Wpis z mikrobloga

Kurła, jakby to było jakieś pieprzone rocket science.


@groman43: No patrz, żaden rocket science, a uczący się języka wybraniec narodu nawet nie duka w tym angielskim tylko się śmieje jak głupi do sera gdy na międzynarodowych spotkaniach goście między sobą rozmawiają.
@groman43: angielski teraz jest na wszystkich etapach edukacji, wliczając szkolnictwo wyższe. Nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia, by prezydent kraju miał mieć problemy ze znajomością języka, zwłaszcza jak ma doktorat. I śmieszne, że w ogóle znajomość angielskiego jest jeszcze jakimkolwiek "flexem" w polityce xD
angielski teraz jest


@Mtsen: TERAZ- to robi różnicę. Ludzie starsi niż te 35 lat często go nie znają. Więc jak widzę kogoś starszego kto dobrze (!) mówi po ang to wiem, że musiał włożyć w to wiele wisiłku. Przy wyborze więc ciągle znajomość ang. jest atutem.
Co nie zmienia faktu, że Dudeł przez te lata mógł się podszkolić ale z wiekiem jest to coraz trudniejsze.
@To_ja_moze_pozamiatam no ja nie wiem skąd ty te informacje bierzesz jak na każdej zapadłej wiosce która znałem był ten angielski w szkole. Czy ktoś się nauczy to inna sprawa oczywiście ale angielski albo niemiecki byl obowiązkowy już w latach 90. Bodaj nie od pierwszej klasy ale był.
@wstanczyk: U mnie na dzielnicy w Wawie nigdzie nie było ang- ewentualnie w części klas tylko.
Angielski tylko prywatnie po lekcjach. Więc ja nie wiem skąd Ty masz dane. Język obcy był obowiązkowy ale nie zawsze był to angielski. Nauczyciele ang. woleli pracować prywatnie i wcale się nie dziwie bo zapotrzebowanie było ogromne.
@To_ja_moze_pozamiatam: Ja bym tę granicę przesunął do wieku 40+ lat. Wychowałem się na zadupiu i tam było nauczanie w szkole angielskiego. Nie było systemowe ani obowiązkowe
(dopłacało się jakieś grosze) ale byłą taka możliwość. Po moim starszym bracie widzę,że pod względem informatyki i języków obcych do dziś ma problemy.
@wstanczyk Masz błąd poznawczy. Może i w Twojej szkole był angielski w latach 90, ale nie był on obowiązkowy. U mnie nikt angielskiego nie uczył. Moglem się ruskiego, a później ewentualnie niemieckiego na lekcji pouczyć. Mama poszła nawet popołudniami dorabiać by wysłać mnie na prywatne lekcje: to w kilkudziesieciotysiecznym miasteczku powiatowym nie było ANI jednego nauczyciela angielskiego. Skończyło się tak, że uczył mnie wujek, który dorabiał w USA pod koniec lat 60,