, muszę kupić normalnie dwa w normalnej cenie. Kupuję i od razu cisnę do obsługi
Zawsze liczą na to że klientowi nie bedzie się chciało dochodzić swoich praw.
Człowiek teraz musi tracić wiele czasu w sklepie żeby rozszyfrowywac te wszytkie kanty i żeby wyjśc bez pieczenia w odbycie w wyniku wyruchania. :(
Serio ja sam miałem wiele przypadków, znajomi , rodzina i NIGDY nie była ta "pomyłka" na korzyśc klienta, zawsze sklep zarabiał na "niedopatrzeniu".
Komentarz usunięty przez moderatora
Najlepszą instytucją do takich spraw jest FEDERACJA KONSUMENTÓW. Niezależna, pozarządowa organizacja zajmująca się pomocą zwykłym szarym żuczkom w walce z firmami. Ma ok. 50 punktów w całym kraju, pracują dla niej wolontariusze, całkiem spora grupa prawników - zawsze chętnie pomagają w takich sytuacjach.
Tlumaczyli sie tym, ze