Wpis z mikrobloga

40 826 - 4 = 40 822

Mała porcja animacji - z tej czwórki szczególnie polecam "Walc z Baszirem".

Vals im Bashir (2008) – 8,5/10

Ciekawy, odważny film, który mimo animowanej formy ma prawie dokumentalny charakter. Porusza temat pierwszej wojny libańskiej (‘82), a szczególnie masakry do jakiej doszło w Sabrze i Szatili. Ari Folman - główny bohater i zarazem reżyser - mówił, że musi to być animacja, bo w filmie aktorskim nie poradziłby sobie z własnymi emocjami. Obrazy wspomnień z wojny są przeplatane scenami rozmów z jej świadkami. Postacie i wywiady pojawiające się w filmie są stworzone na wzór prawdziwych osób i rozmów.

Folman w czasie wojny właśnie odsługiwał służbę wojskową. Po wszystkim wymazał sobie z pamięci wspomnienia związane z wydarzeniami mającymi miejsce w Libanie. Fabuła pokazuje proces „odtwarzania” tych bolesnych dla niego doświadczeń. Główny bohater spotyka się z wieloma znajomymi, by z nimi porozmawiać i na tej podstawie spróbować odtworzyć sobie w głowie swoje przeżycia, z których najważniejsze dotyczy wspomnianej masakry. Będąc żołnierzem w izraelskich oddziałach otaczających w ‘82 r. palestyńskie enklawy nie zrobił nic, by jej zapobiec, praktycznie na jego oczach dokonała się rzeź. To sprawia, że narracja, którą przyjmuje w filmie jest niesłychanie osobista. Gdzieś w tym wszystkim przejawiają się także idee antywojenne.

Film jest bardzo dobrze wykonany. Animacja jest trochę nietypowa, czasami jakby odrealniona, trochę surrealistyczna. Widać, że stara się oddać to, co czaiło się w zakamarkach umysłu Folmana. Wspaniała, dopracowana do perfekcji jest oprawa dźwiękowa, która z powodzeniem pełni rolę środka przekazu emocji. Łączy kompozycje XVIII- i XIX-wieczne, muzykę ambientową, minimalistyczną i tę z lat 80. „Walc z Baszirem” bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.

Persepolis (2007) – 7/10

"Persepolis" jest pamiętnikiem z dzieciństwa autorki, przypadającego na okres upadku szacha, zwycięstwa rewolucji islamskiej w Iranie, wczesnego reżimu ajatollaha Chomeiniego oraz pierwszych lat wojny z Irakiem. Marjane Satrapi opisuje w nim swoją drogę do dorosłości; relacje z ludźmi przebiegające przez pryzmat polityki i religijnego fanatyzmu, podróże na zachód i chęć odnalezienia swojego miejsca na Ziemi. Dwuwymiarowa animacja pozbawiona jest kolorów, co nieźle współgra z czarno-białymi realiami panującymi w Iranie. Jej oszczędna forma tworzy kameralną opowieść o osobistym tonie.

Mimo wątków humorystycznych film jest bardzo poważny. Jego pierwsza część może trochę rozczarować tych, którzy spodziewają się poznać prawdziwy obraz sytuacji politycznej Iranu w okresie rewolucji i w czasach ją poprzedzających. Ówczesne wydarzenia są przedstawione dość subiektywnie (oczami dziecka) i nieco powierzchownie. Druga część, opowiadająca o powrocie Marjane do Iranu i jej próbach odnalezienia się w tamtejszej rzeczywistości wydaje mi się lepsza. Atutami „Persepolis” są inteligentne dialogi oraz postać głównej bohaterki i jej osobowość. Cała historia jest interesująca i ciekawie podana.

Corpse Bride (2005) – 7/10

Oryginalna animacja poklatkowa, utrzymana w konwencji czarnej komedii, z dobrym scenariuszem i doborową obsadą (głosów użyczyli m.in. H. Bonham Carter czy J. Depp). Bardzo ciekawie wykreowany jest zarówno świat żywych, jak i umarłych – który trochę niespodziewanie jest kolorowy i weselszy. Świetna jest ścieżka muzyczna, łącząca motywy smyczkowe i fortepianowe z kawałkami jazzowymi. Wizualnie film jest bardzo dobry, szczególnie podobała mi się scena w której poznajemy Gnijącą pannę młodą. Warto zobaczyć tę animację również ze względu na humor na przyzwoitym poziomie i nietuzinkowe postaci. Plusik za robaka wzorowanego na Peterze Lorre.

Mary and Max (2009) – 6/10

Opowieść o parze outsiderów, których dzieli praktycznie wszystko (płeć, wiek, pochodzenie) i którzy nie potrafią zrozumieć świata i praw, jakie nim rządzą. Na uwagę zasługuje w szczególności epistolarna narracja, której zastosowanie jest bardzo rzadko spotykanym zabiegiem. Film w przerysowany sposób opowiada o problemach takich jak: samotność, odczucie bezsensu, wstyd. Plastelinowe animacje wyglądają ładnie - widać, że są dopracowane. „Mary and Max” to całkiem znośny komediodramat, szkoda tylko, że ma trochę oklepane przesłanie.

#maratonfilmowy #kinoespo
Espo - 40 826 - 4 = 40 822



Mała porcja animacji - z tej czwórki szczególnie poleca...

źródło: comment_zwuRmEeTc0bCF5YpVLAuVlz26yPvTdg6.jpg

Pobierz
  • 4