Wpis z mikrobloga

Yo,

w ramach dyskusji pod jednym z postów na temat MDCI Inwazji Barbarzyńców i jego klonów padła prośba, żeby zrobić małą wojne klonów – przed Wami krótkie porównanie MDCI Invasion Barbare i inspirowanych nimi Histoires des Parfums 1725 Casanova oraz Alexandria Frangrances L’Invasion. To pierwsza moja recenzja na tagu, żaden ze mnie wielki znawca perfum, literat tym bardziej, więc nie rzucajta pomidorami plx

Na pierwszy ogień protoplasta z MDCI - jak to pachnie? Zapach generalnie jest bardzo złożony i składa się z dwu faz – otwarcie to nie do końca klasyczny męski zapach z pogranicza aromatyczno-kwiatowego oraz fougere, dość orzeźwiający z cytrusem i imbirem. W tym wszystkim przebija też coś w rodzaju nuty ziemistej (nasuwa mi się słowo „szorstkiej” :)), która kojarzy mi się trochę z czymś co świdruje w nos w Terre d’Hermes (nie sam zapach tylko raczej wrażenie, które moim zdaniem robi paczula z bazy w połączeniu z głową). Zapach szybko zaczyna się wygładzać w kierunku mydełka / pianki do golenia. Druga faza pomimo, że jest trochę słodkawa i wydaje się nie do końca pasować do otwarcia nie jest mdła czy zamulająca dzięki cytrusowej podbitce i całościowy efekt jest naprawdę bardzo ciekawy i nie jest to jak mogłoby się wydawać typowy barbershop. Pomimo, że generalnie całość wydaje się mieć elegancki charakter dla mnie jest to kwintesencja chłopa w (prawie) każdym wieku, na (prawie) każdą okazję: do pracy, na miasto, z dziewuszkom, do kościoła, do dentysty, do koszuli i krawata oraz do polówki i jeansów – w każdej z tych sytuacji czułbym się w nich #!$%@?ście.

Jak w takim razie pachną jego klony? Nie ma co tu dużo gadać – Alexandria naśladuje otwarcie, a HdP rozwinięcie, tylko że każdy z nich robi to „bardziej”. Oba zapachy robią to naprawdę dobrze (podobieństwo 95.1488%) i są dość liniowe (HdP nawet bardzo). Alexandria na dzień dobry serwuje dużo więcej fioła (którego co do zasady nie lubię, a który w IB jest dużo bardziej ułożony i ani trochę mi nie przeszkadza, a tutaj na początku trochę tak :/ ) i później wychodzi coraz bardziej ta "szorstka" nuta, o której wspominałem wyżej. W dalszej fazie całość ma dodatkowo trochę suchy, drzewiasty charakter. HdP z kolei to dla mnie kremowy, waniliowo-migdałowy deserek - przyjemny, gładziutki, a jednocześnie typowo chłopski przez orzeźwiające, cytrusowo-przyprawowe podbicie. W porównaniu do swoich klonów IB pomimo, że jest złożonym zapachem wydaje się być jednocześnie najbardziej zbalansowany.

Parametrowo MDCI wygrywa – to mocny (aczkolwiek nie jakiś atomowy) zawodnik z całodniową trwałością i dobrą projekcją. Alexandria po dość mocnym #!$%@?ęciu na początku dość szybko gaśnie z projekcją, ale na ubraniach trzyma się bardzo długo, natomiast HdP co do zasady robi perfumy o bardzo dobrej trwałości (siedzą na szyi do wieczora, a na ubraniach nawet kilka dni), natomiast są one dyskretne i nie wypełniają pomieszczenia, co było chyba zamierzone i niekoniecznie musi być minusem, ale dla mnie projekcja jest mimo wszystko trochę słaba.

Który najlepszy? Nie wiem ¯\(ツ)/¯ Polecam każdego z nich, na pewno najbardziej podoba mi się MDCI - jest to zdecydowanie najciekawszy zapach, ale patrząc na cenę 1.3 kapcia za flakon to chyba jednak wolałbym kupić flachę Alexandrii i flachę HdP łącznie za ~60% tego, a na szczególne wyróżnienie zasługuje HdP z bardzo dobrym stosunkiem jakość/cena. Moim zdaniem można mieć spokojnie wszystkie 3 i psikać się nimi w zależności od humoru i wcale nie będzie nudno.

Uff, jeżeli dotrwaliście do końca to bardzo dziękuję, pozdrawiam, życzę wszystkiego dobrego oraz do zobaczenia i p.i.erdolcie się ( )

#perfumy
Miauczynskiadasadam - Yo, 

w ramach dyskusji pod jednym z postów na temat MDCI Inwaz...

źródło: image

Pobierz
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Miauczynski_adas_adam: Jak dla mnie 1725 to zupełnie inna bajka, dla mnie o wiele za słodki żeby stał gdzieś obok IB, które słodkawe (a nie słodkie) robi się na sam koniec. Dla mnie IB to przede wszystkim suszona lawenda z kardamonem i z fiołkiem w otwarciu, a z tych rzeczy które próbowałem najbliżej tej suszonej lawendy jest Jacques Zolty Jacques Zolty, tylko zamiast fiołka ma kwaśne cytrusy (aż daje kwasem to
  • Odpowiedz
@bezpieczne_zapalki: z HdP mam jeszcze końcówke flaszki tego 1725, ale pewnie wleci kolejna, więc moge polać, dodatkowo mam 1828, no i czaje się na fidelisa jak wpadnie w dobrej cenie - ogólnie bardzo lubię tę markę, akurat z zapachów, które wąchałem tylko hemingway mnie nie kupił :)

@RumClapton: a dla mnie to głównie różnica tkwi w tym, że 1725 jest trochę gourmandowe i to te deserowe skojarzenia (przynajmniej
  • Odpowiedz