Aktywne Wpisy
masonios72 +46
Kopyto96 +274
Po moim rozstaniu (6,5 roku razem) przeprowadziłem się do rodziców. Mam 27 lat. Będę teraz zmieniać pracę i wiecie co? Mam już w dupie ten wyścig. I mam w dupie tę samodzielność. Mieszkam w dużym domu (2 mieszkania po 100m2, na górze tylko schorowana na alzheimmera babcia) i będę tutaj się kisić kilka lat, nawet jak sobie znajdę nową kobietę i po prostu odkładać hajs. Nie będę już niewolnikiem tego systemu. I
Ostatnie kilometry wyprawy rowerowej po Patagonii.
Ushuaia lubi nazywać się końcem świata. Jest uznawana za najbardziej na południe wysunięte miasto świata. Była niby moim celem... ale nie do końca.
Bo moim prawdziwym celem było dojechać tak daleko na południe, jak to jest możliwe. Dotrzeć do końca drogi, na prawdziwy koniec świata. A droga się kończy dopiero dwadzieścia pięć kilometrów za Ushuaią. Wsiadłem więc znowu na rower i dokończyłem drogę. Okazuje się, że świat kończy się w prawdziwie amerykański sposób... parkingiem pełnym turystów.
Z parkingu można iść dalej. Istnieje półtorakilometrowy, banalnie prosty szlak, na końcu którego jest drabinka, możliwe, że ma to być latarnia morska. To jest faktyczny, finalny koniec. By wyruszyć w dalszą trasę na południe potrzebna już jest łódka.
Mało satysfakcjonujące jest to zakończenie. Może oczekiwałem jakieś niespodzianki, odkrycia tajemnicy, która mi uciekała przez ostatnie miesiące, czegoś, co mogłoby zmienić moje postrzeganie świata i wstrząsnąć całym moim życiem.
Nic takiego nie ma. Nie ma żadnego wielkiego objawienia, żadnej wielkiej tajemnicy. Jestem ja, mój rower i otwarta droga.
Tak, jak zawsze to było.
#rowerowyrownik
Skrypt | Statystyki