Wpis z mikrobloga

Jak wygląda prywatna służba zdrowia w Tajlandii? Krótka relacja: jak zapewne wiecie, w Tajlandii panuje spora wolność gospodarcza, dzięki czemu bezrobocie praktycznie nie występuje a ostatni populistyczny rząd został obalony przez sympatyzującą ze skorumpowanymi liberałami armię (obalony rząd m.in. zmonopolizował skup ryżu i narzucił stałą cenę skupu, rozdał uczniom setki tysięcy gównianych tabletów w ramach akcji One Tablet Per Child... generalnie wytworzył ogromne zadłużenie).

http://thailandhealthservice.com/assets/images/k-DSCN3363.JPG

Natomiast ja po ostatnim Songran (3 dni lania się wodą) miewałem co jakiś czas problemy z jednym lub drugim uchem (niestety część oblewających się wodą korzystała z brudnej wody pobieranej z rzeki). Tak czy siak na początku korzystałem ze zwykłych antybiotyków (np. Ciprofloxacin), oczywiście... dostępnych bez recepty (cena 60 bahtów, czyli jakieś 6 złotych) które pomagały, ale generalnie miałem uszy bardziej podatne na infekcje lub zablokowanie pod wpływem wentylatora/klimatyzacji. Ostatni raz znowu coś zaczęło mi się robić z uchem, ale tym razem inaczej niż wcześniej, więc postanowiłem udać się do lekarza.

Generalnie w Tajlandii istnieje publiczna służba zdrowia (Tajowie mogą korzystać z ubezpieczenia za 30 bahtów, które daje dostęp do państwowych szpitali) oraz oczywiście prywatna, na bardzo wysokim poziomie (to właśnie w Bangkoku Anna Grodzka straciła jajka:) Zwyczajowo publiczna służba zdrowia oznacza czekanie, niski poziom i brak sprzętu (czyli zwykły schemat: jakiś pokoik, lekarz, zero sprzętu) a prywatna - wyższy poziom ale konieczność płacenia.

Dzisiaj koło 10 rano znajoma zadzwoniła do lekarza (szpital daje wizytówki do konkretnych lekarzy jeśli tylko zapytać się w recepcji), a ten odpowiedział, że ma dyżur do 11.30. Koło 10.30 byłem już w szpitalu gdzie:

1) najpierw pielęgniarka zadała kilka pytań, zważyła, zmierzyła ciśnienie, zmierzyła temperaturę (rtęciowym termometrem!!!) - wypełniła kartę dla lekarza

- całość zajęła 3-4 minuty,

2) usiadłem na dużym, wygodnym fotelu niedaleko gabinetów lekarskich, podzielonych na np. lekarz ogólny, nos-gardło-ucho i kilka innych. W każdym było widać monitory LCD, jakiś sprzęt. Po 3-4 minutach inna pielęgniarka zaprosiła do gabinetu lekarza,

3) w gabinecie siedział Tajski lekarz, który zapytał po angielsku (co nie jest typowe dla Tajlandii) co się dzieje, jakie są objawy. Opowiedziałem mu cała historię, on wziął przyrząd do zaglądania w ucho, powiedział coś w stylu "wow" i już po paru sekundach miałem w uchu inne urządzenie służące do zasysania woskowiny z ucha. Jedno ucho zostało oczyszczone, następnie zrobił to samo z drugim uchem. Powiedział, że oczyścił ucho i usunął woskowinę która była powodem infekcji. Następnie zaczął zapisywać leki: jeden antybiotyk w tabletkach, jeden antybiotyk w postaci kropli do uszu, jeden antybiotyk w postaci kremu, do posmarowania okolic uszu. Cała wizyta w gabinecie trwała 5-6 minut. Następna wizyta za tydzień. Po wyjściu z gabinetu podeszła pielęgniarka i dała numerek (z systemu elektronicznego) do kasy.

4) przy kasie czekała mnie najgorsza część wizyty - czyli płacenie. Całość kosztowała 1990 bahtów, czyli blisko 200 złotych. Zapłaciłem i dostałem rachunek: OUT-PATIENT MEDICATION - 920 bahtów (leki), MEDICAL SUPPLIES - 20 bahtów, NURSING CHARGE STANDARD OUT PATIENT - 100 bahtów, HOSPITAL SERVICE STANDARD OUT PATIENT - 50 bahtów. PHYSICIAN PROCEDURES FEES - 900 bahtów (generalnie wizyta kosztuje 500 bahtów, więc oczyszczanie uszu kosztowało 400 bahtów).

5) parę kroków od kasy znajdował się punkt apteczny, gdzie po pokazaniu rachunku otrzymałem wszystkie leki.

tl;dr

Całość załatwiłem w jakieś 20 minut, gdzie 50 złotych wizyta, 40 złotych czyszczenie obu uszu, 90 złotych leki, parę złotych - różne opłaty. Wiem, że nie jest to tani szpital, ale miałem blisko, chciałem mieć problem z głowy a poziom mojego wk... sięgał zenitu. I oczekiwałem profesjonalnego podejścia/sprzętu. Dla porównania: badanie pod kątem chorób wenerycznych w tajskim Czerwonym Krzyżu kosztuje 400 bahtów, natomiast w tym szpitalu 1600 bahtów.

ZAROBKI W TAJLANDII - dla porównania:

pracownik sklepu 7/11 lub Family Mart - ~10.000 bahtów miesięcznie

sprzedawca owoców/kiełbasek etc. - 15.000-20.000 bahtów miesięcznie

pracownik biurowy w Bangkoku - 20-25.000 bahtów miesięcznie

nauczyciel w Tajlandii - 30-40.000 bahtów miesięcznie

sprzedawca szejków owocowych na Phuket - do 150.000 bahtów miesięcznie

INNE KOSZTY ŻYCIA - dla porównania:

wynajem normalnego pokoju w Bangkoku - 3000 bahtów miesięcznie

wynajem normalnego pokoju w Bangkoku, w kompleksie z basenem itp. - 4000 bahtów miesięcznie

1 kilogram piersi z kurczaka - 100 bahtów

1 kilogram ziemniaków- 30-40 bahtów

ale już świetny makaron dla 2-3 osób - 25 bahtów

smażone banany w cieście - 20 bahtów

mrożona kawa z mlekiem, od ulicznego sprzedawcy - 20 bahtów

jazda publicznym tuk tukiem - 7 bahtów

jazda publicznym autobusem - 7-20 bahtów (drożej jeśli autobus ma klimatyzację)

taksówka - 35 bahtów start, 5 bahtów za kilometr

Korean Grill (jesz ile chcesz mięsa/ryb/owoców morza/deserów) - 109 bahtów od osoby w małym miasteczku, 129-159 bahtów od osoby w Bangkoku (oczywiście kubełek lodu 40 bahtów, 1l Coli 40 bahtów)

3-4 średnie arbuzy na wsi - 50 bahtów

1 średni arbuz w Bangkoku - 50 bahtów

Warto dodać, że osoby zarabiające mniej niż 150.000 bahtów rocznie płacą 0% podatku, natomiast osoby zarabiające między 150.000 a 500.000 bahtów rocznie płacą 10% podatku.

Istnieją również prywatne ubezpieczenia medyczne. Znajoma płaci 1000 bahtów miesięcznie, dzięki czemu nie musi płacić za sporą część usług w prywatnych szpitalach.

Wołam @bruceivins @Handy @AleksanderNewski @Velati @LibertyPrime @xavvax @SirBlake bo myślę, że to ciekawy wpis xD

#4konserwy #neuropa #oswiadczenie #tajlandia #azja #mikroreklama #ciekawostki #medycyna #coolstory
  • 50
  • Odpowiedz
@jack-lumberjack: w Azji od ponad 1,5 roku, w Tajandii blisko rok, angielski ze znajomymi. Ale czasami aż bolą żeby od "broken" english albo konieczności powtarzania 3-4 razy tego samego zdania.

jeszcze ciekawostka odnośnie owoców. Najtańsze owoce dostępne są od samych farmerów, którzy np. biorą swojego pickupa z głośnikiem [dzięki niemu mogą informować o sprzedaży owoców], pakują 200-300kg owoców i żonę na tył paki a później jeżdżą po mieście/znajdują dobre miejsce i
  • Odpowiedz
@mariusz-wozniak:

to jest 30 bahtów miesięcznie, na Wikipedii piszą, że po ostatnim zamachu stanu (2006) zniesiono tą opłatę i jest FREE, aczkolwiek znajoma mówi, że i tak odciągają jej z pensji te 30b/miesięcznie, więc możliwe, że najpierw było 30b, później za darmo, a teraz znowu 30b.
  • Odpowiedz
@pzlpzlpzl: Nie geniuszu, bo ludzie tak jak @AlohaInternet pierwsze co wtedy robiąto kupują ciprofloksacynę, która jak widać gówno dała. A jedyne co po sobie zostawiła to niedobity szczep oporny na ciprofloksacynę. Przy takiej polityce dostępności antybiotyków za 20-30 lat bakterie nas albo pozabijają, albo co drugą infekcję będziesz leczył w szpitalu. Oporność bakterii narasta błyskawicznie, a nowych antybiotyków na horyzoncie brak.
  • Odpowiedz