Wpis z mikrobloga

@ciatek: oglądam ten program i robię sobie notatki :P przede wszystkim wszystko się zmienia, kiedy dowiadujemy się, że to dziecko adoptowane. Nie chodzi mi o to, że sobie zasłużyło, ani że babeczka dobrze robi, ale ona mówi, że próbowali time-outów, jakiś kar w stylu "oprzyj się o ścianę i zegnij kolana" (z tego co zrozumiałąm to jacyś behawioryści czy coś stosują takie metody), klapsów ( @o90 ), jakiś innych rzeczy, a
@ciatek: to kwestia braku dotyku, tulenia, noszenia. I tak jak mówisz, nawet u noworodka może się rozwinąć, a co dopiero u kilkulatka porzuconego i mieszkającego w domu dziecka. Dzieci z RAD prowokują rodziców adopcyjnych, testują granice, robią wszystko, żeby się rodzic zdenerwował i, paradoksalnie odesłał je z powrotem do sierocińca. Ale wcale nie chcą tam wrócić, myślą tylko, że już raz je porzucono, nie ufają nikomu i myślą, że ten rodzic
@ciatek: ok, ja już skończyłam oglądać :) Ogólnie myślę, że matka ma szanse na "wyjście z tego", sama przyszła do programu i wie, że ostry sos i zimny prysznic nie są wyjściem, ale wydaje mi się, że nie wiedziała już co robić. Poszła do specjalistów i może coś z tego wyszło dalej. Publikę co prawda zamknęłabym w zoo, bo to takie plucie w stylu: "OMG, CO TA KOBIETA, ZABRAĆ JEJ DZIECKO,