Wpis z mikrobloga

Od kiedy moje dzieci poszły do 4 klasy, w której pojawiły się już dodatkowe przedmioty - grzmię o tym i wściekam się, patrząc ile debilnej wiedzy dzieciaki muszą wchłonąć... nie, nawet nie wchłonąć co na chwilę przyswoić. Jeden wielki debilizm - nie dość że dzieci nie mają życia, czasu na spędzanie go z kolegami, na rozwijanie własnych pasji, to mają dodatkowo wpajane: "ucz się tak, żeby znać i szybko zapomnieć bo ta wiedza nie ma żadnego znaczenia" ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Tak naprawdę to w cholerę można by było odchudzić program szkoły podstawowej nie tylko bez szkody, ale wręcz z dużym zyskiem dla dzieci.

Po cholerę tyle historii, która w kółko rypie to samo, tylko na coraz wyższym stopniu szczegółowości? Do tego w takim totalnym chaosie, że nawet interesując się historią można nabrać do niej obrzydzenia? Historia powinna pokazywać przede wszystkim ogólny obraz, wyjaśniać konsekwencje różnych wydarzeń - tymczasem mamy totalny zalew datami, listami bitew, pojedynczymi informacjami a powiązanie tego wszystkiego ginie w ogólnym chaosie. Sprawdziany z historii potrafią być tak zagmatwane, że dzieci miewają problemy ze zrozumieniem o co w ogóle są pytane.

Po co na polskim wchodzi się tak absurdalnie szczegółowo w gramatykę? Na wuj im wiedza który imiesłów jest przymiotnikowy bierny, a który przysłówkowy uprzedni? Gdzie i kiedy przyda się wiedza, według jakiej zasady w danym miejscu ma się pojawić Ż albo RZ - prawidłowa pisownia powinna wynikać z oczytania i praktyki, nikt nie będzie się zastanawiał "chwila, tu mamy po samogłosce, ale czy napewno wymienia się na r?".
Szlag mnie trafia, gdy ósmoklasista który zapieprza od sprawdzianu do sprawdzianu musi przeczytać całe Quo Vadis albo Pana Tadeusza - dzieci powinny wiedzieć że takie dzieła istniały, poznać parę charakterystycznych fragmentów, poczytać o ich kontekście politycznym i obyczajowym, a nie zdawać szczegółowy sprawdzian ze znajomości najmniejszej pierdoły w książce.

Geografia - mnóstwo bezużytecznej wiedzy, od pewnego momentu zaczyna się wkuwanie roczników statystycznych, pozycji na mapie, rodzajów skał i gleb. Na co to komu? Biologia to jeszcze większe bagno, każdy temat już od szóstej klasy jest zgłębiany z absurdalną szczegółowością. Cała ósma klasa to rypanie genetyki na takim poziomie, jakby dzieciaki miały za chwilę iść jako pomoc do laboratorium i składać ręcznie kwasy (°°

Na koniec oczywiście religia (czego dzieci się na niej uczą? Podpowiem: wkuwają żywoty świętych), a także muzyka i plastyka - które potrafiły być bardzo stresujące dla dzieci, gdy mogły dostać pałę bo źle się związał gips albo mimo prób nie potrafiły skutecznie uzyskać jasnofioletowego koloru mieszając czerwony z niebieskim. Te zajęcia powinny być odskocznią, relaksem, beztroskim obcowaniem ze sztuką i w ogóle nie być oceniane (zdaje się to w końcu nastąpi).

W zasadzie jedynie nauki ścisłe mają jakiś logiczny program - dlatego, że są logiczne a nie jest to wiedza encyklopedyczna, którą należy wykuć. Z A wynika B, z B wynika C i ciężko coś z tym zmienić poza ew. rozwinięciem programu. Jeszcze jest chemia, która w zasadzie jest po prostu inną interpretacją fizyki - może przydatna, może nie, ale nikomu krzywda by się nie stała gdyby została nieco ograniczona.

Podstawa programowa to nie jest całe zło. Niestety wiele zależy też od nauczycieli - DA SIĘ skupić na ważniejszych elementach, DA SIĘ napisać łatwiejszy sprawdzian weryfikujący najistotniejsze elementy wiedzy, DA SIĘ napisać sprawdzian ze znajomości lektury pytający tylko o główne wątki. Tylko co z tego, jeśli większość nauczycieli się tym nie przejmuje i jadą na gotowcach, masakrując dzieciaki?

Bez totalnego zaorania tego patologicznego systemu z dzieci nie będzie żadnej przyszłości. Zero kreatywności, pasje zduszone w zarodku - tylko wryć, zdać i zapomnieć a potem najlepiej odreagować na komputerze albo komórce...

Po raz pierwszy widzę w prasie coś, co jest oczywiste dla każdego rodzica interesującego się swoimi dziećmi w podstawówce - postulat likwidacji geografii i biologii i zastąpienia ich po prostu przyrodą. Może kiedyś coś się zmieni na lepsze? Oby! Przy tym debilu czarnku można się było spodziewać tylko pogorszenia sytuacji...

#zalesie #szkola #edukacja
enron - Od kiedy moje dzieci poszły do 4 klasy, w której pojawiły się już dodatkowe p...

źródło: Zrzut ekranu 2024-01-8 o 14.07.10

Pobierz
  • 19
@enron: system pruski na pełnej #!$%@?, w dzieciakach trzeba stłamsić kreatywność, chęć samodzielnego myślenia czy inne objawy nieposłuszeństwa żeby wyprodukować człowieka gotowego do pracy w korporacji nie zadając zbędnych pytań
ydarzeń - tymczasem mamy totalny zalew datami, listami bitew, pojedynczymi informacjami a powiązanie tego wszystkiego ginie w ogólnym chaosie


@enron: bo o to chodzi masz sie nauczyć formułek aby klepać tak przez reszte życia bezmyślnie w korpokołchozie na automacie chłonąc durne regułki i pracując jak robot
Szlag mnie trafia, gdy ósmoklasista który zapieprza od sprawdzianu do sprawdzianu musi przeczytać całe Quo Vadis albo Pana Tadeusza -


@enron: najlepiej niech nic nie czytają będą szybciej ogłupiane
generalnie to się zgadzam że uczy się bzdur i wiedzy praktycznie zbędnej, ale no już nie przesadzaj że dostaje się pałę z plastyki


@fizzly: zależy od nauczyciela, zdarzają się psychiczni (mało to mamy w historii psychicznych niezrealizowanych artystów? xD)
W szkole do której chodzą moje starsze dzieciaki (młodszy dopiero poszedł do przedszkola) lekcje plastyki potrafiły być najbardziej stresującymi. Podarcie/zniszczenie pracy przez nauczycielkę, bo dziecko nie zrozumiało polecenia albo techniki, prewencyjna pała
mimo prób nie potrafiły skutecznie uzyskać jasnofioletowego koloru mieszając czerwony z niebieskim


@enron: co? xdd przecież to zależy od jakości pigmentu, coś na co dziecko nie ma wpływu, poza tym szczerze wątpie żeby tak wyglądała gdziekolwiek plastyka, bzdury pan pod baita wymyślasz, ale sie złapałem więc się udał
psychiczni (mało to mamy w historii psychicznych niezrealizowanych artystów? xD)


@enron: ale to nie jest niespełniony artysta tylko dyskryminacja z gównofarby z domieszkami nie uzyskasz czystego fioletu, nikt na plastyce nie bedzie wymagał używania dobrych jakościowo farb, a jeśli tak to ryzykuje posądzenie o dyskryminacje, nie każdy ma dostęp ani zasoby by na jedną lekcje se kupić farby jakości lepszej niż z biedronki
@enron: jeśli tacy desperaci uczą plastyki, to czemu o tym nie porozmawiacie na zebraniach rodziców? Potem tacy desperaci katują dzieci, szczerze to nie wiem co musi mieć w głowie baba/chłop uczący plastyki (!!!) w podstawówce żeby niszczyć dziecku pracę lub wystawić mu za to jedynkę. Po prostu jest mi w to ciężko uwierzyć, to taki poziom absurdu.
Szlag mnie trafia, gdy ósmoklasista który zapieprza od sprawdzianu do sprawdzianu musi przeczytać całe Quo Vadis albo Pana Tadeusza -


@enron: najlepiej niech nic nie czytają będą szybciej ogłupiane


@Theo_Y: a może niech czytają coś bardziej życiowego, współczesnego, nadającego się do zrozumienia? Coś co je zainteresuje? Nie można zamiast przynudnawej i zakorzenionej w niezrozumiałych dla dzieci realiach "W Pustyni i Puszczy" dać w programie którąś księgę przygód Tomka Wilmowskiego? Zamiast
Pana Tadeusza (czytałeś oba dzieła w całości?


@enron: quo vadis nigdy nie omawialiśmy, pana tadeusza tak i tak czytałem całość, w całości z lektur to tak naprawde nie dałem rady chyba tylko Schulza przebrnąć, był dla mnie zbyt cukierkowy i dziwny
@Theo_Y: @fizzly Też mi ciężko było uwierzyć, że lekcja plastyki potrafi być stresująca. Dopóki nie nastała pandemia i nie zobaczyłem tego na własne oczy, siedząc z dzieckiem przy nauce zdalnej. Zawsze wspominałem swoje zajęcia z plastyki jako świetną zabawę i ciekawą przygodę, tym większe było moje rozgoryczenie gdy zobaczyłem co się #!$%@? na plastyce. Jeszcze większe jaja były na religii z katechetką, ale tu akurat była prosta sprawa - zamiast walczyć
pana tadeusza tak i tak czytałem całość


@Theo_Y: w podstawówce? Bo o tym mowa. Ja Pana Tadeusza miałem w liceum i były to tylko fragmenty.
Schulz był zajebisty, ale to była chyba zasługa naszej polonistki w liceum która była kobietą z pasją i potrafiła naprawdę fajnie sprzedać nam bardzo wiele tematów.
@enron: chodzi też o to żeby uczyć uniwersalnych odniesień kulturowych, Harry Potter to książka rozrywkowa, życie to nie tylko lekko prosto przyjemnie, musi być jakaś podstawa żeby nie być kulturowym ignorante, bo inaczej równie dobrze można pójść w strone bardzo libertariańską i po prostu dać nauke dobrowolną, jak ktoś chce być analfabetą to niech se będzie, będzie można wszystko jeszcze bardziej uprościć, owszem zgodze sie nie powinno być tak by skupiać
A co do wymaganych materiałów, to jak kiedyś w okolicach 4 klasy zobaczyłem listę tego co ma być przyniesione na kolejną lekcję - myślałem że nauczycielka sobie stroi żarty. Materiały były do dostania w zasadzie w jednym z dwóch bodajże istniejących w Krakowiek sklepach dla plastyków...


@enron: no to to jest Małysz do kręcenia, bo to dykryminuje biedne rodziny, jakby fakt Krakowa sam w sobie nie oznacza, że mamy do czynienia
w podstawówce?


@enron: a w podstawówce ktoś Pana Tadeusza faktycznie przerabia? W całości? Chyba że to jakaś prestiżowa super szkoła albo właśnie nie ale bardzo chce taką być i sie zesrać chcą z poziomem, trudno mi w to uwierzyć jakoś
w podstawówce?


@enron: a w podstawówce ktoś Pana Tadeusza faktycznie przerabia? W całości?


@Theo_Y: no właśnie teraz moje najstarsze dziecko, w ósmej klasie. A z miesiąc temu ryli to "wspaniałe" Quo Vadis... też w całości.
Bez totalnego zaorania tego patologicznego systemu z dzieci nie będzie żadnej przyszłości. Zero kreatywności, pasje zduszone w zarodku - tylko wryć, zdać i zapomnieć a potem najlepiej odreagować na komputerze albo komórce...


@enron: w ogóle #!$%@? to jest, że takiej opinii nie można posiadać jeśli
A) nie masz dzieci
B) nie pracujesz w oświecie
Bo jak nie spełniasz przynajmniej jednego z tych dwóch to wszyscy po tobie jadą jak po burej
Pandillero - >Bez totalnego zaorania tego patologicznego systemu z dzieci nie będzie ...