Wpis z mikrobloga

40 369 - 4 = 40 365

Czas zacząć nadrabiać zaległości z wrzucaniem obejrzanych filmów. Na początek cztery filmy Federico Felliniego - te najstarsze, z początkowego okresu jego twórczości. Szczególnie mocno polecam "Wałkoni".



Ważąc na szali moje lenistwo, ignorancję i ciekawość, mój brak dyscypliny i niechęć do poświęceń, doszedłem do przekonania, że kino jest moją ojczyzną_

~ Federico Fellini

Luci del varietà (1950) – 6/10

Debiut Felliniego (chociaż film był współreżyserowany przez Alberto Lattuadę). „Światła variete” są przyzwoitym wprowadzeniem do jego twórczości. Poruszają tematy, do których będzie on często wracał: zderzenie marzeń i rzeczywistości, fascynację widowiskiem/ spektaklem, atmosferę nieuporządkowanego życia, prowadzonego w metaforycznej i realnej podróży oraz tęsknotę do własnego miejsca na ziemi złączoną z osobliwą potrzebą wolności.

Fabuła jest konwencjonalna - ukazuje świat wędrownych komediantów, przemierzających włoską prowincję, podczas której komik Checco porzuca swoją kochankę dla innej kobiety, Liliany. Fellini inspirował się kinem francuskim lat 30., stąd film znacznie różnił się od włoskich dzieł powstających w latach 50. (neorealizm) i jest melodramatem z małą porcją humoru. Na uwagę zasługuje gra Carli Del Poggio, która wcieliła się w upartą i idącą po trupach do celu Lilianę, dla której najważniejszym celem była kariera estradowa. Kreacja Peppino De Filippo – łatwo ulegającego kobiecym wdziękom, podstarzałego komika Checco – może nie porywa, ale jest za to bardzo wiarygodna.

Warto jeszcze odnotować wyrazistą drugoplanową rolę Giulietty Masiny (dziewczyny Checco), która świetnie wyrażała swoje emocje i wzbudza szczere współczucie. Mimo wszystko pierwszy film Felliniego, chociaż wydaje się całkiem znośny, nie zdobył uznania krytyki i publiczności.

Ciekawostka: w filmie pojawiła się scena w nocnym lokalu, z sekwencją ujeżdżania panów przez ich partnerki. W zmienionej wersji powtórzy się ona w „Słodkim życiu”.

Lo Sceicco bianco (1952) – 6,5/10

Drugi film Felliniego, ale pierwszy reżyserowany samodzielnie. Opowiedziana w „Białym szejku” historia jest prosta, momentami bardzo śmieszna dzięki sytuacyjnym gagom. Jej inspiracją była ogromna popularność fotoopowieści we Włoszech w latach 50. Po raz kolejny reżyser porusza motyw zderzenia marzeń z rzeczywistością (Wanda i jej spotkanie z Białym Szejkiem”).

Jednak na pierwszy plan wychodzi karykaturalnie przedstawione życie mieszczan - Ivan i jego przywiązanie do tradycji gra tu generalnie główną role (jest to karykatura typowego Włocha). Ma on straszliwą obsesję na punkcie honoru (swojego i rodziny). Grający go Leopoldo Trieste wydaje się być czasami aż nadto ekspresywny, ale to właśnie ze względu na kabotynizm Fellini zaangażował go do tej roli. Od tego filmu zaczęła się także współpraca Federico z Nino Rotą (trwała aż do śmierci tego drugiego), który stworzył dobrą, odrobinę cyrkową muzykę.

Tak jak w poprzednim filmie, tak i tutaj widać, że fellinowski styl kształtował się coraz wyraźniej. Z typowych jemu motywów tutaj pojawiają się: Rzym, życie artystów czy motyw snu (słowa Wandy – „prawdziwą rzeczywistością jest sen”). Ciekawostką jest również udział w filmie żony reżysera, wielkiej Giulietty Masiny, w epizodycznej roli prostytutki Cabirii, którą później, choć w zupełnie innym wydaniu, powtórzyła w „Nocach Cabirii”. Moim zdaniem ten film stoi na nieco wyższym poziomie niż „Światła Variete”.

I vitelloni (1953) – 8/10

Film o grupce przyjaciół mieszkających w małej, prowincjonalnej włoskiej miejscowości, w której czas płynie bardzo leniwie. Można odnieść wrażenie, że poza jedną huczną zabawą nic się w nim nie dzieje. Bohaterzy mają po około 30. lat, są niedojrzali, infantylni i żyją utrzymywani przez swoje rodziny. Nie mają realnych planów na przyszłość i nie potrafią wziąć życia w swoje ręce.

Na fabułę składają się luźne epizody, połączone przeplatającym się głównym wątkiem – historią Fausto i Sandry. Mocną stroną filmu są zdjęcia, ładne kadry i gra aktorska – aktorzy pasowali do swoich ról i wypadli naturalnie (może z wyjątkiem grającej Sandrę Leonory Ruffo). Wyróżniłbym grającego Moraldo Franco Interlenghiego (znanego z bardzo dobrego filmu Di Siki „Ragazzi”) i Franco Fabriziego, który wcielił się w postać Fausto.

Po raz kolejny widać karykaturalne zapędy Felliniego (który zresztą swego czasu był karykaturzystą). Pokazał on Włochów jako ludzi uciekających przed odpowiedzialnością (chociażby Fausto). Przy tym celnie uchwycił charakter prowincjonalnych miasteczek – poczucie niemocy i klęski, stagnację, brak perspektyw, ale także tęsknotę za wystawnym, wielkomiejskim życiem (bal czy występ teatrzyku Natalii), o którym bohaterzy mogli tylko pomarzyć. Dzięki temu, że Fellini bardzo szczegółowo podszedł do analizy poczucia porażki i marazmu można dostrzec odmienne jej źródła u każdego z przyjaciół, a „Wałkonie” przybierają egzystencjalny wymiar. Pierwszy naprawdę dobry film Mistrza, bardzo mi się podobał.

L'Amore in citta (1953) – 5/10

Film jest wspólnym dziełem szóstki reżyserów - Dino Risiego, Michelangelo Antonioniego, Cesare Zavattiniego, Carlo Lizzaniego, Francesco Maselliego, Alberto Lattuady oraz Federico Felliniego (segment zatytułowany „Agencja matrymonialna”). Miał stanowić programową ilustrację poetyki i artystycznej moralności neorealizmu. Każdy z sześciu epizodów ukazuje w pewien sposób różne aspekty miłości w wielkim mieście (w tym przypadku jest nim oczywiście Rzym).

Niestety, całość jest paradoksalnie trochę sztuczna (według założeń miała być utrzymana w dziennikarskim stylu) i mało odkrywcza. Fellini przygotował epizod czwarty („Agenzia matrimoniale”), który wypadł dobrze, chociaż jako jedyny nie próbował przedstawiać prawdziwych wydarzeń. Jest to krótka opowieść o dziennikarzu, który zamierza przygotować reportaż o klientach biura matrymonialnego. W postaci dziennikarza można dopatrzeć się cech typowych dla bohatera felliniowskiego (wyobcowany, cyniczny egoista) natomiast postać naiwnej dziewczyny można uznać za zapowiedź „Nocy Cabirii”. Dzięki temu można ten epizod potraktować jako ciekawostkę w twórczości Felliniego.

Poszczególne segmenty oceniałbym w ten sposób:

1. Amore che si paga (Carlo Lizzani) – 4/10

2. Tentato suicidio (Michelangelo Antonioni) – 5/10

3. Paradiso per tre ore (Dino Risi) – 4/10

4. Agenzia matrimoniale (Federico Fellini) – 7/10

5. Storia di Caterina (Francesco Maselli i Cesare Zavattini) – 7/10 (konwencją i wymową najbardziej przypominała mi włoski neorealizm + dobra muzyka)

6. Gli italiani si voltano (Alberto Lattuada) – 4/10

#maratonfilmowy #kinoespo #film #kinematografia #kinowloskie #fellini
Espo - 40 369 - 4 = 40 365



Czas zacząć nadrabiać zaległości z wrzucaniem obejrzany...

źródło: comment_KsN4fkaZZX6pImL2AIzWbuZA6xLm3DMz.jpg

Pobierz