Wpis z mikrobloga

lubie sluchac wywiadow z ludzmi co osiagneli sukces (muzycy, aktorzy, dziennikarze itp.), zazwyczaj ich droga na szczyt zaczyna sie od tego, że rodzice coś im kupili/ gdzieś ich zabrali/ już coś mieli w domu/ obracali sie w śmietance towarzyskiej/ rodzice sami byli ludźmi sukcesu - niby banał ale mam jakieś nastrojone ucho na tego typu rzeczy i serio (może u sportowców to nie jest aż takie częste ale rzecz jasna również występuje) prawie każdy z nich dostął potężnego boosta od losu na samym początku. A niby żyjemy w czasach i miejscu gdzie i tak nie jest najgorzej z tzw. from zero to hero. I jak niby chłop z prostej rodziny ma potem z nimi konkurować? jak jedyne co slyszal ze sie nie nadaje albo zeby sie cieszył ze jest co jesc i na łeb nie pada a jedyne co dostał od rodziców to #!$%@?, "że się wydurnia" jak chciał zrobić cos wiecej niż lampić się w ściane XD #przegryw