Wpis z mikrobloga

#truestory #sadstory

Opowiem Wam historię. Nie byłem partycypantem całego zajścia ale opowiedział mi je mój kolega i ówczesny nauczyciel zawodu.

Około roku dwutysięcznego pracowałem w pewnej drukarni, nieistniejącej już aktualnie. Jej właścicielem był gość wykształcony, wielce inteligentny, elokwentny i nader nieuczciwy. Nadal jest mi dłużny kilka tysięcy złotych. O pieniądze zawsze trzeba było prosić, stać pod gabinetem z godzinę po pracy żeby wytargać 200 zaliczki. Ale że generalnie gość był do rany przyłóż i niezły manipulant to ciągle mu to jakoś uchodziło na sucho. Zresztą drukarzom w miarę możliwości płacił bo jak drukarz nie wydrukował to cały zakład stał. Facet poukładany z urzędami w moim mieście, jak miała być kontrola jakaś to zawsze wcześniej dostawał telefon, cóż realia Tarnowskie...

Pracowałem tam na początku jako pomocnik maszynisty offsetowego (drukarza) i moim majstrem był mój kolega z osiedla, kompan, i niezły zawodnik, Paweł. Chwilę popracowałem jako pomocnik, a że dość szybko załapałem ten fach to zacząłem drukować samodzielnie.

Jako że firma się rozwijała a gość miał kontakty w Europie, dostał cynk że jest do kupienia za śmieszne pieniądze hala fabryczna z wiatą, składana z komponentów, tyko trzeba przyjechać do Niemiec i sobie ją rozmontować we własnym zakresie.

Pan dyrektor nie wiele myśląc zebrał kilku pracowników z firmy w tym mojego kumpla Pawła i pojechali na zachód.

Hala należała do pewnego Niemca z opowiadań wiem że bardzo spoko gość, biznesmen. Generalnie żeby skrócić, do sedna. Ekipa z drukarni robiła w dzień od rana do wieczora w deszczu bo akurat taka pora, pan dyrektor nie zadbał o kaski, buty, odzież ochronną. Sam #!$%@? mieszkał w hotelu a chłopakom wynajął barak w pobliżu tej hali, bez wody i kibla... Siedzieli tam kilka dni zanim rozmontowali tę halę. Na drugi dzień Niemiec, widząc co pan dyrektor #!$%@?, dał chłopakom po 50 Marek czy to już Euro było, nie pamiętam, na jedzenie i wynajął im hotel robotniczy...

I teraz najlepsze.

Trzeciego dnia kończyli już robotę. Na plac budowy, czy raczej rozbiórki, przyjechał Niemiec coś dogadywał z panem dyrektorem, ogólnie krzywo patrzył na niego. To był już koniec pracy, pakowali się już właściwie, hala załadowana na tiry.

Niemiec wsiadł do auta i odjechał, pan dyrektor kazał chłopakom się popakować i wsiadać do busa.

Pech chciał że Niemiec czegoś zapomniał i wrócił się na plac i co zastał?



  • 2