Wpis z mikrobloga

#codziennadruzynapierscienia

5. marca 3019 roku Trzeciej Ery

Nocą Frodo i Sam znów obserwowali na niebie Nazgûla. Ten, nikogo nie zauważywszy, odleciał. Nad ranem natomiast, zanim nastał świt, znaleźli się w pobliżu Czarnej Bramy, rozpiętej na przesmyku Cirith Gorgor i będącej wejściem do Mordoru od północnego wschodu.

Wylot wąwozu od urwiska zagrodził Czarny Władca kamiennym szańcem. Była w nim jedna jedyna brama, cała z żelaza, a po jej blankach nieustannie przechadzali się strażnicy. W skale u podnóży gór wywiercono z obu stron setki jaskiń i lochów, w których czaiły się zastępy orków, gotowe na jeden znak Władcy wypełznąć niby armie czarnych mrówek na wojnę. Zęby Mordoru zmiażdżyłyby każdego, kto by spróbował między nimi się przemknąć, chyba że szedłby na wezwanie Saurona lub znał tajemne hasło, otwierające Morannon, Czarną Bramę tego królestwa.


Hobbici zaczęli rozważać, jak i którędy przejść przez tę granicę. Gollum odwlekał ich od tego zamiaru tłumacząc, że niechybnie wpadną w łapy orków i zaproponował inne przejście, nie chcąc jednak mówić o nim hobbitom zbyt wiele. Frodo i Sam długo rozważali, co powinni uczynić, z ukrycia w tym czasie obserwowali też przybycie oddziałów Nieprzyjaciela do Mordoru. Wreszcie, w obliczu niebezpieczeństwa, jakie uświadomili sobie patrząc z bliska na kraj Saurona, postanowili raz jeszcze zaufać Gollumowi i podążyć za nim w stronę sekretnej drogi. Była to droga położona w pobliżu strażniczej wieży Gondoru dawniej noszącej nazwę Księżycowej, w elfickiej mowie zwanej Minas Ithil. Obecnie znana była pod inną nazwą – Minas Morgul i zamieszkiwana była przez sługi Saurona. Hobbici naciskali Golluma i wypytali o drogę oraz o samą wieżę. Wreszcie wieczorem odeszli z pod Czarnej Bramy na południe.

Tymczasem niewielki oddział Théodena, jaki wyruszył poprzedniego dnia z pod murów Rogatego Grodu, kontynuował podróż w kierunku Isengardu. Tego samego dnia, nad ranem Gríma przybył do Isengardu i chciał był umknąć, gdy zobaczył, jakie zmiany zaszły w okolicy, lecz pochwycony przez Drzewca, został zamknięty w wieży, gdzie więziony był Saruman.

Wreszcie Gandalf zatrzymał się i skinął na towarzyszy. Przed nimi mgła się rozwiała, świeciło blade słońce. Minęło już południe. Stanęli u bram Isengardu.


Ale brama leżała na ziemi, wyłamana, pogięta. Wszędzie wokół rozrzucone w szerokim promieniu lub zwalone na bezładne kopce poniewierały się kamienie, strzaskane i połupane ostre drzazgi. Ogromny sklepiony łuk trzymał się jeszcze, lecz za nim otwierała się nie nakryta już stropem jama; tunel był odsłonięty, a po obu stronach bramy w urwistych ścianach ziały ogromne wyłomy i szerokie szpary. Baszty zmieniły się w kupy gruzu. Gdyby Wielkie Morze uniosło się gniewem i runęło z burzą na ścianę gór, nie dokonałoby większego spustoszenia.


Cały wewnętrzny krąg, zalany bulgocącą wodą, wyglądał jak kocioł pełen wrzątku, w którym kołyszą się i miotają przeróżne szczątki, belki, słupy, skrzynie, beczki i rozbite narzędzia. pogięte, wyłamane filary sterczały rozszczepionymi głowicami z topieli, lecz drogi były pod wodą. Na pół przesłonięta oparami skalista wysepka majaczyła jakby w wielkiej dali. Wciąż jeszcze czarna i smukła wieża Orthank stała nie tknięta przez burzę. Jasna fala lizała jej podnóża.


Nikt, poza Gandalfem rzecz jasna, nie wiedział, jakie zdarzenia miały miejsce u stóp Orthanku. Dopiero tam, na miejscu, wszyscy dowiedzieli się, iż to entowie dokonali dzieła zniszczenia i uwięzili Sarumana w wieży. Na spotkanie przybyszom wyszli natomiast Merry i Pippin, obaj w doskonałych humorach i w dobrym zdrowiu.
Po krótkim powitaniu Gandalf z królem odjechali na spotkanie z Drzewcem, Aragron, Gimli i Legolas zostali zaś z hobbitami przy bramie, gdzie wspólnie cieszyli się spotkaniem i pomyślnym obrotem zdarzeń. Gdy tak siedzieli, Merry podjął długą opowieść o tym, jak z pomocą entów zdobyli szturmem Isengard.
Z całej opowieści na wzmiankę zasługuje jeszcze przybycie Gandalfa na pobojowisko, gdy ten szukał pilnej pomocy wśród entów, tuż przed bitwą o Helmowy Jar. Merry spał akurat nad bramą, gdy czarodziej nadjechał we wzburzeniu.

– Gandalf! – zdołałem wreszcie wymówić, chociaż tylko szeptem. Czy myślicie, że odpowiedział: „Dobry wieczór, Pippinie! Cóż za miła niespodzianka!”? Wcale nie!


Powiedział:


– Wstawaj, Tuku, bęcwale jeden! Gdzie, u diaska, podziewa się Drzewiec wśród tego rumowiska? Mam do niego sprawę. I to pilną!


Długo mówił mały mieszkaniec Shire’u, lecz nawet, gdy skończył, Gandalf z Théodenem nadal nie wracali. Wreszcie późnym popołudniem sami ruszyli w stronę wieży i zastali tam czarodzieja wraz z resztą, którzy nadjeżdżali z drugiej strony.
Podjęli próby rozmowy z Sarumanem, przy którym ostał się jedynie Gríma. Gandalf chciał, by Saruman opuścił Orthank i odszedł dobrowolnie, a próbował nawet przeciągnąć zdrajcę na swą stronę, gospodarz Isengardu nie zamierzał jednak przystać na te propozycje i na przemian to obrażał, to uwodził słowami swych gości. Wreszcie, nie mogąc osiągnąć porozumienia, Gandalf wykluczył Sarumana z Białej Rady i złamał jego różdżkę. Gríma próbował wtedy zabić Mitrhandira, rzucając weń palantírem z wyższego, lecz chybił, rzecz to jasna. Pocisk przeleciał jednak tak blisko głowy Sarumana, iż Aragorn uznał, że Smoczy Język nie mógł rozstrzygnąć, którego z czarodziejów darzy większą nienawiścią i którego chciałby zabić. Zapewne obu najchętniej.
W zamieszaniu Gandalf spostrzegł, iż palantír podniósł nie kto inny, jak Pippin właśnie. Gwałtownie odebrał niebezpieczny artefakt hobbitowi.

Po chwili, a było to już wieczorem, cały orszak, uzgodniwszy z Drzewcem, iż Saruman wraz ze swym sługą pozostać mają zamknięci w wieży, wyruszył w stronę Edoras. Hobbici również dołączyli do króla i opuścili Isengard, obiecując uprzednio Drzewcowi, że odwiedzą Fangorn. Podobną obietnicę złożyli także Legolas i Gimli.

Podróżowali przez noc i na popas stanęli w głębokiej dolinie, pod wzgórzem Dol Baran. Gandalf lękał się bowiem wzroku Saurona, który, jak sądził czarodziej, z pewnością obserwował okolice Isengardu. W czasie spoczynku Pippina dręczyło coraz silniejsze pragnienie, by raz jeszcze spojrzeć na tajemniczą kulę, którą wziął do ręki u stóp Orthanku, a której Gandalf tak zazdrośnie strzegł. Wreszcie zakradł się do śpiącego czarodzieja i wykradł palantír.



Pippin przykucnął podciągnąwszy wysoko kolana i ścisnął kulę między nimi. Pochylony nad nią chciwie, wyglądał jak łakome dziecko, które z pełną miską uciekło w kąt z dala od rówieśników. Odwinął płaszcz i spojrzał. Powietrze dokoła jakby zastygło i stężało, pełne napięcia. Zrazu kula była ciemna, czarna jak agat, tylko jej powierzchnia lśniła odblaskiem księżyca. Potem w środku kuli coś drgnęło i rozjażyło się lekko, a świetliste jądro przykuło wzrok hobbita tak, że już nie mógł oderwać oczu. Wkrótce całe wnętrze płonęło, Pippin miał wrażenie, że albo kula wiruje, albo też światła w niej obracają się z zawrotną szybkością. Nagle wszystko zgasło. Hobbit krzyknął, szarpnął się, lecz na próżno; nie mógł wyprostować grzbietu, zgięty wpół ściskał oburącz kryształ. Schylał się coraz niżej, aż w końcu zdrętwiał zupełnie. Długą chwilę poruszał wargami, nim dobył głosu. Z krótkim, zdławionym okrzykiem padł na wznak.


Co Pippin zobaczył w palantírze?

– Zobaczyłem ciemne niebo i wysokie obronne mury – rzekł. – i maleńkie gwiazdy. Wszystko zdawało się bardzo dalekie i dawne, mimo to jasne i ostre. W pewnej chwili gwiazdy zaczęły to znikać, to znów się pojawiać, bo pod nimi przelatywały jakieś skrzydlate stwory. Olbrzymie, jak mi się zdawało, chociaż w krysztale wyglądąły nie większe niż nietoperze krążące wokół wieży. Jeśli się nie mylę, było ich dziewięć. Jeden leciał prosto na mnie, rósł mi w oczach... Miał straszliwe... nie, nie! Nie mogę o tym mówić. Chciałem uciec, bo miałem wrażenie, że ten stwór wyfrunie z kuli, ale gdy przesłonił całą jej powierzchnię, nagle zniknął. I wtedy przyszedł on. Mówił do mnie, lecz nie słyszałem głosu ani słów. Po prostu patrzał, a ja czytałem w jego wzroku pytanie: „A więc wróciłeś? Dlaczego nie zgłaszałeś się tak długo?” Nic nie odpowiedziałem. Znowu spytał: „Ktoś ty jest?” Nie odpowiadałem, ale to była męka, on nalegał, cisnął mnie, aż w końcu rzekłem: „Hobbit”.


Jak gdyby dopiero wtedy mnie zobaczył, roześmiał się szyderczo, okrutnie. Jakby mnie nożami dźgał. Próbowałem się wyrwać. Ale on powiedział: „Czekaj no chwilę. Spotkamy się znów niebawem. Powiedz Sarumanowi, że to cacko nie jest dla niego. Przyślę po nie lada dzień. Zrozumiałeś? Powtórz tylko tyle.” Wpijał się we mnie wzrokiem. Miałem wrażenie, że rozsypuję się w proch. Nie, nie! Więcej nic nie pamiętam.

Gandalf uwierzył słowom hobbita, iż ten nie rzekł ni słowa o Frodzie i pierścieniu. Czarodziej naradził się z Aragornem i Théodenem, wręczył też kryształ dziedzicowi Isildura. Szary Pielgrzym podjął decyzję, iż zabierze Pippina i uda się z nim do Minas Tirith, by ostrzec namiestnika Gondoru przed zagrożeniem. Reszcie czarodziej nakazał schronić się i kontynuować gromadzenie wojsk w Helmowym Jarze. W tamtej chwili nad obozowiskiem przeleciał Nazgûl na skrzydlatej bestii.

Biały Czarodziej tym prędzej jeszcze ruszył do stolicy Gondoru.

Tymczasem łódź z Lórien ze złożonym nań ciałem Boromira wypłynęła na wody zatoki Belfalas, będącej częścią wielkiego morza Belegaer, oddzielającego Śródziemie od Amanu.

tłumaczenie cytatu: Maria Skibniewska

Na ilustracji "The Black Gate", autor: Alan Lee


#lotr #wladcapierscieni #ciekawostki
Majku - #codziennadruzynapierscienia

5. marca 3019 roku Trzeciej Ery

Nocą Frodo i S...

źródło: Alan Lee

Pobierz
  • 11