Wpis z mikrobloga

Filmik na głównej z rowerzystami przypomniał mi nie tak dawno akcję, która hmm... zdziwiła mnie. A właściwie to co mnie zdziwiło, to reakcja mojego organizmu, której jeszcze nigdy nie doświadczyłem. A mianowicie wracając do domu krajówką w nocy, w MEGA fatalnych warunkach (deszcz ograniczający niesamowicie widoczność, mgła, a ja zmęczony dość mocno - zmuszony do jazdy, mimo chęci przespania się) nagle dostrzegłem postać idącą w moim kierunku - przy poboczu, ale na drodze, bo po co buty zabrudzić, jak lepiej zginąć - bez żadnych odblasków, oświetlenia - nic. Włączył mi się wtedy jakiś super slow motion i autentycznie to tak wyglądało - gościu paręnaście metrów przede mną, a ja omijałem go, z mojej perspektywy, przez kilka sekund (jadąc te 70/h). Zdążyłem w tym czasie ogarnąć lusterka, drogę przed sobą (ma szczęście, że nic nie jechało z naprzeciwka - sorry, ale wolałbym wpakować się w niego, a nie na czołowe), pociągnąć po hamulcach i w ostatniej chwili odbić, wpadając jeszcze w lekki poślizg bez ABS-u. Jak wróciłem na swój pas, to wszystko znowu wróciło do "normalnego czasu", a ja już niezmęczony, a pobudzony adrenaliną, wróciłem do domu, gdzie ogarnęło mnie już potworne wyczerpanie, które utrzymywało się przez 3 dni. W życiu nie czułem się gorzej.

#truestory #coolstory #polska