Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich po przerwie. Słowem wstępu: niektórzy starsi wykopowicze może pamiętają moje wpisy postowane przez @Mleko_O pod tagiem #iiwojnaswiatowawkolorze Wpisy, jeśli się przyjmą, będą ukazywać się pod tagiem #wojnawkolorze

To jest dopiero część pierwsza wpisu - cały się nie zmieścił (limit 20 000 znaków), dlatego podzieliłem go na pół. Jutro pojawi się część druga, w której omówię pozostałe wątki. Dzisiaj tylko wprowadzenie.

A POTEM NAZWALI GO ''BANDYTĄ''

„Po jakimś czasie przyszedł »Ogień«. Jak on szedł do nas… Takim krokiem żołnierskim, pięknie. Wysportowany, wysoki, jasnoblond włosy spod polówki mu się tak wymykały… Zasalutowałem… Aż mi serce… Nawet myślałem, że nie dam rady się zameldować z wrażenia”

2002 rok. Starszy mężczyzna stoi na wysypisku śmieci. Trzyma w ręku tablicę z nazwą ulicy, i grzmi:

- Panowie! Przez osiem lat wojowałem o zmianę nazwy tej ulicy. Gdy zobaczyłem, kto patronuje byłej ulicy Róży Luksemburg... Samozwańczy major, bandyta pospolity, morderca dzieci i kobiet, to wybuchnąłem!

Zaraz potem rzuca tablicę na stos śmieci. Nazywa się Mieczysław Lewak, jest emerytowanym pułkownikiem ''ludowego'' Wojska Polskiego. A tablica, która tak go zdenerwowała, poświęcona jest Józefowi Kurasiowi.

* * *

Losy Józefa Kurasia są jakby odbiciem losów Polski. Tak skomplikowane, trudne i budzące skrajne emocje. Kiedyś jedna panna mi powiedziała, że najłatwiejszym sposobem, by wywołać awanturę na góralskim weselu, to zacząć temat ''Ognia''.

Urodził się 23 października 1915 roku w Waksmundzie koło Nowego Targu. Był najmłodszym z czterech braci Kurasiów, miał jeszcze siostrę. W 1936 roku został powołany do wojska i służył w 2. pułku strzelców podhalańskich w Sanoku, potem trafił do Korpusu Ochrony Pogranicza w pułku ''Głębokie'' na Wileńszczyźnie. Ukończył tam kurs podoficerski i otrzymał awans na kaprala. Podczas kampanii polskiej służył 1. psp, w 8. kompanii - i wraz z nią przeszedł szlak bojowy. 18 września dowództwo pułku postanowiło poddać się Niemcom wskutek sytuacji na froncie - na Polskę napadła Armia Czerwona. Kuraś jednak nie chciał iść do niewoli i wraz z kilkoma kolegami podjęli decyzję o ucieczce na Węgry, a stamtąd do Francji. Jednak plan ten się nie powiódł i w połowie października wrócił do Waksmundu.

Zaangażował się w działalność konspiracyjną w ramach utworzonej na Podhalu Konfederacji Tatrzańskiej - organizacji sprzeciwiającej się niemieckiej propagandzie ''Goralenvolku''. Nosił tam pseudonim ''Orzeł''. W 1942 roku KT została rozbita, a Kuraś przeszedł do Armii Krajowej z częścią swojego oddziału. W czerwcu 1943 roku niemiecka żandarmeria spaliła mu żywcem 73-letniego ojca, żonę Elżbietę i 2,5-rocznego syna. Żandarmi zabronili ludności gasić pożar. Od tej pory, na pamiątkę tej straty, Kuraś nosił pseudonim ''Ogień''. Na Podhalu potem śpiewali o nim, że chce ''wszystkim Germanom wypalić oczy - za ukochaną dziewczynę''...

Niedawno ktoś mi napisał, że ''Ogień'' był ''dobrym przykładem kolaboracji z Niemcami''. Po tym, jak zapytałem, czy kolaborował przed, czy po tym jak Niemcy wymordowali mu rodzinę, zapadła wymowna cisza.

Taki to jest poziom wiedzy większości przeciwników ''Ognia''...

* * *

W Armii Krajowej Kuraś otrzymał stopień plutonowego. Mimo współpracy z AK, odcinał się wyraźnie od polityki rządu londyńskiego. Bliska mu była idea ludowa, od 1934 roku był członkiem Stronnictwa Ludowego. Co więcej, był skonfliktowany z dowódcą swojego oddziału, por. Więcławskim ''Zawiszą''. Podczas nieobecności tego drugiego w obozie ''Ogień'' zezwolił partyzantom zejść do wsi. Napotkali tam Niemców i wybuchła strzelanina. Zginęło dwóch partyzantów. ''Zawisza'' wydał samowolnie na ''Ognia'' wyrok śmierci, którego jednak nie wykonano. Potem go unieważniono. Wiosną 1944 roku ''Ogień'' opuścił AK i przeszedł do Ludowej Straży Bezpieczeństwa, wyłonionej z Batalionów Chłopskich. Jako dowódca Oddziału Specjalnego był odpowiedzialny za wykonywanie wyroków za kolaborację z Niemcami. Został awansowany na porucznika.

Jesienią 1944 roku wyraził poparcie dla PKWN, choć do samej Armii Ludowej nie wstąpił. Był to rozkaz nowotarskich przedstawicieli władz ludowych, by próbować przejmować władzę na szczeblu lokalnym przed komunistami. Cały czas toczył zażartą walkę: ''Siedzieć u niego nie było. Iść, bić, zdobyć, pojeść - i znowu to samo'', wspominał ''Ognia'' żołnierz AK, Jan Drożdż ''Brzytwa'' (który miał zresztą wykonać na nim wyrok, ale odmówił). 31 grudnia 1944 roku ''Ogień'' współdziałając z Sowietami, wysadził pociąg na trasie Rabka-Nowy Targ, 20 stycznia 1945 roku wraz z partyzantami AL zaatakowali niemiecką kolumnę samochodów i ją rozbili. Zginęło ok. 100 Niemców. 30 stycznia ''Ogień'' ze swoimi ludźmi wkroczył do Nowego Targu i go zajął.

* * *

Otrzymał polecenie z władz ludowych z Nowego Targu, by zgłosić się do organizowania komendantury MO. Ludowcy zakładali bowiem, że nieposiadający zaplecza w terenie komuniści będą musieli zaakceptować udział innych stronnictw politycznych we władzy w Polsce. Kuraś otrzymał stanowisko komendanta Milicji Obywatelskiej w Nowym Targu, a 10 marca 1945 roku otrzymał nominację na szefa Powiatowego UBP w stopniu porucznika. Jednak lokalni działacze PPR zaczęli weryfikację Kurasia i jego ludzi, złożyli donos do WUBP w Krakowie. Ten wezwał Kurasia do Krakowa, jednak ''Ogień'' zdezerterował 12 kwietnia 1945 roku ze swoimi ludźmi. Mówi się, że w listach, które otrzymano z Krakowa, znajdował się nakaz aresztowania dla niego.

''»Ogień« przemawiał. Powiedział, że będzie nowa walka, bo jest nowy wróg. Nikogo nie zmuszał do pozostania w lesie. Nie pamiętam, żeby ktoś postanowił wrócić do domu. Baliśmy się, bo już były aresztowania'', wspominał dzień ucieczki Bogusław Szokalski ''Herkules'', żołnierz ''Ognia''.

I tak stał się legendarnym niekoronowanym królem Podhala.

Zgrupowanie ''Ognia'' przyjęło nazwę ''Błyskawica''. Kuraś wykorzystał swoje długie doświadczenie w walkach w lesie, znał teren i ludzi. Bardzo szybko zdołał podporządkować sobie większość grup partyzanckich w okolicy. W efekcie Zgrupowanie Błyskawica liczyło 600-700 partyzantów i było jednym z największych w Polsce w tym czasie. Zorganizowano je na wzór wojskowy. ''Ogień'' podzielił je na kilkudziesięcioosobowe grupy, tworzące kolejno numerowane kompanie (w sumie dziewięć, o różnej liczebności, działających od Krakowa po Spisz). Ich dowódcy cieszyli się dość dużą swobodą, m.in. dlatego, że ''Ogień'' nie był w stanie dowodzić samodzielnie tak wielkim zgrupowaniem. Jednak co najmniej raz w miesiącu spotykał się z dowódcami i odbierał raporty. Sieć informatorów i łączników była olbrzymia i liczyła ponad 2 tysiące osób. Sam ''Ogień'' dowodził Oddziałem Ochrony Sztabu, liczącym ok. 60-90 ludzi, stacjonującym w okolicach Turbacza. Przyjął stopień ''majora'', chociaż nie był wyszkolonym oficerem - jednak praktyka nadawania sobie fikcyjnych stopni w partyzantce nie była niczym niezwykłym. Niezwykłe było to, że człowiek, niebędący formalnie oficerem, potrafił świetnie dowodzić w polu. Przykładem niech będzie atak KBW na obóz ''Ogniowców'' w Kościelisku 19 października 1946 roku. Wtedy ''Ogień'' osobiście przejął dowództwo i wyprowadził oddział z okrążenia.

Konsekwentnie podkreślał, że jego walka to bój o Polskę prawdziwie demokratyczną, wolną. Nie utożsamiał się z żadną organizacją podziemną. Do jego oddziałów należeli partyzanci AK, NSZ, Batalionów Chłopskich, byli dezerterzy z MO i ''ludowego'' Wojska Polskiego. "Walczyliśmy o Orła, teraz – o Koronę dla Niego", pisał w ulotkach kolportowanych na Podhalu. Osobiście napisał list do Bolesława Bieruta, przysięgając, że będzie walczyć o zniszczenie komunizmu i o granice wschodnie, oraz zachodnie. Działacz PPR pisał w raporcie: ''Chłopi znów po wsiach pomagają mu [''Ogniowi''], przechowując go i jego ludzi. Są takie wsie, gdzie formalnie żadna władza wcale nie ma dostępu, dlatego organizacja [PPR] w terenie się wcale nie rozwija, [a] cały Komitet Powiatowy [PPR] pracuje pod strachem''. Pisał też, że ''na powiat ten [nowotarski] wysyłało się ludzi do UB czy MO za karę''.

Ze wszystkich posterunków MO w powiecie przetrwały tylko dwa: w Zakopanem i Szczawnicy.

Zbigniew Paliwoda ''Jur'', wspominał: ''Na dworcu kolejowym podbiega do nas cywil, no i okazuje się, że on jest funkcjonariuszem UB, ma wyrok śmierci od »Ognia« i woła »Panowie, uciekajcie stąd! Tu nie ma żadnej władzy!«''.

Jeden z nowotarskich peperowców pisał: ''Przekształciliśmy się w swego rodzaju zakład pogrzebowy odprowadzający na cmentarz prawie co tydzień, a nieraz i dwa razy w tygodniu ciała zamordowanych towarzyszy. [...] Zaczęliśmy się raczyć alkoholem dość obficie. Upijaliśmy się na smutno''.

Komuniści przeciwko ''Ogniowi'' rozpętali straszną nagonkę, nie mogąc pokonać go w boju. Ta zaczęła się już w 1945 roku i trwała jeszcze dziesiątki lat później. Przedstawiali go jako pijaka, gwałciciela, hulakę i tchórza. Pisali straszliwe kalumnie: ''Zamordowanych ostatnio milicjantów bandyci zakuli w kajdany, a następnie niemieckim katyńskim sposobem zamordowali strzałem w tył głowy.''

W sierpniu 1946 roku WiN raportował do Londynu: ''Uzbrojenie Oddz. „Ognia”: broń automatyczna, przeważnie pochodzenia angielskiego i amerykańskiego, rkm-y, ckm-y i granatniki. […] W rejonie Turbacza i Obidowej na szczytach gór stoją baraki i silne placówki „Ognia”, pod kontrolą których pozostaje cała okolica ze specjalnym uwzględnieniem szos''.

Ciekawostką może być to, że ''Ogniowcy'' na uzbrojeniu mieli m.in. trzy ciężkie karabiny maszynowe, wymontowane z wraku amerykańskiego bombowca B-24 Liberator, rozbitego w Gorcach. Inną ciekawostką może być fakt, że ''Ogień'' kazał zastrzelić bandytę, złapanego w kurtce lotniczej zaginionego i - najpewniej - zamordowanego pilota owego Liberatora, porucznika Williama Beimbrinka.

Zgrupowanie Błyskawica przeprowadziło szereg akcji (w sumie ok. tysiąc!) przeciwko komunistom i Sowietom. Pierwszą z nich był atak na siedzibę PUBP i areszt w Nowym Targu w nocy z 17 na 18 kwietnia 1945 roku (zginęło 4 ubeków), następnego dnia zaś rozbroili milicjantów w Bukowinie Tatrzańskiej. Od 18 kwietnia do 1 sierpnia 1945 roku w walce z ''Ogniowcami'' zginęło 27 funkcjonariuszy NKWD. Dokonywano także akcji likwidacyjnych ubeków (w sumie 25). Jedną z najsłynniejszych akcji bojowych ''Ogniowców'' było uderzenie na więzienie św. Michała przy ul. Senackiej w centrum Krakowa i uwolnienie 64 więźniów 18 sierpnia 1946 r. Tydzień później ''Ogniowcy'' odbili rannego partyzanta z pilnie strzeżonego szpitala św. Łazarza. Z kolei 3. kompania, zwana ''Plutonem Śmierci'' w końcu grudnia 1945 roku wykonała śmiały rajd, rozbijając cztery posterunki MO i UB w powiecie. Iście filmowo wyglądał zamach na znęcającego się nad więźniami naczelnika więzienia w Nowym Targu, którego zastrzelono w centrum miasta 11 lipca 1946 roku. W walkach z ''Ogniowcami'' zginęło w sumie m.in. 60 funkcjonariuszy UB i 40 milicjantów.

''Ogień'' dbał o swoich ludzi. Magazynował broń, żołnierzy wysyłał na kwatery, albo do domów, gdy warunki były utrudnione. Oddziały partyzanckie miały być schronieniem dla poszukiwanych przez UB. Wymagał tylko jednego: dyscypliny.

Rósł na niekoronowanego króla Podhala. Na nowego Janosika. Swoim żołnierzom kazał płacić chłopom - tyle, ile mieli. Nierzadko oddawał chłopom zdobyte towary, a nawet konie i bydło. A gdy płacili, to i tak wystawiano im kwity, że ''Ogniowcy'' rzekomo zabrali towar siłą - by ludność nie była prześladowana za pomoc ''bandzie''. Chłopi zaś zwracali się do niego ze swoimi problemami i prosili o pomoc.

Rabunek okolicznej ludności, jego krajan przecież, był dla niego ciężkim przestępstwem. Gotówkę zdobywano w państwowych sklepach i spółdzielniach, na posterunkach MO i UB, czy w kasach kolejowych. Żeby było zabawniej, czasami dyrektorzy państwowych sklepów i zakładów dawali ''Ogniowi'' cynk, że zbliża się dostawa towarów. ''Ogień'' wprost w sierpniu 1946 roku rozkazywał: „Złodziejstwo, pijaństwo zostanie surowo ukarane. Partyzantka nie jest po to, aby wyładować swoją kieszeń, tylko [jest to] praca z poświęcenia dla idei”. Dowódcę 4. kompanii, por. Edwarda Radygę ''Łosia'' osobiście rozstrzelał za rabowanie ludności miejscowej i pijaństwo.

Wojewoda krakowski pisał w raporcie o ''Ogniu'': ''celowo naśladuje Janosika i innych legendarnych »szlachetnych zbójców« zwalczających tyranię i pomagających ubogim''.

Na specjalnej sesji Powiatowej Rady Narodowej w Nowym Targu, poświęconej zwalczaniu ''bandytyzmu'', delegat PSL z Krakowa rzucił do pomstujących na ''Ogniowców'' komunistów: ''Uważajcie, nie twórzcie u nas bandy »Ognia«, bo my wszyscy jesteśmy »Ogniem« — a jeżeli będziecie wytwarzać ognie, to gorzej z wami''.

* * *

A w następnej części - kontrowersje, zbrodnie, ciemne karty. Stay tuned.

Mój fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/

Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.

https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #wojna #historia #zolnierzewykleci #podhale
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich po przerwie. Słowem wstępu: niektórzy starsi w...

źródło: 332223524_3408304286166306_5204156305792010685_n

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz