Wpis z mikrobloga

Potrzebowałem wyjechać do pracy do Niemiec. Z mieszkaniem na start bywają problemy, wykorzystałem posiadany kontakt na pracę z mieszkaniem. Schowałem dumę do kieszeni, stwierdziłem, że popracuje za tą śmieszną stawkę na samozatrudnieniu przez pół roku, ogarnę w swoim zakresie mieszkanie i uciekam z kołhozu.
Stawka taka, że wstyd, na dodatek na gewerbie. Praca tylko 160h miesięcznie i nie ma opcji by dostać więcej godzin. Po opłaceniu biura rachunkowego i ubezpieczenia zostaje na rękę tyle co na etacie.
Potrafiłem przymknąć na to oko, tłumaczyłem sobie, że przepracuje pół roku, wynajmę sam mieszkanie i wrócę do swojej branzy i będę normalnie na etacie pracował.
Pierwsze problemy zaczęły się przy pierwszej wypłacie. Zapewniano mnie, że wypłaty są po 10-tym każdego miesiąca, ale nie później niż 25-tego. Wypłata za sierpień miała być maksymalnie 25.09, a dostaliśmy po 15.10, jednocześnie firma zarzekała się, że 21.10 będą wypłaty za wrzesień. Dostaliśmy 25.11. I ogólnie tak ciągle to wygląda, nie ma żadnych zaliczek.
Pracowałem pod gościem, który wykonuje zlecebia bezpośrednio pod firmą, my pracujemy dla niego i mu wystawiamy rachunek. Gość ma z każdej naszej godziny 1€. Pracujemy dla niego w 6 osób, więc jak każdy z nas godziny nie odpuści, nie wypadnie dzień wolny, to ma dodatkowi 960 euro. Gość mowi po niemiecku, czyta plany, całą pracę potrafi sam poprowadzić.
Żeby nie było, że on zgarnia za nas po tym euro, tylko za to, że pracujemy, to on ma dodatkowe zadania. Zaczynamy zawsze pracę 0 7:00 i punkt o tej musimy być na budowie. On musi po nas zajechać 20 min wcześniej, więc faktyczny czas jego pracy to już dodatkowe 20 min przed i po. Jednak zanim po nas wyjedzie, niejednokrotnie musi jechać na bazę po materiał, czy głupio przed całym Januszem się tłumaczyć z czegoś(często okazuje się, że Janusza nie ma, a on pojechał na marne), na którą z mieszkania ma 25 minut drogi i potem dodatkowo 30 minut drogi po nas. Janusz wymusza na nas godzinną przerwę w pracy, oczywiście bezpłatną.
By móc zostać takim przedsiębiorcą musiał spełnić pewne warunki, tzn. zakupić ledwo dyszącego busa, kupić narzędzia. Dotego Janusz stwierdził, że zabiera kartę paliwową i teraz będą tankować tylko jeżdżącym na budowy powyżej 100km, jednocześnie Janusz nie bierze budów dalej niż 80km. Jak jestem tu to maksymalna odległość to było 60 km, ale nigdy mniejsza niż 30km.
Ogólnie gość jest w szachu, boi się odejść, bo ciągle leżą w firmie pieniądze siedmiu osób za dwa miesiące pracy,a Janusz może dowalać kary i okaże się, że te pieniądze będzie w plecy. W ciągu tych pól roku, dostał raz karę za gościa, który się napił w pracy. Nikt gościa nie złapał, ale szepnął słówko szefostwu gość przywożący materiał. Jednocześnie tego dnia ten pijany nie został wpuszczony na budowę(przez nas) i wcale nie pracował, ale kręcił się przypalowiec gdzieś obok budowy. Kara wyniosła 2,5k. Na dodatek na to jest normalnie papier przez księgowość wystawiony. Taryfikatora kar nie ma, to jest widzimisię Janusza.
No więc gość ma bardzo rozchwiane życie, raz jeździ po salonach ogląda nowe BMW w leasing, drugiego dnia kilkuletnią g klasę za gotówkę napalony przez tydzień nawija(oczywiście liczy na kredyt na nią), że ją bierze bo zarobił. Jednak nie jest tak kolorowo, bo nawet nie ma nieraz za co zalać samochodu bysmy dojechali na budowę(karty zabrali we wrześniu, wcześniej był highlife).
Z kredytami jego, to też jest tak, że on się napala, ale tylko dlatego, że ściągnął swoją żonkę i ona robi na etacie i dzięki niej mają jakąś tam zdolność, bo on jest ciągle w dupie.
Pytam go, czy mu się to opłaca, a on się zarzeka, że tak. Pokazuje mu, że są firmy, które mu dużo lepiej na etacie zapłacą za to samo i nawet ja sam bez języka będę mógł z nim pójść i te same pieniądze mieć co teraz plus przywileje z etatu. Gdzie tam, etat to niewolnictwo, niszczy gospodarkę itd. On dzisiaj jest sam sobie szefem, wszystkie decyzje podejmuje samodzielnie. Mówię, że przepadają pieniądze za dni wolne, nie ma urlopu, jak jest chory to i tak musi przyjść. Słabo o siebie dba, więc często zdarza się, że ledwo żywy przychodzi do pracy, jak nie sraczka, to grypa czy ostre przeziębienie.
Gość łyka teorie spiskowe, jest za konfederacją, słabe zarobki to wina ciapatych na zasiłkach/Ukraińców/lewaków/spisku. Nieraz zaczynałem z nim temat, że na budowie wokół nas są sami ciapaci i on to dostrzega, ale jednocześnie bez zastanowienia twierdzi, że w Niemczech ciapaci nie pracują, nie widział pracującego ciapaka itp.
Ogólnie według niego każde najmniejsze podważanie tego stanu rzeczy świadczy o lewactwie. Każdą rozmowę na temat zaległości, tłumaczymy tym, że inny gość z firmy(mający pod sobą około 80 osób) ma ciągle zaległe 500k i dalej przychodzi do pracy i nie narzeka. Co z tego, że gość chodzi ciągle wypity bo nie przepala stresu związanego z pieniędzmi, sam jest cipowaty, a zalego 80 osobą kasę za dwa miesiące pracy. Kwestia czasu jest, aż kilku się zdenerwuje i zrobi mu krzywdę.
Jakby jeszcze tego było mało, to oni normalnie z nami pracują, robią najwięcej roboty i odpowiadają za wszystko. Każdy, kto do nich przyjdzie do pracy, może tylko przychodzić na budowę i walić w #!$%@?. Oni żyją tym, że mają z niego euro, a ciężko znaleźć tak głupiego(jak np. ja) co przyjdzie robić. Doskonale rozumieją, że nie przyjdzie nikt, kto chociaż trochę rozumie tą prace, albo chce ją wykonywać.

Czy ja jestem jakiś głupi, czy naprawdę taka osoba może tytułować się przedsiębiorcą, a nie niewolnikiem? Przecież on jest w sytuacji takiej, że nawet na leasing sobie nie może pozwolić, a Mercedes lub BMW w leasingu to wg niego wyznacznik sukcesu w biznesie. O Januszu też zawsz mówi "szef", z pełnym szacunkiem i uległością. Sam o sobie mówi, że prowadzi firmę, o każdym z nas mówi "moi podwykonawcy". Ogólnie znam wszystkie jego wydatki, żyje praktycznie z dnia an dzień jak ja. Podatki placi raz do roku i nigdy nie ma na nie kasy, chodzi załamany, że niemieckie państwo go okrada, ale sam zamiast to co na podatek odłożyć, to to przejada na bieżąco.
Jednocześnie do dziś broni zawzięcie Palikota i uważa, że to normalne i pieniądze wrócą do każdego, czy tam nawet zyski będą. Sam mam podejrzenia, że chyba w to zainwestował i nie chce się przyznać do tej głupoty.

No cóż według niego lepiej zarobić przez 11 miesięcy na gewerbie po 2500 miesięcznie, niż przez 12 miesięcy dostawać na konto regularnie 2200, mieć w ciągu roku 21 dni urlopu i L4. Nie dociera do niego, że jedyną osobą zyskująca na tym układzie jest Janusz, bo co tam. Na etacie już po 2-3 miesiącach mógłby mieć swój wymarzony samochód w kredycie, a on dalej marzy, że zacznie na tym zarabiać tyle by pozwolić se na leasing.
I siedzi w tym bagnie tak piąty rok. Najśmieszniejsze jest to, że pięć lat temu te stawki rzeczywiście były dobre, ale one się nie zmieniły. Mało tego, twierdzi, że przez to, że stawki na etacie poszły w górę i prawie dogoniły jego, to normalne, że nie dostanie podwyżki bo tak działa wolny rynek i etatowcy wycisnęli biednych przedsiębiorców, drożeje materiał, drożeje wszytsko i nie ma już pieniędzy na nas, ale trzeba być przedsiębiorcą bo już niedługo będzie lepiej i to my jesteśmy przyszłością. Mogę mu pokazywać firmy w których dostanie dwa razy wieksze stawki, ale wiecie co on na to? Po 10 h nie będę robić. No masakra gość. Może przepracować tylko 2h więcej każdego dnia, nie musi nikogo brać pod siebie czy jeździć za darmo na firmę i może dostać za to dwa razy więcej niż dostaje obecnie, ale on pracuje 8h i ani minuty więcej. Co z tego, że codziennie wychodzi przed 6:00 z domu i wraca po 18:00. Jednak po co mu na 7 na budowę jechać i odliczać czas do 17:30. On woli być jak pies na każde zawołanie Janusza, tłumacząc sobie, że to są spotkania biznesowe.
Czy może mój mentalsetting, czy jak tam to kołczowie biznesu nazywają, jest za słaby nigdy tego nie zrozumiem i do śmierci będę roszczeniowyn lewakiem na etacie?

#bekazprzedsiebiorcow #kolchoz #pracazagranica #pracawniemczech #niemcy
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 0
Dziękuję, nie spodziewałem się, że ktokolwiek przeczyta, szczególnie jak zobaczyłem jak tragicznie stylistycznie to wygląda. Musiałem jednak dzisiejsza rozmowę ze współpracownikami odreagować, gdzie oni dalej twierdzą, że tak ma być, a aj jestem roszczeniowym lewakiem.
Próbuje jeszcze jedną zabawna historię spisać z pracy. Może uda mi przypomnieć wszystkie wydarzenia i fakty z mojej krótkiej przygody w tamtej firmie i przed snem wrzucę.
  • Odpowiedz