Wpis z mikrobloga

Ja pierdykam, mireczki, co tu się naodstawiało to ja nawet nie... Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą, trzy tygodnie temu dostałam zaproszenie na wesele jakiejś dawno niewidzianej kuzynki i głównie dlatego ostatnio nie było mnie na wykopie. Ogólnie to na kilka dni wcześniej zaczęłam panikować, oczywiście jako przegryw nie miałam osoby towarzyszącej. Ale pomyślałam sobie że po prostu posiedzę i może mnie wszyscy zignorują. No, jakoś to będzie.

Wchodzę do kościoła, całość mija bez żadnych wpadek. #tylewygrac

Wychodzę przed kościół, a tu jakiś gimbus uśmiecha się i do mnie macha. Ja bierdolę. Podchodzi i wita się, no to się przedstawiam i rozmawiam chwilkę o czymś, nie pamiętam nawet o czym. Koleś rzuca mi „potańczymy na sali”, ja tam już stoję zupełnie skołowana, a tu nagle podchodzi drugi gość. Wita się ze mną, no to znowu się przedstawiam. Ten patrzy na mnie jak #!$%@? i rzuca tylko „przecież my się znamy, jestem kuzyn Marlenki”. Pierwsza plama zaliczona. #noniemoge

Jedziemy do restauracji gdzie będzie wesele, wchodzę. Wszyscy wznoszą już toasty i śpiewają sto lat parze młodej. Jak tam weszłam to od razu chciałam wyjść, tłok jak w Lidlu na wyprzedaży i na dodatek gorąco, no bo oczywiście młodzi chcieli zaoszczędzić na weselu i wzięli lokal bez klimy. Super pomysł. Nie wyrobiłam i stwierdziłam, że pójdę na chwilkę odsapnąć do WC. Tam stanęłam przed lustrem i zaczęłam sobie wmawiać, że jako prawdziwa samica alfa dam radę i dzielnie stawię czoła wszelkim trudnościom i Sebom stającym na mojej drodze. Wchodzę i od razu myślę, że coś tu nie gra, jakoś za cicho i za spokojnie. Okazało się, że wszyscy usiedli jak mnie nie było. Nie miałam pojęcia gdzie jest moje miejsce. No co ja #!$%@?łam, uciekam stąd do domu. :/ Nagle macha jakaś ciotka „Karyna, usiądź tu z nami”. No to ja już cała w skowronkach, uratowana, galopuję do miejsca i siadam. Nieśmiało podnoszę spojrzenie, a tam naprzeciwko mnie siedzi ten gimbus sprzed kościoła. No gurwa, mireczki, myślę sobie: co to będzie. Ale potem przypominam sobie, że przecież jestem samicą alfa. Postanawiam skupić się na czymś innym i wszystko idzie dobrze do momentu, gdy nie uświadamiam sobie, że wszyscy jedzą jakiś rosół a ja mam tylko makaron w talerzu. Zerkam na stół, a tam #!$%@? różnorakich talerzy, talerzyków i salaterek. WINCYJ, WINCYJ tych naczyń. Zastanawiam się która rzecz jest rosołem, aż w końcu zauważam jakiś żółtawy płyn w szklanym dużym kubku. BINGO! Biorę łychę i próbuję nabrać rosół, po czym przenieść go na swój talerz. Robię to. Wszyscy przy stole patrzą na mnie robiąc wielkie oczy, no dosłownie czułam na karku te ich prześmiewcze spojrzenia. Zerkam jeszcze raz na stół i zauważam ukrytą za bukietem wazę z rosołem stojącą na przeciwległym brzegu stołu. W tym momencie zrozumiałam, że właśnie nalewam sok jabłkowy do makaronu. #przegryw #chceumrzec

Mózg pracuje na maksymalnych obrotach, więc przybieram na twarz swój uśmiech numer sześć i odwracam się w stronę kuzyna Marlenki z głupim wyszczerzem: „no co, nie lubię rosołu”. XD Zdecydowanym ruchem nalewam pełen talerz soku, a ten gimbus sprzed kościoła uśmiecha się pod nosem. Zajadam. Kuźwa, jakie to było niedobre… No ale zjadłam wszystko. Po drugim daniu wysłuchałam tekstów o tym, jaki to jestem niejadek i że ostatnio zmarniałam, no i jeszcze że mało jem. Pieprzę to, idę do kibla.

Zabarykadowałam się tam na jakieś 30 minut jak nie więcej. Nagle słyszę – ktoś próbuje wejść, dobija się. No to postanowiłam udawać odgłosy pustego kibla dopóki gość sobie nie poszedł. Pomyślałam, że znowu mi się udało i robię się coraz lepsza w te klocki, aż tu nagle słyszę kroki i przez szparę w drzwiach widzę, że wrócił z drugą osobą. Przylazł z jakąś obsługą restauracji i mówi, że drzwi się zatrzasnęły czy coś, bo nikogo w środku nie ma, a kibel zamknięty. Ja jebix, muszę się ewakuować. Nie było nawet okna którym mogłabym wyjść. Zrobiłam minę samicy alfa i zdecydowanym ruchem wyszłam z kibla. Dwóch facetów patrzy na mnie jak na jakieś zjawisko, no to ja patrzę na nich z głupawym uśmieszkiem i rzucam „miłej zabawy’. Wychodzę z kibla. Co ja zrobiłam, czemu to powiedziałam? Wracam do stołu. :/

Ciotka akurat zachwalała temu gimbusowi, jaka to ze mnie dobra dziewczyna, tylko trochę nieśmiała. Umrzyj ciociu, proszę cię, kuźwa. A ciotka dalej gada i robi mi coraz więcej siary. Gimbus patrzy na mnie już tylko z politowaniem, a na dodatek wszyscy zgromadzeni namawiają nas żebyśmy zatańczyli. Asertywność mam wbitą na 0 lvl, więc zgodziłam się i poszłam zatańczyć z gimbo. Na parkiecie próbowałam naśladować nieudane ruchy ludzi i ogarnęłam, że wszyscy patrzą sobie w oczy jak tańczą, ale gimbus odwracał ciągle oczy w inną stronę. Nie chciał nawet na mnie patrzeć. :/ Rzucam „#!$%@?ę to” i wychodzę frontowymi drzwiami.

Idę z buta do domu.

W sumie to z Konstantynowa do Łodzi nie było jakoś bardzo daleko, a przez całą drogę słone łzy spływały mi po policzkach.

#pasta #przerobionapasta #nudzimisie #wesele #rosol #rosolgate
Pobierz b.....a - Ja pierdykam, mireczki, co tu się naodstawiało to ja nawet nie... Jak pewni...
źródło: comment_gEWqHqItHHu4AKFHqmqLiRV0IJV6jcvT.jpg
  • 10