Wpis z mikrobloga

Moja znajoma (dla niepoznaki nazwijmy ją Sandra) niedawno rozstała się ze swoim chłopakiem (załóżmy, że miał na imię Jarek). Dowiedziałem się o tym na imprezie - początkowo Sandra nie chciała powiedzieć dlaczego się rozeszli, ale po wypiciu kilku kolorowych drinków usłyszałem od niej taką oto historię:

Jarka chciała zostawić już od jakiegoś czasu. Żeby było jasne - to nie był jakiś poważny związek - ot, trwająca kilka miesięcy znajomość. Musicie wiedzieć, że Jarek to taki dobry chłopak, może lekko pierdołowaty, ale w gruncie rzeczy ciężko zarzucić mu coś więcej niż bycie absolutnie przeciętnym. Sandra z kolei jest jednostką nieasertywną, więc nie wiedziała jak ugryźć temat zakończenia znajomości. Od jakiegoś czasu próbowała wmanewrować swojego chłopaka w jakąś sytuację, która byłaby dobrym pretekstem do rozstania, ale nie udało jej się wykombinować nic wystarczająco mocnego.

I tak było do czasu ogniska zorganizowanego przez koleżankę Sandry.

Ognisko jak ognisko; ciepły wieczór, polanka, muzyka puszczana z samochodowego radia, grupa znajomych, piwko + kiełbasa. W pewnym momencie imprezy Jarek powiedział, że musi zadzwonić, po czym oddalił się w głąb lasu. Sandra początkowo nie zareagowała, ale po krótkiej chwili postanowiła (chyba wiedziona instynktem), że sprawdzi do kogo dzwoni Jarek. Kto wie - może ma kogoś na boku? A to przecież były świetny powód do zakończenia znajomości. No więc po odczekaniu kilku chwil (tak żeby zdążył się połączyć) postanowiła wkroczyć do akcji i poszła tam, gdzie przed chwilą udał się Jarek.

Po przejściu kilkudziesięciu metrów zobaczyła swojego chłopaka kucającego przy drzewie. Tak, tak - dobrze myślicie - Jarek robił kupę "na Małysza". Żeby było ciekawiej - Sandra zaszła go od tyłu przez co po pierwsze miała doskonały widok na cały proces defekacji, a po drugie Jarek jeszcze przez kilka sekund żył w błogiej nieświadomości, że ktoś go obserwuje - więc w najlepsze robił swoje, lekko postękując. Sandra wydała z siebie jakiś nieartykułowany okrzyk (w sumie nie wiadomo co powiedzieć/krzyknąć w takiej sytuacji) odwróciła się na pięcie i zaczęła biec w kierunku polany. Jarek chyba próbował jeszcze ratować sytuację, bo słyszała jak ją woła, ale Sandra już nie czekała. Wsiadła do samochodu (którym przyjechała razem z Jarkiem) i odjechała. A Jarek został sam; z osranymi gaciami i kilkunastoma znajomymi, którzy chcieli się dowiedzieć co się stało.

Następnego ranka Sandra napisała tylko SMSa: "Chyba już nie możemy być razem". Jarek nawet nie odpisał. I tak oto zakończyła się relacja Sandry i Jarka.

więcej historii już wkrótce pod tagiem:

#historieklaunaszydercy

TL;DR


#heheszki #coolstory #logikarozowychpaskow #takbylo
  • 13