Wpis z mikrobloga

Wczoraj jechałem pociągiem i w Katowicach do wagonu wsiadł człowiek z dzwonkiem i zaczął chodzić od przedziału do przedziału prosząc o pieniądze na święta. Dość żenująco to wyglądało.

Otwierał drzwi przedziału, machnął dzwonkiem i nawijał: "życzę wesołych i zdrowych świat oraz wszelkiej pomyślności w nowym roku. Jestem biednym człowiekiem, zbieram na jedzenie na święta"

Potem robiło się jeszcze bardziej żenująco, bo zaczynał śpiewać i wyglądało to mniej więcej tak:

Archanioł Boży Gabryel...

proszę o pomoc

posłał do panny Maryi

jestem biedny, zbieram na jedzenie

z majestatu Trójcy Świętej

wspomóżcie człowieka

tak sprawował poselstwo k'niej

proszę o pomoc na święta

Zdrowaś Mario, łaski pełna...

ewentualnie śpiewał też "Spuśccie nam na ziemskie niwy.

Oczywiście nikt nie wyciągał portfeli, wszyscy tam nosy w książkę/gazetę/telefon. On tak patrzył po przedziale i widząc, że nic nie ugra mówił: "państwo nie są katolikami, co? do kościoła nie chodzicie? nie pomożecie biednemu? Żeby was też taka bieda spotkała...". I poszedł dalej szukać...

Trochę mi go było żal. Ale z drugiej strony - jest tyle organizacji charytatywnych (Caritas, Towarzystwa św. brata Alberta), wiele parafii organizuje pomoc przed świętami, że w sumie szybko mi przeszły wyrzuty sumienia. Jak naprawdę jest potrzebujący, to znajdzie miejsca pomagające ludziom. ja Ja jakoś nie ufam żebrakom.

#spokojnemysli #pociagowehistorie
  • 19