Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Nie mogę się po pół roku dalej pozbierać po zerwaniu z dziewczyną z którą byłem w związku 4 lata z czego 3 lata mieszkaliśmy razem w jej mieszkaniu kupionym przez dziadków.

Gdy się poznaliśmy nie miałem nigdy nawet dobrego przyjaciela, nigdzie nie wychodziłem poza paroma wyjściami na piwo z chłopakami z liceum, jestem uzależniony od komputera od bardzo młodego wieku bo rodzice sie wtedy cieszyli że mają ode mnie spokój ale wpędziło mnie to w straszną samotność, depresję i strach przed ludźmi, mimo tego że bardzo łaknąłem kontaktu z drugim człowiekiem to się tego jednocześnie bałem, moja samoocena szurowała po dnie.

Mając 19 lat świeżo po rozpoczęciu studiów założyłem tindera gdzie ją poznałem, była otyła i nie uważałem ją za jakoś strasznie urodziwą jednak samemu uważając się w tej kwestii za zupełny odpad nie patrzyłem do końca na wygląd a bardziej na to by ktokolwiek dał mi choć trochę czułości, więc zaiskrzyło przez dość podobne zainteresowania i to, że ona też leczyła się psychiatrycznie, miała diagnozę borderline, potem zmieniono ją na diagnozę AuDHD. Pisaliśmy może max 1,5 tygodnia zanim zaprosiłem ją do siebie i o dziwo przyjechała, później mówiła że była świeżo po zerwaniu z chłopakiem narkomanem z którym mieszkała w innym mieście u jego matki i jedną z motywacji do znalezienia sobie kogoś nowego było to, by pokazać mu że sobie bez niego poradzi i szybko znajdzie kogoś innego. Przez rok nie byliśmy właściwie na żadnej randce, co weekend albo ja jechałem do niej do domu rodziców albo ona do mnie i spędzaliśmy cały weekend razem, po roku jej dziadkowie kupili jej mieszkanie w którym zamieszkaliśmy.

Przez mój poprzedni styl życia byłem taką ciepłą kluchą, dopiero tam nauczyłem się ogarniać w okół siebie, robić śniadanie czy pranie i sprzątać dom. To ostatnie było ważne, bo wychowała się w rodzinie skrajnych pedantów którzy potrafili wręcz palcem przejeżdżać po każdym meblu i choć mała obecność kurzu powodowała awanture że jest niewyobrażalny syf do którego wstyd wpuszczać ludzi. Rzuciłem studia i zacząłem karierę w IT z której nas utrzymywałem, ona pracowała ale w którymś momencie rzuciła prace ze względu na poważne problemy zdrowotne i była bezrobotna do samego końca. Zaczęliśmy palić zioło, decydując głupio że pomaga nam to z zaburzeniami. Stopniowo od palenia w weekendy przeszliśmy na palenie codziennie a na sam koniec paliliśmy po bongu co godzinę od wstania do pójścia spać.

Bardzo dużym problemem okazała się sfera seksualna, dorobiłem się przedwczesnego wytrysku przez co stosunek trwał zazwyczaj mniej niż minutę a jak dłużej to niewiele. Nie pomagały żadne spreje znieczulające czy SSRI które brałem od psychiatry. Powiecie, że w takim wypadku zadowala się kobietę inaczej, jednak ona była kompletnym przeciwieństwem tego co przez lata czytałem o kobietach i zadowalała ją tylko penetracja prawdziwym sprzętem, wszystko inne było dla niej jałowe. Dodatkowo lubiła BDSM i ageplay a ode mnie domagała się jakiegokolwiek fetyszu, jednak ja tak naprawdę żadnego nie mam a nawet rozmowy na ten temat wprawiały mnie w niesamowite zawstydzenie i wręcz lęk.

Na początku zeszłego roku wpadła w histerie, powiedziała mi że z tego powodu nie wytrzymuje, strasznie mnie kocha ale nie spełniam jej potrzeb a w poprzednim związku naćpani potrafili się ruchać godzinami. Padły słowa, że jeśli się to nie zmieni to po prostu zacznie się kurvić. Normalny chłop prawdopodobnie po czymś takim zakończyłby związek, jednak ja nie dość że żyłem dalej w przekonaniu że nikogo innego sobie nigdy nie znajdę to jeszcze strasznie ją kochałem i dałbym sobie za nią rękę uciąć, jedyne co czułem to straszne poczucie winy. Jakieś pół roku po tym powiedziała, że musimy sobie znaleźć jakichś osobnych znajomych by nie spędzać razem czasu 24/7. W październiku poznała na discordzie 19-letniego chłopaka o którym szybko zaczęła mi opowiadać, że jest właściwie taki jak ja poza tym, że nie ma zaburzeń. Nic nie mówiłem, bo przecież w internecie pisali że partnerki mogą mieć jakichś kolegów i zakazywanie tego jest złe. Jednego dnia pojechała go odwiedzić u jego rodziców podczas gdy ja jechałem na konferencję z pracy do której się przygotowywałem parę miesięcy. Gdy oboje wróciliśmy do domu, zaczęła dodatkowo rozmawiać z nim przez telefon przez 1,5h, nie pytając o to jak poszła ta konferencja. Nie byłem zły, było mi po prostu strasznie smutno do tego stopnia że popłakałem się w łóżku i dopiero wtedy zaczęła się wypytywać o to jak było. Parę dni po tym przyjechał do nas na weekend po ciągłym gadaniu że na pewno strasznie się polubimy, dowiedziała się o tym jej rodzina która do nas przyjechała i zaczęła kręcić awanturę o robienie hotelu z domu, gdy przyjechali poszedłem leżeć w sypialni pod pretekstem bólu głowy bo zdążyłem przez te kilka lat tej rodziny znienawidzić. W którymś momencie miałem już dość krzyków, powiedziałem że nie dość, że boli mnie głowa to jeszcze musze słuchać drących się mord i wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami, poszedłem na ławkę za osiedlem i siedziałem tam ponad godzinę zanim wróciłem do domu. Po powrocie powiedziała mi że jest naprawdę źle i porozmawiamy gdy kolega pojedzie, poszedłem kupić parę piw które wypiłem sam, bo typ nie pił nigdy alkoholu i nie zamierzał, puściliśmy film jednak mi dość szybko zachciało się spać i poszedłem do łóżka. Gdy się obudziłem jej nie było obok mnie, spała z nim na kanapie. Tym razem to ja wpadłem w histerię jednak zamiast zareagować na to co się działo w salonie zadzwoniłem do taty prosząc go o pomoc bo zacząłem się strasznie bać tego, że jej rodzina chce mnie wyrzucić z mieszkania (akt notarialny przepisujący mieszkanie z dziadków na nią zawierał klauzulę odebrania mieszkania w przypadku niewdzięczności na okres 5 lat którą dość regularnie nas straszyli) i poprosiłem by zadzwonił do dziadków z nimi porozmawiać, jednak zamiast niego zadzwoniła moja znerwicowana matka która się z nimi pokłóciła bo nie zrozumiała że boję się wyrzucenia, a że jestem już wyrzucony i mam się pakować. Gdy zadzwoniła do mnie by powiedzieć że zaraz po mnie będą i mam wszystko popakować coś we mnie pękło i wybiegłem z mieszkania z liną którą używaliśmy jako smyczy dla psa by się powiesić (bez stołka xD) w lesie obok. Złapała mnie w drodze tam, przyprowadziła pod dom i wezwała karetkę która zabrała mnie do szpitala psychiatrycznego.

Gdy leżałem w szpitalu ograniczała ze mną kontakt, zacząłem być do tego stopnia podejrzliwy i zdesperowany że wszedłem na jej messengera do którego sama kiedyś dała mi hasło i przeczytałem że pisała z jej przyjaciółką która pare miesięcy wcześniej wróciła do miasta po paru latach w Niemczech, że "w sumie to chyba jednak będzie ze mną a nie z nim" i przy okazji dowiedziałem się że gostek regularnie do niej przyjeżdża a pierwszego dnia mojego pobytu w szpitalu pojechała do niego. Gdy w końcu mnie odwiedziła to byłem gotowy z nią zerwać i wywiązała się awantura, jednak mimo wszystko zmiękkłem i tego nie zrobiłem. Dalej ograniczała ze mną kontakt, była u mnie przez cały miesiąc pobytu zaledwie 4 razy, tłumacząc to tym, że szpital jest w innym mieście i jest ciężki dojazd a rodzina jej nie podwiezie bo stwierdzili że jak będzie ze mną miała kontakt to ją wydziedziczą. W szpitalu dostałem diagnozę zaburzeń depresyjno-lękowych oraz zaburzenia więzi spowodowane C-PTSD za które mieli według psychologów odpowiadać zarówno moi rodzice jak i ona. Detoks w szpitalu pozwolił mi rzucić marihuanę.

Po wyjściu ze szpitala wynająłem mieszkanie w rodzinnym mieście po tym gdy ona sugerowała tymczasowy dystans. Przyjechała do mnie raz, cały czas mówiąc że musi się z tym ukrywać, jednak gdy nie była u mnie to nadal strasznie mało ze sobą pisaliśmy. Ponownie wszedłem na jej messengera, z którego dowiedziałem się że jej "kolega" przez tydzień u niej mieszkał. Rozsypałem się wtedy, napisałem jej by się ze mną nigdy nie kontaktowała i usunąłem oraz zablokowałem ją i wszystkich których przez nią poznałem na wszelkich socialach. I tym razem zmiękkłem, jednak zanim do tego doszło minął cały miesiąc. Zwabiłem ją do siebie pod pretekstem przywiezienia mi papierów od kota którego ze sobą wziąłem, powiedziała mi wprost że się już z tym gostkiem rucha, że dalej mnie kocha ale nie potrafi kochać tylko jednej osoby, tłumacząc to swoim spektrum. Powiedziała, że kontakt ze mną ograniczała by wymusić na mnie jakieś stanowcze działania, nie wiem żebym przyjechał i spuścił #!$%@? temu typowi, a sugerując dystans chciała bym się na niego nie zgodził lub żebym pomieszkał z rodzicami przez miesiąc. Ostatecznie wciąż zaślepiony miłością powiedziałem jej by wybrała albo mnie albo jego, jednak tłumacząc się dezaprobatą ze strony rodziny której nie chce stracić po dwóch tygodniach cała zapłakana powiedziała, że nie możemy być razem. Gdy przyjechałem do niej po ostatnie moje rzeczy, chciała się przytulić ale ją odepchnąłem, spodziewała się że usiądziemy i pogadamy jednak ja po prostu wziąłem rzeczy i nieodpowiadając na jej przeprosiny po prostu wyszedłem i tyle ją widziałem.

Minęło to pół roku a ja dalej ciągle o niej myślę, wróciłem do stanu początkowego, mieszkam sam i potrafię w okół siebie ogarnąć jednak dniami nie wychodzę z domu (gdyby nie terapia to prawdopodobnie nie wychodziłbym w ogóle), płaczę w łóżku w pozycji embrionalnej i zupełnie nic mi nie pomaga. Rodzina mówi mi bym się teraz zajął sobą, zaczął ćwiczyć, dawał z siebie więcej w pracy i rozwijał karierę ale nie potrafię na zupełnie niczym skupić bo ciągle tylko myślę o tym co mogłem inaczej zrobić i co mogłem powiedzieć by do tego nie doszło, przestało dla mnie istnieć coś takiego jak relaks. I to pomimo tego że od jedynego przyjaciela z tamtego miasta z którym utrzymuję kontakt wiem, że jedyne na co narzeka to to że musiała pójść do pracy i ma mniej pieniędzy, a jej nowy chłop po napisaniu w przyszłym miesiącu matury się do niej wprowadza. Jego cnoty upadły bo zaczął z nią i pić i palić zielsko.

#rozowepaski #niebieskiepaski #seks #zwiazki #depresja



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: razzor91
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 3
  • Odpowiedz